Błądzenie wśród londyńskich uliczek nie należało do najprzyjemniejszych czynności, które Drake mógł wykonywać w tym momencie, ale nie miał innego wyboru. Ponownie został sam. Ned deklarował swoją przyjaźń i zapewniał chłopaka, że ten należy do jego elity, lecz Drake nie odczuwał tego. Sam do końca nie wiedział jak wygląda prawdziwa przyjaźń. Nigdy nie doświadczyły tego uczucia. Nie potrafił stworzyć głębszej relacji, czy nici porozumienia z kimkolwiek. Wyjątkiem była Selene, z którą do niedawna mógł porozmawiać na wszystkie tematy. Lecz to zmieniło się i Drake miał świadomość, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Było już południe. Pogoda w Londynie nie rozpieszczała swoich mieszkańców. Niebo było zachmurzone tak, że ani jeden promyczek słońca nie był w stanie przedrzeć się przez tą gęstą warstwę chmur. Drake nie przejmował się tym. Szczerze mówiąc miał wszystko gdzieś. Nie obchodziła go pogoda, nie obchodziło go czy zacznie padać, wiać, świecić słońce. Już nic go nie interesowało. Z obojętnym wyrazem twarzy siedział pod jednym z małych, miejskich mostków. Co jakiś czas obok niego przechodził jakiś bezdomny, albo pijak. Nikt nie zwracał większej uwagi w stronę chłopaka. Wyglądem i zachowaniem przypominał jednego z nich. Drake wyciągnął paczkę papierosów i zaczął obracać ją w palcach. Miał ogromną ochotę, żeby zapalić, ale nie miał już ani jednego papierosa. Przypomniał sobie, że zostawił jeszcze jedną paczkę w swoich ulubionych spodniach. Musiał tylko dostać się do domu i ją zabrać. Ociężałym krokiem ruszył w stronę dzielnicy, w której był jego pseudo dom. Podczas tej jednej nocy, Drake doskonale poznał rozmieszczenie prawie wszystkich londyńskich uliczek. Wbrew pozorom był bardzo inteligentnym chłopakiem i miał łeb na karku. Jednakże wolał zgrywać idiotę, bo tak było mu łatwiej przejść przez kolejne dni jego nudnego, wypełnionego samotnością życia. Wolał nie dostrzegać pewnych kwestii, które mogłyby okazać się dla niego zbyt bolesne. Zresztą, jego rodzina widziała w nim tylko samo zło, potwora bez empatii, kretyna, który wpakował się w największe gówno. Ale to było jego życie i nie mógł już z niego zrezygnować. Wreszcie udało mu się dotrzeć pod rezydencję Wiktora. Wokół było bardzo cicho. Drake podszedł do ogromnych drzwi domostwa i nacisnął klamkę. Popchnął lekko drzwi do przodu, aby nie wywołać nieprzyjemnego skrzypienia, które sygnalizowałoby jego przybycie do domu. Jednakże te przeklęte drzwi nie posłuchały Drake'a i zaczęły prezentować niewyobrażalną gamę różnych dźwięków. Chłopak przeklął w myślach i czym prędzej pobiegł w stronę pomieszczenia, które chwilowo miało być jego pokojem. To miał być pierwszy raz kiedy Drake zobaczy pokój od wewnątrz, ponieważ wcześniej nie miał czasu, aby go obejrzeć. Gdy wszedł, od razu poczuł znajomy zapach. Jego siostra niedawno tu była. Ciekawe czego szukała? Drake podszedł do rozpakowanych walizek, a następnie zajrzał do szafek. No tak, jego troskliwa siostrzyczka dokończyła robotę za niego. Tylko dlaczego? Przecież wcale jej o to nie prosił. Nie zależało mu czy te ubrania będą w walizkach czy szafkach i tak nie zamierzał zbyt często przebywać w domu. Chyba, że w celu przeszukania wszystkich pomieszczeń i znalezienia jakichś wskazówek dotyczących magicznego przedmiotu, o którym opowiedział mu Ned. Dzisiejszy dzień był idealnym, aby zrealizować plan. Dom stał opustoszały. Nawet nie było w nim Selene co bardzo zdziwiło Drake'a. Dokąd mogła pójść jego siostra? Przecież w ogóle nie znała Londynu?? Z tymi wszystkimi pytaniami kłębiącymi się w jego głowie, Drake odnalazł ostatnią paczkę, którą zabrał ze sobą przed wyjazdem. Odczuł nieopisaną ulgę. Wreszcie mógł posmakować tej trucizny, która raniła jego płuca. Wyszedł z pokoju i bacznie zaczął przyglądać się długiemu korytarzowi, który się przed nim rozpościerał. Drake posiadał bardzo dobrze rozwiniętą orientację w terenie, więc przechadzki po tym ogromny domostwie to był dla niego pikuś. Z każdym przebytym dystansem, chłopak rysował w swej głowie mapę, aby jak najdokładniej zapamiętać rozmieszczenie wszystkich pomieszczeń, a było ich na prawdę bardzo wiele. Młody chłopak był przekonany, że w tej rezydencji znajdują się ukryte przejścia, jak to często bywało przy tak starym budownictwie. Im dłużej przemierzał korytarze i sprawdzał kolejne pokoje nie był przekonany co do tego, by szkatułka mogła leżeć sobie gdzieś na widoku. To było sprawą oczywistą. Jeżeli ten przedmiot był ukryty gdzieś w tym domostwie to na pewno było to jakieś tajne i ukryte miejsce. Jego własne nogi doprowadziły go do jeszcze innego podłużnego korytarza. Jego lewa ściana pokryta była mnóstwem okien i drzwi co dawało nieziemski efekt. Za oknami było widać przepiękny ogród, w którym znajdowały się przeróżne kwiaty i krzewy. Młody chłopak podszedł do jednego z okien i rozejrzał się po ogródku. Było gromny. Na środku znajdowała się mała fontanna otoczona ławeczkami, a w oddali Drake zauważył altankę. Chciał wyjść na zewnątrz, lecz usłyszał jakiś dźwięk. Ktoś właśnie wchodził do domu. Chłopak nie mógł dopuścić do tego, by przyłapano go na myszkowaniu, więc pędem udał się w stronę pokoju. Niech to szlag! Musieli wrócić w takim momencie?? W sumie to i tak niczego konkretnego nie udało mu się ustalić, ale może gdyby szukał dalej, może udałoby mu się natrafić na jakiś trop. Tymczasem Drake leżał niedbale na łóżku w swoim pokoju i czekał aż szum, który wywołała jego rodzinka ustanie. Nagle posłyszał zbliżające się kroki. Momentalnie wstał z łóżka i przybrał wyprostowaną pozę. Właśnie, do pomieszczenia weszła najbardziej znienawidzona przez Drake'a, osoba w tym domostwie. Stanął przed nim i spojrzał na niego oskarżycielskim wzrokiem.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...