11.

72 18 8
                                    

Chłopaki również to usłyszeli. Drake był szybszy. Spojrzał za siebie i dostrzegł leżącego na ziemi, niewysokiego chłopaka, który bełkotał coś pod nosem. Yves (który wcale nie prezentował się lepiej od półprzytomnego kolegi) pochylił się nad znajomym i coś do niego mówił. Znalazł się tam również Daniel (który był całkowiecie trzeźwy. Drake nie zaobserwował, by chłopak zamoczył język, choć w odrobinie alkoholu. Zresztą przez cały czas dziwnie się zachowywał. Brunet wyczuwał tę bijącą od niego niechęć. Czymś podobnym obdarzała go też Coralin, ale teraz zmieniła jakby swoje usposobienie. Jasnowłosy chłopak wciąż mierzył Drake'a przenikliwym spojrzeniem, potrafiącym odgrzebać i wywlec na światło dzienne każdą tajemnicę), który starał się pomóc Latynosowi i leżącemu koledze, ale z racji tego, że sam był człowiekiem o wątłej posturze nie miał wystarczającej siły, by poradzić sobie z takim ciężarem. Chris, Drake oraz dziewczyny podeszli do zgromadzenia. Karina i Coralin od razu podbiegły do leżącego na ziemi chłopaka i próbowały podnieść go jakoś z ziemi, ale mizernie im to szło.

- Zostawcie go. Ta sprawa wymaga silnej, męskiej ręki  – Drake zdecydowanym krokiem przemierzył odległość dzielącą go od postury śpiącego nastolatka, po czym złapał go za koszulę i podniósł do pionu, sadzając na jednym z foteli. Karina nie ukrywała podziwu dla jego siły i sprawności, pomimo wypitego alkoholu.

- Niedobrze, ale się spił. A przecież w środę mamy trening  – ciemnoskóry chłopak patrzył tępym wzrokiem na kolegę z drużyny.

- Na pewno nie wytrzeźwieje. Nie ma szans. Przed nami najcięższe treningi. Potrzebujemy go. Jest najlepszym napastnikiem w drużynie – Levis rozpoczął rozsiewanie obaw. Christopher podjął wątek.

- A mówiłem. Trzymajcie się z daleka od win i nalewek mojego ojca. Te cholerstwa potrafią zamącić w głowie – chłopak skrzywił się. Teraz przypomniał sobie, że znajomi zapewne nie oszczędzili ani jednej butelki. I co on teraz powie ojcu?

- Tak właśnie kończą ci, którzy nie znają umiaru. Spokojnie. Zostawmy go niech chwilę się prześpi. Do środy wytrzeźwieje i pójdzie na ten wasz trening, chociaż sądzę, że przydałby się wam jeszcze jeden napastnik.

Chłopcy spojrzeli na Drake'a, jakby właśnie ujrzeli oblicze jakiegoś bóstwa. Młody wampir uniósł brwi.

- Jeszcze jeden... Umiesz grać? Wyglądasz na wysportowanego. Na pewno coś trenujesz co? – Levis zmierzył sylwetkę chłopaka ciekawskim wzrokiem. Drake nie był mu dłużny.

- Regularnie chodzę na siłkę. Kiedyś grałem w szkolnej drużynie piłki nożnej. Szło mi całkiem nieźle.

- Na jakiej pozycji?  – tym razem do rozmowy wtrącił się niewysoki blondynek.

- Napastnika... – Drake uśmiechnął się krzywo. Szkolna drużyna. Dobre sobie. Może w podstawówce. W czasie jego ludzkiego dzieciństwa. Kiedy życie było takie proste i beztroskie. A potem nadeszły gorsze dni, gorsze chwile. Nie myślał już o tym, by się bawić. Trzeba było wziąć odpowiedzialność za rodzinę, za samego siebie, za powierzone mu życie. Nie raz i nie dwa przeklinał ten żywot. Lecz nawet gorliwe modlitwy i jeszcze gorliwsze przekleństwa nie mogły zmienić losu, który został mu przypisany. Do oczu napłynęły mu łzy. Próbował zahamować ten odruch. Na całe szczęście chłopcy skupili się na Danielu, który prawił coś nieprzyjemnym tonem. Drake go nie słuchał pogrążony we własnych myślach. Tylko Karina to widziała i współczuła mu, choć do końca nie wiedziała czego.

- Musimy zadzwonić do trenera  – Yves ledwo wyciągnął z kieszeni smartfona o mało nie upuszczając go na podłogę.

- Yves! Odbiło ci! Jest druga nad ranem! Zamierzacie budzić biednego człowieka z powodu waszego pijaństwa!? Staczacie się chłopcy – Coralin, która zawsze musiała wyjść na tę mądrą w tym zestawieniu, pokiwała przecząco głową i okrzyczała przyjaciela, używając przy tym sarkastycznego tonu.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz