2.

218 26 15
                                    

Już dawno nie czuł się tak podle, jak nic nie znacząca i bezwartościowa forma życia, która błąka się po tym świecie jak duch, a jej egzystencja to jedna wielka pomyłka. W końcu był w stanie zdefiniować uczucie pustki, która wypełniała każdy zakamarek jego ciała. Czuł, że pod tą marną ludzką skorupą niczego nie ma, a jeśli nawet było to odeszło już w zapomnienie, wraz z ostatnimi pamiątkami po jego zmarłej, ludzkiej rodzinie. Myślał, że poprzednie problemy, z którymi musiał się zmagać były piekłem. Bardzo się mylił. Dopiero teraz zaczął przeżywać prawdziwą gehennę. Jego myśli i ciało konsumowane były przez ciemność, a mrok rozwierał przed nim ramiona jak najlepszy przyjaciel. Nawet nie wiedział czy będzie jeszcze w stanie kiedykolwiek odbić się od tego przeklętego dna. Usiadł na brudnym, mokrym chodniku prowadzącym w głąb jakiejś ciemnej i nieuczęszczanej przez ludzi uliczki. Pragnął, by jego ciało się zdematerializowało, by już nigdy więcej nie musiał oglądać tego świata i innych ludzi. Nienawidził wszystkich za to co go spotkało, nienawidził Boga, za to, że nigdy nie wysłuchiwał jego próśb i opuszczał go w najgorszych momentach, lecz najbardziej nienawidził samego siebie. Nie wiedział jak teraz będzie wyglądać jego życie, jak spojrzy sobie w twarz. Rola rynsztokowego szczura już nie była dla niego tak atrakcyjna jak kiedyś. Ukrył swą brudną od zakrzepłej krwi, błota i zaschniętych łez twarz pomiędzy kolanami. Uczucie bólu i pustki sprawiało, że miał wrażenie, iż zaraz oszaleje. Nie płakał już, nie potrafił wydobyć z siebie ani jednej czystej łzy. Wiedział, że i tak nie będą krystaliczne. Łzy pochodzą z wnętrza serca, są jak krew, która wypływa ze zranionej duszy. Drake nie miał duszy. Już dawno sprzedał ją na usługi swego fałszywego zbawiciela. Uniósł swe popuchnięte od żalu i braku snu oczy, po czym spojrzał w niebo. Zanosiło się na deszcz. Nawet pogoda nie potrafiła być wesoła, gdy on znajdował się w pobliżu. Świat jakby zwalniał tempa i nabierał szarych barw. Tak było od samego początku i miało pozostać już na zawsze, aż do końca tego marnego świata. Drake przetarł znużone oczy. Czuł się zdezorientowany i zagubiony. Nie miał pojęcia, która jest godzina, jaki jest dzień, miesiąc. Nie wiedział już nic. Siedział na ziemi, skulony jak embrion i z przymkniętymi powiekami rozmyślał o tym co było kiedyś i już nigdy nie wróci. Gdyby mógł, chętnie cofnąłby czas, gdyby mógł urodził by się jeszcze raz, albo postarał się o to, by zginąć w obozie koncentracyjnym z rodziną, a teraz już nic nie miało dla niego znaczenia. Wszystko odeszło bezpowrotnie. Kolejny raz obudziła się w nim myśl i chęć, by targnąć się na własne życie i ukrócić te męki, z którymi był zmuszony zmagać się co dnia. Podniósł się z ziemi, ale nie miał siły, by ruszyć się gdzieś dalej. Oparł się plecami o zimną, betonową ścianę bloku. Jakież by to było szczęście, gdyby teraz mógł stać się częścią tego budynku. Przynajmniej kamień nic nie czuje. Może właśnie powinienem taki być? Pomyślał Drake. Nagle coś w niego uderzyło. To było niesamowite. Nie były to żadne myśli, nawet nie było to nic materialnego. To jakieś bodźce zewnętrzne, coś w rodzaju zapachu i to nie byle jakiego zapachu. Młody wampir uniósł podbródek do góry, tak jak Ned to czynił, gdy węszył swą ofiarę i zaczął napawać się tą niespotykaną wonią. Dla Drake'a była jak balsam dla poszarpanego serca i pokrytego bruzdami ciała. Całkowicie poddał się temu zapachowi. Jego ciało oszalało na jego punkcie. Pragnął go zdobyć za wszelką cenę, nawet gdyby miało to być ostatnie polowanie w jego życiu. Czuł, że ta krew jest idealna dla niego. Czysta, nieskalana żadnym alkoholem, papierosami, czy używkami i to podobało mu się w tej krwi najbardziej. Był ciekaw, kto jest właścicielem tego rozkosznego zapachu, który zbliżał się w jego stronę coraz szybciej. Wiedziony impulsem wychylił się nieznacznie z ciemnej alejki, tak by mrok zakrywał jego sylwetkę i twarz. Swymi krwistoczerwonymi oczami spojrzał w kierunku, z którego dochodziła intensywna woń i ujrzał ją. Szła wesołym krokiem, cały czas uśmiechając się od ucha do ucha i przekomarzając z jakąś dziewczyną, która była mniej apetyczna od niej. Drake wyczuł, że lubi sobie używać. Nie była grzeczną dziewczynką, a tamta druga? Boski ideał, piękna buzia, długie falowane brązowe włosy, anielskie oczy, zniewalający uśmiech, długie nogi i zgrabne biodra, a co najważniejsze nie była skalana, to znaczy, że jeszcze nikt nigdy nie ingerował w jej zapach, tym bardziej była dla niego atrakcyjniejsza. Chłoną jej zapach i wygląd jak gąbka wodę. Analizował każdy centymetr ciała, nie chciał niczego przegapić. To było dla niego bardzo dziwne, a zarazem ekscytujące doświadczenie. Jeszcze nigdy nie postrzegał żadnej kobiety w ten sposób. Musiał ją mieć i to natychmiast. Zrobi wszystko, by dostać tę ożywczą dla niego substancję. Dziewczyny na chwilę zatrzymały się. Jedna z nich podeszła do sklepowej witryny. Drake lekko wychylił się z mroku, by móc lepiej obserwować poczynania dziewcząt. Gorączkowo o czymś dyskutowały śmiejąc się przy tym. Potem jedna z dziewczyn, ta o blond włosach zaczęła tańczyć, jakby pogryzło ją stado mrówek. Drake przechylił głowę na bok. Nic z tego nie rozumiał, lecz gdy usłyszał śmiech brunetki coś w jego sercu się poruszyło. Momentalnie jego wzrok powędrował na ciało dziewczyny. Była taka beztroska i niewinna. Szkoda, że ktoś zamierzał wkrótce pozbawić ją tego życia. Usłyszał jak jakiś mężczyzna gwiżdże w ich stronę i krzyczy, by zrobiły coś więcej. Młody wampir nie wiedząc dlaczego poczuł ogromną wściekłość. Najchętniej złapałby tego fagasa i wyrwał mu ręce z tego żałosnego ciałka. To jego zdobycze, nie tego żałosnego człowieczka!! Obie dziewczyny ruszyły z miejsca i pędem puściły się przez chodnik. Drake poczuł ukłuciu strachu i paniki. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że już nigdy więcej nie powącha tego zapachu i nie skosztuje tej ambrozji dla wampirów. Nie myśląc dłużej uczynił to samo co dziewczęta, tylko że biegł drugą stroną i raczej starał się to robić bezszelestnie i w cieniu, by nie narażać się na ukradkowe spojrzenia ludzi. Po chwili nastolatki przestały biec i poruszały się już normalnym tempem, dzięki któremu wampirowi było lepiej je śledzić. Rozmawiały o różnych babskich bzdurach i planach, które miały na przyszłość. Obie były bardzo zadowolone z życia. To jeszcze bardziej rozsierdzało Drake'a. Nie cierpiał, gdy ktoś nadmiernie lubował ten marny żywot. Młode dziewczyny zatrzymały się przy jednym z londyńskich mostów. Drake zatrzymał się w odpowiedniej odległości, by móc podsłuchać rozmowę i równocześnie pozostawać w cieniu. Brytyjki nawzajem się uściskały i rozdzieliły się. Taki zwrot akcji działał na korzyść chłopaka. Głównie zależało mu tylko na jednej z tych dziewcząt. Ta druga nie była mu do niczego potrzebna, jej krew w odczuciu wampira była pospolita. Podążył już bardziej śmiałym krokiem za dziewczyną, wciąż pilnując się, by zachować odpowiedni dystans, lecz przychodziło mu to z ogromnym trudem. Jego ciało pragnęło dotknąć ciała dziewczyny. Jego zęby pragnęły zatopić się w tej delikatnej i różowej szyi. Umysł krzyczał z rozpaczy, iż jeszcze nie może doznać tej rozkoszy. Każda komórka popychał go na przód, w stronę młodej Brytyjki. Dziewczyna najwidoczniej nie była świadoma niebezpieczeństwa, gdyż zapięła szczelniej kurtkę i swobodnym krokiem poruszała się po moście. Musiała bardzo dobrze znać te okolice. To pewnie były jej rodzinne strony. Gdy wreszcie przeszła most skierowała się na chodnik, a następnie przeszła po pasach i stanęła na jednym z dużych przystanków. A więc czekała na autobus, nie była z tej dzielnicy, pomyślał młody wampir. Obserwował zachowanie dziewczyny. Gdy utwierdził się w przekonaniu, iż brunetka nie zamierza zmienić już zdania, wychylił się z mroku i również przeszedł po pasach. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bał. Jego leniwe dotąd serce, zaczęło przepompowywać tyle krwi na raz, iż chłopak miał wrażenie, że zaraz padnie trupem. Na całe szczęście, ludzie zbytnio nie zawracali sobie nim głowy. Małoż to było takich jak on w Londynie? Ponownie skierował się pod ścianę jednego z budynków z dala od ludzi i czekał. Brunetka wyciągnęła telefon komórkowy z torebki i zaczęła go przeglądać, co chwilę się przy tym uśmiechając. Młody wampir był ciekaw co wywołuje taki promienny uśmiech na jej twarzy. Szkoda, że jej martwe usta już nigdy nie ułożą się w takim geście. Nagle podjechał jakiś autobus. Drake spostrzegł, że dziewczyna do niego wsiada. On również musiał to uczynić. Poderwał się z miejsca i wgramolił się za innymi wchodzącymi do pojazdu ludźmi. Wszyscy patrzyli na niego tak, jakby urwał się z choinki, marszcząc przy tym nos i posyłając mu pogardliwe spojrzenia. Jedyną osobą z tego tłumu, która go nie osądzała była właśnie upatrzona przez niego ofiara. Nawet nie raczyła na niego spojrzeć, choć Drake pragnął by ich oczy spotkały się na ułamek sekundy. Chociaż, może gdyby spojrzał w jej oczy ujrzałby tam coś co odwlekłoby go od jego szarlatańskiego planu. Spuścił wzrok, by nie musieć dłużej patrzeć na tłum otaczających go ludzi i oczekiwał przystanku, na którym mają wysiąść. W tym czasie dziewczyna wykonała telefon, zawiadamiając kogoś, że niedługo będzie w domu, po czym się rozłączyła. Nagle nadszedł ten upragniony moment. Brunetka poderwała się z miejsca i podeszła do drzwi autobusu. Drake uczynił to samo. Nie ściągając na siebie dodatkowych podejrzeń zaczekał spokojnie, aż dziewczyna nieznacznie się oddali i ponownie rozpoczął swą wędrówkę wiedziony tym rozkosznym zapachem. Dziewczyna skręciła w ulicę, w której było już mniej latarni, ale coraz więcej domów mieszkalnych. Drake pomyślał, iż to odpowiednia chwila by wcielić w życie plan. Nienaturalnie szybkim krokiem podszedł do dziewczyny i znalazł się zaraz za nią. Ona nawet nie zorientowała się, gdy wampir zaszedł ją od tyłu i chwycił z całych sił w pasie. Dziewczyna nie zdążyła krzyknąć, gdyż chłopak zatkał jej usta swą dłonią i zwinnym ruchem przeniósł ją za tyły jakiegoś domu. Czyn, na który się targnął był szalenie niebezpieczny zważywszy na rejon, w którym go dokonywał, ale to już się nie liczyło. Już nic nie było ważniejsze od tego zapach i krwi, która była gotowa na wyciągnięcie jego kłów. Brunetka nie dawała za wygraną, choć czuła, że napastnik jest dużo od niej silniejszy, nie chciała tak łatwo się poddać. Wiła się i skakała, próbując przy tym krzyczeć.

- Uspokój się suko. - Drake miał tego dosyć, więc wysyczał zachrypniętym głosem. Był tak głodny i oszołomiony, że aż nie poznał własnego głosu. Czuł jak ciało dziewczyny tężeje ze strachu. Chyba przeczuwała co ją czeka. Wampir wyciągnął scyzoryk, który nosił zawsze w spodniach i uniósł go na wysokość szyi dziewczyny. Ostrze zabłysło w ciemności, odbijając przytłumione światło jednej z pobliskich latarni. Brunetka na widok ostrza zaczęła jeszcze bardziej się wiercić i płakać. Choć krzyk nie przynosił żadnego rezultatu, Drake czuł, jak dziewczyna podejmuje coraz to nowsze próby, by wydobyć z siebie jak najgłośniejszy dźwięk. Drake przyłożył chłodne, metalowe ostrze do jej szyi i drżącą dłonią zrobił nacięcie. Przy tak intensywnym zapachu zaczął tracić kontrolę nad własnym ciałem, a nie zdarzało mu się to już tak często jak kiedyś. Brunetka zaczęła popiskiwać i pojękiwać, gdy poczuła, że po jej ciele zaczyna płynąć pyszna, gorąca krew. O tak!! Młody wampir wreszcie doczekał momentu, w którym jego kubki smakowe zaspokoją swe pragnienie. Drake pochylił się gwałtownie nad ofiarą i przytknął język do rany. To było jak wybuch. Jakby jego ciało było tykająca bombą, która potrzebuje porządnego zapłonu, by wybuchnąć. Czuł, jak każdy wewnętrzny centymetr jego ciała tańczy z radości. Lizał coraz bardziej brutalniej, mocniej. Rozkoszował się tym, że osiągnął swój cel, że zabrał to co chciał uzyskać. Było mu dobrze. Pragnął, by ten stan trwał wieczność. Jego przyjaciel również się obudził, gdyż Drake czuł jak zaczyna wysysać energię z dziewczyny i kumulować ją w ciele chłopaka. Te wszystkie emocje spadły na niego tak, jak grom z jasnego nieba, iż nawet nie zauważył kiedy waleczna dziewczyna znalazła w sobie resztki sił i zacisnęła swe zęby na jego pokrytym przez rękawiczkę palcu. Materiał był na tyle cienki, że poddał się naporowi jej zębów, a co najważniejsze uczyniła to nawet jego własna skóra. Pomimo tego, że wampirza skóra była twardsza i odporniejsza na różnego rodzaju zadrapania, to jednak skóra na palcach pozostawała najcieńsza, dlatego dziewczyna lekko wysilając się mogła ją przegryźć. Drake nie zdawał sobie jeszcze sprawy do jakich konsekwencji, mogło doprowadzić to zdarzenie. Czar związany z piciem krwi młodej brunetki nagle prysł. Wampir poczuł ogromny ból, wymieszany z paniką, strachem i poczuciem winy. Chłopak nie wiedział co się dzieje. To na pewno nie były jego uczucia. Pod wpływem bólu, który zaczął odczuwać w całej głowie, szyi i palcu, czym prędzej odepchnął dziewczynę od siebie i złapał się za bolące miejsce. Ból był tak okropny, iż czuł że zaraz rozsadzi mu głowę. Uklęknął nad ciałem dziewczyny i wyczuł, że jeszcze żyje, nie ruszała się, gdyż zemdlała. Pewnie poczuła to co on. A niech to, oby tylko się nie połączyli. Słyszał o przypadkach ludzi, którzy zawiązywali swój los z krwiopijcami, ale takie historie nigdy nie kończyły się dobrze. Nie dokończył roboty, ale ten dziwny ból głowy nie pozwolił mu działać dalej.

- HEJ!!! - ktoś krzyknął z drugiego końca ulicy. Drake zorientował się, że jakiś obcy mężczyzna biegnie w ich kierunku. Spanikował. Nie oglądając się już więcej za siebie, poderwał się z miejsca i bardzo szybkim sprintem przemierzył całe osiedle, mając cały czas przed oczami ciało nieprzytomnej dziewczyny. Gdy wreszcie był już na tyle daleko, iż tamten mężczyzna nie mógł go dogonić, zatrzymał się i upadł na golenia. Był jak upadły anioł, który zamiast utrzymywać płomień na świecy życia, próbował go perfidnie zgasić.

😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈😈

Starset- Monster.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz