ROZDZIAŁ 61

109 19 15
                                    

Wypadek, który przydarzył się Chrisowi wstrząsnął wszystkimi, a najbardziej Kariną. Dziewczyna nie wątpiła w to, że Coralin bardzo martwiła się o swojego chłopaka i robiła wszystko, by mógł zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Kilkukrotnie namawiała go, by porozmawiał ze swoim ojcem, przyznał się do wszystkiego, lecz młodzieniec wolał milczeć, jak zaklęty. Brunetka tak nie potrafiła. Rozmawiała otwarcie o swoich problemach oraz koszmarach z rodzicami, których wciąż doświadczała a ich strumień nasilił się po tym, gdy nastolatka dowiedziała się, iż jej przyjaciel jest w szpitalu. Wiedziała, że rodziciele zrobią wszystko, by jej pomóc, choć nie zawsze było ich na to stać. Czasem dziewczyna zaszywała się sama w swoim pokoju i rozmyślała nad tym, co przydarzyło się w jej życiu. Zastanawiała się, jak wyglądałoby ono, gdyby wreszcie złapano sprawcę jej nieszczęścia i podupadłego zdrowia psychicznego. Dzisiejszego dnia nie zamierzała maltretować się tymi ponurymi myślami, które niestety coraz częściej witały u drzwi jej świadomości, a cichy głosik dobywający się zza nich skomlał i szeptał, iż to jest bardzo blisko. Dziewczyna odpychała od siebie te myśli, jak tylko potrafiła i skupiła się na ustach Coralin, która wypowiadała słowa w zastraszająco szybkim tempie i trzeba było uważnie się przysłuchiwać, by wyłapać wszystkie słówka. 

- Ależ dziś jest mróz na zewnątrz! Nie znoszę takiej pogody! Ja znów chcę lato, chodzić w krótkich spodenkach i zakładać bikini!  – Blondynka narzekała z naburmuszoną miną, idąc korytarzem nie zwracała uwagi na innych uczniów, którzy podśmiewali się pod nosem z jej zawistnych tyrad na temat niechęci w stosunku do białego puchu, upadającego na zmarzniętą ziemię. Karina uniosła wyżej brwi i zerknęła na koleżankę. Coralin wciąż mówiła i nie zamykała ust. 

- Paskudna pogodo! Idź precz, ja chcę słoneczko i nasz wspólny wyjazd nad jezioro!  – przyjaciółka brunetki wykonała zabawny gest rękoma, po czym ponownie zaczęła trajkotać.  - Właśnie, tak ostatnio rozmyślaliśmy z Chrisem i wpadliśmy na taki fajny pomysł, żeby na następny rok też wynająć domek nad jeziorem. Co myślisz o tym pomyśle? – Coralin szturchnęła w bok kierującą się w stronę szafek Karinę. Dziewczyna obdarowała ją miłym wyrazem oczu i ust. Podobał jej się pomysł ze wspólnymi wakacjami. 

- To świetny pomysł, tylko pamiętaj. Zero sprowadzania chłopców, poza Chrisem i Yvesem, ma się rozumieć.

- Matko, gderasz jak twój ojciec.

- To jego słowa – Karina uczyniła maślany wzrok, a Coralin parsknęła urywanym śmiechem, zasłaniając się rękawem ciemnożółtej bluzy, którą otrzymała od Chrisa na urodziny. Dobrze znał gust swej dziewczyny, więc czasem kupował jej jakieś fajne ciuchy. Karina marzyła, by kiedyś jej wybranek był tak romantyczny i zabierał ją na wspólne zakupy. Nie bujając w obłokach, zdawała sobie sprawę, iż będzie musiała na to trochę poczekać, a może nawet bardzo, bardzo długo. Może Coralin miała rację. Nie mogła znaleźć sobie chłopaka, bo była zbyt sztywna, ułożona, mało spontaniczna. Nie ubierała się wyzywająco, nie malowała za ostro, nie wychylała się i zawsze siedziała cicho, jak myszka pod miotłą. Takie dziewczyny nie podobały się chłopakom, nie interesowały ich. Poza tym Karina obawiała się jeszcze jednego. Coralin znów zaczęła nawijać, niczym zacięta kaseta magnetofonowa, a Karina myślała w swoim własnym rytmie, nie koniecznie o rzeczach, rozprawianych przez blondynkę i najlepszą przyjaciółkę dziewczyny. Gdyby zakładając tak teoretycznie, Karina miała chłopaka i chciałaby się z nim spotykać to po pierwsze, najpierw musiałaby przedstawić go swojemu tatusiowi, który w tej dziedzinie był niebywałym ekspertem. Potrafił wywęszyć kicz, łgarstwo i tandetę na odległość jednego kilometra i właśnie dzięki jego zdolnościom, dziewczyna nie przejechała się na pierwszym z osobników płci męskiej, który smalił do niej cholewki. Jak się później okazało, miał już dziewczynę tyle, że w innym mieście, a Karinę chciał namówić tylko na szybki numerek. No i to właśnie była ta druga rzecz, której brunetka zawsze się obawiała. Rozumiała, że to jest najnormalniejsza w świecie sprawa, że wszyscy zakochani to robią i przecież jej rodzice również kiedyś musieli to przeżyć skoro ona i jej brat chodzą po tym świecie (nastolatka była już na tyle dorosła, iż nie wierzyła w bajeczki o bocianie i kapuście), ale jednak nie była w stanie przełamać w sobie blokady, która sprawiała, iż dziewczyna nie wyobrażała sobie, by obnażyć się przed kimś nieznajomym. Owszem pewnie z biegiem czasu, ten którego by pokochała i z którym chciałaby spędzić resztę swego życia, stałby się dla niej tak bardzo bliski, iż odważyłaby się na taki krok. Jednakowoż w obecnej sytuacji nie byłaby do tego skłonna, a tego właśnie oczekiwali chłopcy. To było okropne, pierwsza randka pocałunek, przytulania, a druga co? Seks. Karina nie pisała się na taki układ, dlatego wolała być singielką. Dziewczyny wreszcie znalazły się pod szkolnymi, metalowymi szafkami. Karina stanęła naprzeciwko swojej, a jej koleżanka zaraz obok niej. Postarały się o to, by mieć szafki obok siebie. 

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz