******
- Co to miało być!?
Niewielkie pomieszczenie, pokryte gładkimi płytkami w odcieniu kawy z mlekiem wypełnił głośny i zrzędliwy głos młodej blondynki. Karina obrzuciła koleżankę obrażonym spojrzeniem i nic nie rzekła. Wiedziała, że Coralin będzie się wściekać, ale trudno. Karina nie żałowała tego, że tańczyła z brunetem i z niczego nie musiała się spowiadać. Przecież nie popełniła żadnej straszliwej zbrodni a czuła się jak oskarżony zasiadający przed ławą przysięgłych. Coralin potrafiła być gorsza niż nie jeden sędzia.
- Dlaczego mu na to pozwoliłaś?!
Karina wreszcie nie wytrzymała. Spiorunowała koleżankę wzrokiem.
- O co ci chodzi?! Tylko tańczyliśmy!
- Oczywiście! Kari! Czy ty jesteś ślepa? Nie czułaś tego? Ja to wszystko widziałam. Te jego obleśne ruchy!
- Jakie ruchy? Nie obmacywał mnie po tyłku, ani nigdzie indziej więc o co ci chodzi?
Coralin położyła torebkę na umywalce. Dłonie jej drżały od nerwów. Najpierw postanowiła, że rozmówi się z koleżanką, a później poprawi makijaż.
- Może i nie, ale był blisko. To jego napastliwe spojrzenie, aż mam ciarki na skórze na samo wspomnienie. Gdybym cię nie odciągnęła to jak myślisz? Jak to by się skończyło, co? Najpierw pupa, potem piersi, wymiana śliny, a na sam koniec ujeżdżanie ogiera? To zawsze się tak kończy – Coralin złapała palcami za umywalkę. Uniosła wyżej brwi przez co na jej czole pojawiło się kilka rys. Wyglądała na zatroskaną, lecz w rzeczywistości Karina wiedziała, iż po prostu chciała zepsuć jej zabawę, gdyż nie lubiła chłopaka.
- Znalazła się pani ekspert. Może powinnaś uczestniczyć w tych chorych talk show'ach o problemach współczesnej młodzieży. Świetnie byś się do nich nadawała z tą swoją mądrością i doświadczeniem – Karina odrzekła opryskliwym tonem. Odwróciła się bokiem do Coralin i wpatrywała w lustro, udając, że poprawia włosy. W rzeczywistości zachowanie i słowa jasnowłosej przyjaciółki dotkliwie ją zraniły. Myślała, że Coralin kiedyś odpuści, lecz najwidoczniej ona nigdy nie zamierzała dać za wygraną.
- Wiem, że i tak mnie nie posłuchasz, ale powinnaś to przemyśleć. Zadurzyłaś się w nim, to normalne. Ale na dłuższą metę nic by z tego nie było. Zresztą, sama doskonale wiesz, że na pewno ma kogoś. Już nie pamiętasz? Nie tak dawno temu widziałyśmy go z jakąś długonogą pięknością. Sądzisz, że to jego koleżanka? Śmiem wątpić. Zwyczajne znajome nie zaprasza się na kawę i to do takiego miejsca. Otwórz wreszcie oczy, póki jeszcze nie jest za późno – Coralin urwała, marszcząc przy tym brwi. Patrzyła na koleżankę, której wzrok utkwiony w jednym punkcie nie wyrażał niczego prócz bezbrzeżnego smutku i świadomości, iż najlepsza przyjaciółka może mieć rację, a to zauroczenie, które spadło na nią, jak grom z jasnego nieba nie powinno nigdy stać się jej udziałem. Błękitne źrenice Kariny zaszkliły się od łez. Coralin westchnęła. Poczuła, że jest okropną przyjaciółką. Po raz kolejny zraniła osobę, na której bardzo jej zależało. Karina była dla niej, jak rodzona siostra, jak jej druga, dziewczęca połówka. Kochała ją tak mocno, jak mocno można kochać rodzinę. Zrobiłaby dla niej wszystko. No właśnie wszystko, bo nawet potrafiła sprawić jej dotkliwy ból. Karina zacisnęła powieki, po czym otworzyła je i spojrzała na zatroskaną i zafrasowaną Coralin.
- Może i masz rację, ale... ale nie chcę być sama rozumiesz? Jeszcze nikt, nigdy tak mi się nie podobał. Wiem, że to nie moja liga, że to facet nie dla mnie...
- Co ty mówisz? To nie tak Kari, ja... – Coralin weszła w słowo koleżance, lecz ta zbyła ją machnięciem dłoni.
- Poczekaj. Daj mi dokończyć – położyła swą delikatną dłoń, na odkrytym ramieniu dziewczyny. Coralin rozszerzyła oczy i pokiwała głową, a kilka kosmyków wydostało się z jej koka i podrygiwało wraz z poruszaną głową. Karina nabrała powietrza w płuca i kontynuowała monolog.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...