ROZDZIAŁ 51

174 21 22
                                    

- Pieprzony Michael, pieprzona szkoła, pieprzone koszmary, pieprzone życie... - młody wampir przemierzał szkolny korytarz, mrucząc sam do siebie i marszcząc wściekle brwi. Przypominał, w tym momencie, boga zemsty, poszukującego swej ofiary. Biada temu, kto ośmieliłby się stanąć teraz na jego drodze. Na całe szczęście, nie znalazł się ani jeden ochotnik, który zechciałby przerwać jego wędrówkę, przez długi, szkolny korytarz. Uczniowie szybko odskakiwali na bok, posyłając mu niewinne, bądź przestraszone spojrzenia. Wciąż pamiętali o wydarzeniu w stołówce, którego głównym aktorem był nie kto inny, jak Drake Parker. Chłopak lekko wykrzywił usta, w dziwacznym uśmieszku. Czuł, że coraz bardziej nienawidzi tej szkoły i osób, które w niej przebywają, no może z wyjątkiem jednej. Nie potrafił odnaleźć też, żadnych przyjemnych epitetów, którymi mógłby opisać i scharakteryzować to miejsce, na usta cisnęły mu się same przekleństwa, co jeszcze bardziej go rozsierdzało. Ze złości i poirytowania, rzucił na ziemię swój plecak. Nie zamierzał go szanować, zresztą nie nosił w nim żadnych książek, bo i po co? I tak nie będzie się starać, nie będzie odgrywał roli, dobrego, przykładnego i potulnego ucznia. Usiadł na ławce, obok której niezgrabnie upuścił czarny plecak. Siedział z rozłożonymi nogami i opartą głową o ścianę. Tępo wpatrywał się w sufit, którego kolor ani trochę nie był spokrewniony z bielą. W zamyśle chłopaka przypominał raczej odcień, szarego, brudnego śniegu, oznaczonego żółtymi plamami przez czworonożnych przyjaciół. Przyjaciele, pfff... Drake swego czasu miał psa, gdy był jeszcze człowiekiem, lecz zwierzę to dość szybko zachorowało i zdechło. Chłopak nie miał wątpliwości, iż jego śmierć nie była przypadkowa, jednakowoż w tej chwili nie obchodziło go to, ani trochę. Miał poważniejsze problemy na głowie, jak choćby koszmary, które miały negatywny wpływ na jego psychikę i egzystencjalne samopoczucie. Nawet teraz, gdy był całkiem trzeźwy i nie śnił, słyszał te potworne, demoniczne jęki, które przyzywały go, za każdym razem, gdy zamykał oczy. To było okropne. Wcześniej miewał złe sny, lecz nigdy nie były one tak wyraźne i męczące. 

- Nie mogę tak dłużej żyć... - wampir zwiesił swą głowę i objął ją rękoma. Czuł, że pulsuje, z każdą jego myślą. Miał wrażenie, iż zaraz wybuchnie. Był bardzo zmęczony, lecz cóż miał zrobić? Nie mógł udać się na skargę do swej przyszywanej rodziny, ponieważ od razu zaczęliby go oskarżać. 

Sam zgotowałeś sobie taki los, jak sobie pościelesz tak się wyśpisz... 

Te przeklęte głosy nie dawały mu spokoju i chłopak nie wiedział już, czy to wszystko dzieje się za sprawką demona, którego podarował mu Ned? A może to duchy jego przeszłości nawiedzają go i domagają się sprawiedliwości? Pozostawała jeszcze ostatnia opcja, związana z więzią, którą chłopak wytworzył całkiem przypadkowo. Nie podejrzewał, że jego życie nabierze, takiego rozpędu. 

A może po prostu jestem świrem i powinienem się leczyć w jakimś psychiatryku, dla obłąkanych wampirów z trudną przeszłością. 

Chłopak uniósł swą głowę i podparł ją na rękach. Jego powieki robiły się coraz cięższe, a obraz przed oczami zamazywał się. Co jakiś czas usilnie mrugał, by nie stracić widoku. Pewnie wyglądał teraz tak, jakby był pod wpływem jakiegoś mocnego zielska. 

- Ocknij się... - zaczął lekko bić się po twarzy, po czym pomyślał, iż łyk świeżej, gorącej krwi, mógłby pobudzić go do działania.

I życia. 

Uśmiechnął się tępo, po czym wyciągnął z leżącego na ziemi, plecaka, butelkę wody, której zawartość pochłoną za jednym razem. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że był tak bardzo spragniony. Chyba będzie musiał dziś zapolować, krew z foliowych woreczków, już mu nie wystarczała. W pewnym momencie jego zmysły się wyostrzyły i poczuł znajomy sobie zapach, który na krótką chwilę zawrócił mu w głowie. Nie musiał długo jej szukać. Wypatrzył ją pośród tłumu, stojącą naprzeciwko złotowłosej koleżanki, która pokazywała jej coś na swoim telefonie. Brunetka miło się do niej uśmiechała i co jakiś czas zakładała za ucho niesforny kosmyk, który ciągle powracał na swe pierwotne miejsce. Drake zagapił się na dziewczynę i utkwił wzrok w jej obliczu. Pewnie, gdyby dziewczyna to zauważyła, pomyślałaby, że chłopak postradał rozum. Na szczęście, brunetka o imieniu Karina, nawet nie spojrzała na siedzącego pod ścianą wampira i ochoczo dyskutowała ze swoją rówieśnicą, na jakiś bzdurny temat. Drake niechętnie odwrócił oczy, gdyż zdawało mu się, że ciało dziewczyny zaczyna lśnić, przyjemną dla oka, poświatą. Był pewny, że zwariował. Nagle wyczuł, że ktoś usilnie mu się przypatruje. To palące uczucie dyskomfortu odbiło się na twarzy młodzieńca. Z wymuszoną powagą, skierował głowę w stronę dziewczyny, która wręcz pożerała go wzrokiem. Jej oczy były dzikie, zachłanne, jakby płonęły z pożądania? Drake nie za bardzo potrafił to odczytać. Szybko odwrócił głowę, mając nadzieję, iż dziewczyna go zignoruje, jednakowoż ona postąpiła inaczej. Poprawiła na sobie obcisłą bluzeczkę z ogromnym dekoltem, który ukazywał jej okrągłe i nabrzmiałe piersi, po czym krokiem modelki ruszyła w stronę chłopaka, kołysząc przy tym biodrami. Drake spuścił wzrok i zaczął prosić, by jakiś piekielny czort przybył mu na ratunek i zabrał go ze sobą do piekła, jednakże tak się nie stało. Chłopak pomyślał ze smutkiem, iż będzie musiał sam sobie jakoś poradzić. Była już bardzo blisko. Jej mocne, cukierkowe perfumy owionęły sylwetkę wampira, przyprawiając go o mdłości. Dobrze, że nie zjadł śniadania, bo pewnie teraz zwrócił by wszystko na oczach całej szkoły. Mocno zacisnął zęby, by nie wypuścić niechcianego jęku. 

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz