ROZDZIAŁ 43

218 24 9
                                    

- Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniliśmy. Choć uściskam cię jeszcze raz. - młody chłopak o włosach w odcieniu dojrzałego zboża, przytulał do siebie zaskoczoną, a zarazem rozbawioną zachowaniem chłopaka, brunetkę.

- Chris, daj jej żyć. Dopiero co wróciła do szkoły, a ty już ją maltretujesz... - blondynka uniosła swe brwi w geście udawanego oburzenia.

- Właśnie Chris, odejdź, teraz moja kolej. Jeszcze nie powitałem naszej koleżanki.

Chłopak o latynoskich rysach twarzy podszedł do Chrisa i poklepał go po plecach.

- Ja pierwszy ją zauważyłem, poza tym od dziś będę jej ochroniarzem. - licealista odkleił się już od dziewczyny i dumnie wypiął pierś do przodu.

- Sorry stary nie chcę cię obrażać , ale nie nadajesz się na ochroniarza. – młody Latynos uśmiechnął się głupkowato pod nosem.

- Tak? A to niby dlaczego? - blondyn spojrzał na swego kolegę z irytacją wymalowaną na twarzy.

- Jesteś zbyt, no nie wiem jak to powiedzieć... - chłopak zaczął się głośno śmiać.

- Odejdźmy trochę na bok, zaczyna się. - dziewczyna o blond włosach złapała swą koleżankę za łokieć i podprowadziła ją pod ścianę. Obie przypatrywały się chłopakom, którzy udawali, że biją się nawzajem. W rzeczywistości lekko się popychali, śmiejąc się przy tym do rozpuku.

- Chłopcy, przestańcie. Kocham was tak samo i oboje możecie być moimi ochroniarzami, jeśli tylko tego chcecie. - Karina podeszła do dwójki chłopaków i uśmiechnęła się szeroko.

- Tak jest sir, jakie rozkazy? - jeden z chłopaków o ciemniejszym odcieniu karnacji zasalutował jak żołnierz swemu generałowi.

- Yves, nie kradnij mi mojego stanowiska. - Chris wtrącił się w wymianę zdań pomiędzy Kariną a Latynosem robiąc przy tym naburmuszoną minę skrzywdzonego dziecka.

- Bo co mi zrobisz? - chłopak rzucił to pytanie z szerokim uśmiechem na twarzy.

- To...! - młodzieniec o blond włosach rzucił się w stronę kolegi i wyrwał mu butelkę z jego ulubioną wodą, po czym zaczął biec wzdłuż długiego, szkolnego korytarza.

- Ejjj...!! Oddawaj..!!

Yves pobiegł za kolegą próbując go dogonić.

- Dzieci. - blondynka stojąca pod ścianą parsknęła śmiechem i wywróciła oczami. Jej ciemnowłosa znajoma uczyniła to samo.

- Ja też za wami tęskniłam, nawet nie wiesz jak bardzo. - brunetka uśmiechnęła się łagodnie do stojącej naprzeciw niej znajomej.

- Czuję się winna i wiem, że powinnam Cię przeprosić... - Coralin skrzywiła się ze smutku i dręczącego ją poczucia winy.

- Daj spokój, to niczyja wina, zresztą nie mówmy już o tym.

- W porządku, tak na marginesie to jak się czujesz? - Coralin spojrzała na przyjaciółkę z prawdziwą czułością wymalowaną w jej błękitnych tęczówkach. Karina mimowolnie uśmiechnęła się na widok strapionej koleżanki. Wiedziała, że Coralin była z nią zupełnie szczera i to bardzo radowało Karinę. Ta blondynka była jej najlepszą przyjaciółką, siostrą, której nigdy nie miała. Brunetka była przekonana, że może powierzyć jej nawet swój największy sekret. Robiło jej cieplej na serduszku, gdy zdawała sobie sprawę, że ma przy sobie taką osóbkę.

- Bardzo dobrze.

- A ten opatrunek, kiedy Ci go zdejmą? - Coralin wskazała palcem na zawinięty na szyi dziewczyny, biały bandaż.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz