3.

73 18 10
                                    

******

Na dworze było pochmurniej niż zwykle. Niebo osnute grubą warstwą chmur, nie przepuszczało nawet najmniejszego promyczka słońca. Taka pogoda nie wadziła Drake'owi, wręcz przeciwnie, napawała go czymś w rodzaju ukrytej melancholii i inspiracji, którą później przelewał na papier w postaci wierszy, bądź utworów muzycznych. Cały dzień spędził na rozmyślaniu i pisaniu, nie poddając się tej sennej aurze, w której spowita była cała szkoła oraz wszyscy uczniowie. Drake nie narzekał. Po skończonych zajęciach zamierzał udać się do miasta, aby poszwendać się trochę wśród ulic i poznać nowe miejsca, które później mógłby wykorzystać jako kryjówki, gdy będzie mu źle i zapragnie ukryć się przed światem. Wyszedł na zewnątrz opatulony w czarną kurtkę, bez czapki czy szalika, które stanowiły podstawowe wyposażenie każdego ucznia, o tej porze roku. Nie rozglądając się zbytnio szedł na przód, nie zawracając sobie głowy innymi studentami, czy też ich rozmowami. Wyciągnął paczkę papierosów marki Kent, którą nabył całkiem niedawno w jednym z miejskich kioseczków. Może ich smak nie był najlepszy, w porównaniu do marek, które wcześniej miał okazję skosztować, niemniej wybrał ją ponieważ miał ogromną ochotę zapalić, a sprzedawczyni nie miała innych na stanie. W swoim życiu zapamiętał jedną całkiem ciekawą markę papierosów, którą miał okazję kiedyś spróbować. Papierosy Death, posiadały ciekawe opakowanie, które idealnie trafiało w jego zbzikowany gust. Czarne pudełeczko z czerwoną czaszką i skrzyżowanymi za nią piszczelami. Papierosy stworzone dla niego i jeszcze ta nazwa - śmierć. Każdy kto zapalił takiego papierosa, poczuł oddech kostuchy na swych plecach, która czeka gdzieś na za rogiem na takich nałogowych palaczy, niosąc w darze raka płuc, albo problemy z oddychaniem. Brunet nie musiał przejmować się takimi sprawami, jego one nie dotyczyły. Niestety ową truciznę wycofano z rynku, może to i nawet lepiej. Drake odpalił jednego papierosa i mocno się zaciągnął, czując ten szczypiący i gryzący dym w gardle. Splunął na ziemię i ruszył do przodu, nie myśląc o niczym, lecz nagle spostrzegł kogoś, kogo nie spodziewał się zastać w tym miejscu (to znaczy o tej porze. Chłopak sądził, iż kolega poszedł na jakiegoś browarka z kumplami, po skończonych zajęciach). Siedział zgarbiony, jakby na swych plecach trzymał ciężar całego świata i tępo patrzył w ziemię. Jego jasne włosy ukryte pod czapką opadały mu na czoło, przysłaniając zmarszczone czoło blondyna, lecz Drake wiedział, że chłopak nad czymś myślał, gorączkowo się zastanawiał. Odziane w rękawiczki dłonie, zaciskał na szelce od plecaka, który leżał przed nim, na ośnieżonej trawie. 

Coś go dręczy. Tak, jak ciebie mój przyjacielu. Ten młody człowiek wie, że życie nie jest łatwe i przyjemne. 

Drake pokiwał głową na słowa Dagona. Demon od pewnego czasu uspokoił swą moc i niszczycielskie zapędy. Stał się spokojny i potulny. Czasem otwarcie rozmawiał z Drake'iem. Czasem nawet odzywał się w nieoczekiwanych momentach, doradzał i prowadził rozmowę z młodym wampirem, a brunet chętnie z nim dyskutował (oczywiście w myślach). Drake zmarszczył czoło i udał się w stronę siedzącego młodzieńca. Coś kazało mu podążyć właśnie w tamtą stronę. To było dziwne, jak na kogoś kto za wszelką cenę starał się unikać kontaktów z ludźmi. Teraz wyglądało to tak, jakby Drake szukał właśnie takiego zbliżenia. Może zaczął oswajać się z myślą, iż ludzie stanowią nieodłączną część tego świata i chcąc nie chcąc musiał do nich przywyknąć, nauczyć się z nimi rozmawiać, choć to zadanie mogło okazać się bardzo trudne. Młody wampir przystanął w miejscu, gdzie kończyła się ławka i spojrzał na pochylonego blondyna. Ten nawet nie uniósł swej głowy, by zaszczycić wzrokiem przybyłego kolegę. Drake postanowił odezwać się pierwszy, po raz kolejny poczuł to dziwne mrowienie, łaskoczące go od środka. 

- Zgubiłeś drogę do domu?

Jasnowłosy kolega powolutku wyprostował się, lecz nie przyjął luźniejszej postawy. Jego mięśnie wciąż były spięte, co zaniepokoiło Drake'a, lecz nie chciał wycofywać się z rozmowy. Uniósł papierosa i włożył jego koniuszek do ust. Chris spojrzał na niego zamglonym wzrokiem. 

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz