_ pół godziny wcześniej_
Dzień ledwo się zaczął, a Drake marzył już o tym, aby jak najszybciej się skończył. Michale cały czas o czymś rozprawiał, lecz młody wampir ani myślał, żeby go słuchać. Włożył do uszu słuchawki i w kółko wałkował swoje ulubione utwory, do momentu, w którym Mike gwałtownie zatrzymał swój samochód. Drake nie pomyślał o tym, by zapiąć pas przed wyruszeniem w podróż, dlatego też z całym impetem walnął w maskę rozdzielczą. Rozwścieczony z tego powodu wyciągnął słuchawki z uszu.
- Chcesz mnie zabić kretynie? - warknął niemiło w stronę brata.
- Chciałem tylko, żebyś zdjął wreszcie słuchawki. Nie reagowałeś na to co mówiłem, dlatego postanowiłem zastosować inne metody, ale mniejsza z tym. Jesteśmy już na miejscu.
Drake odwrócił się w stronę drzwi i wyjrzał przez szybę. Rzeczywiście, znajdowali się przed jakimś ogromnym, wyglądającym na dosyć zabytkowy, budynkiem, którego elewacja iskrzyła się białą barwą pod wpływem promieni słonecznych. Chłopak zmrużył oczy na widok budynku. Nie podobał mu się. Wyglądał jak jakiś koszmarny zamek z tych tanich horrorów, w których głupi bohaterowie sami narażają się na niebezpieczeństwo.
- Wysiadaj, mamy niewiele czasu.
Michael spojrzał na zegarek, następnie na brata i wysiadł z samochodu. Na zewnątrz poprawił jeszcze krawat i podążył w stronę drzwi pasażera. Otwarł je na oścież i gestem ręki zaprosił swego brata do wyjścia z tej żelaznej, aczkolwiek bezpiecznej dla Drake'a maszyny. Chłopak westchnął przeciągle i z ogromnym wysiłkiem wysunął się z pojazdu. Michael patrzył na niego z politowaniem w oczach. Kiedy ten chłopak wreszcie się czegoś nauczy i zrozumie, że to dla jego dobra.
- Nie traćmy więcej czasu. - Mike z uśmiechem na twarzy zwrócił się do młodszego braciszka i odwrócił się w stronę budynku.
- Po co tam ze mną idziesz? Nie wystarczy, że mnie tu przywiozłeś? Już możesz jechać, twoi ukochani pacjenci czekają.
Drake posłał Mike'owi niezadowolone spojrzenie i założył ręce na piersi. Miał już dosyć tej sytuacji. Nie miał ochoty użerać się z kolejną bandą niedorostków. Miał nadzieję, iż Michael sobie pójdzie, a wtedy będzie mógł zrealizować plan, który zrodziła jego wspaniała imaginacja.
- Wiem, że najchętniej byś się mnie pozbył, ale nie mogę pozwolić na twoją kolejną nieobecność. Zresztą obiecałem pani Bedford, że osobiście cię przywiozę. Na pewno już czekają na nas.
Michael ponownie zwrócił się w stronę budynku i ruszył prosto przed siebie.
- Idziesz? - obejrzał się jeszcze, by sprawdzić, czy zbuntowany chłopak podąża tuż za nim. Drake nie miał wyboru. Był zmuszony podporządkować się woli Michaela. Jednakże obiecał sobie, że to nie koniec. Może Michael zwyciężył tę bitwę, lecz następnym razem to Drake będzie na szczycie. Chłopak uśmiechnął się do siebie niczym czarny charakter z kreskówek i podążył za starszym bratem. Mike rozglądał się w koło i podziwiał tutejszą zieleninę i budownictwo. Drake szedł za nim z włożonymi rękoma w kieszeniach i ze znudzeniem w oczach przypatrywał się temu co otaczało gmach szkoły. Musiał dobrze poznać teren na wypadek, gdyby chciał kiedyś stąd uciec.
- Zanim wejdziemy mam do ciebie kilka uwag.
Mężczyźni stanęli pod ogromnymi schodami, które prowadziły do wejścia głównego. Młody wampir prychnął na słowa starszego pobratymca.
- Mam być grzeczny..? - chłopak zapytał z ironią w głosie.
- To też. Drake, chciałbym, żebyś zachowywał się przyzwoicie. Jesteś już dorosłym człowiekiem i mam nadzieję, że zaakceptujesz moje szczere intencje wobec ciebie. Nie chcę wyrządzić ci krzywdy, dlatego chciałbym cię prosić o miłe zachowanie wobec nie tylko twoich nowych wykładowców, ale też i uczniów, z którymi będziesz spędzał dużo czasu, lecz co najważniejsze nie wdawaj się w żadne bójki i nie wychylaj się za bardzo. Pamiętaj, że policja nadal cię szuka. - Michael ściszył ton do takiego poziomu, iż tylko Drake, lub jakaś inna nadnaturalna istota mogła go usłyszeć.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...