Selene wiedziała co się szykuje, że to już koniec. Chciała jakoś wyrwać się ze szponów tego potwora, ale nie mogła. Jeszcze ten okropny smród, fujjjj!!! Czy ten mutant wiedział, co to mydło? Z pewnością nieeee! Gdy ujrzała dziwne światełko ponad nimi z początku myślała, że to kolejna sztuczka Neda. Lecz po chwili światło zaczęło pulsować i rozszerzać się do niewyobrażalnych rozmiarów. Nagle wydało na świat energię, której Selene nie rozumiała. To działo się tak szybko. Potwór, który ją trzymał, pod wpływem energii padł sztywny jak kłoda na ziemię, a ona mogła się wyswobodzić. Widziała, z jaką prędkością fala światła podąża w stronę jej brata i Ned'a. Jakiś cichy głos w głowie podpowiadał jej, że to nie wróży nic dobrego. Skoro takie światełko potrafiło powalić zgraję upiorów to, co mogłoby zrobić z jej bratem. Nie zwlekając dłużej ruszyła w ich stronę. Nie miała konkretnego planu, ale chciała jakoś pomóc bratu, może go odciągnąć, albo coś. On nie był zły i na pewno nie zasługiwał na śmierć. Drake i Ned stali jak zaczarowani i nie mogli się ruszyć. Oślepieni magicznym światłem. Po chwili pędzące światło rozbiło się na miliony mniejszych światełek. Ned odskoczył do tyłu i owinął się w płaszcz ciemności, po czym zniknął. Drake natomiast stał w tym samym miejscu, co wcześniej oszołomiony tymi wszystkimi dziwnymi wydarzeniami, które miały miejsce. Nie zdążył zrobić uniku i maleńkie odłamki jeden po drugim wbijały się w jego pierś. Zanim upadł na ziemię Selene zdążyła go pochwycić. Osłoniła brata swym ciałem i zdała sobie sprawę, że te maleńkie światełka nie wyrządzają jej żadnej krzywdy. Wręcz przeciwnie, przyjemnie łaskotały i ocierały się o jej plecy. Chociaż miała na sobie kurtkę, czuła każde ich dotknięcie. Selene wzięła w ramiona nieprzytomnego brata i spojrzała mu w twarz. Był taki spokojny, wyglądał jakby spał. W rzeczywistości właśnie odszedł i to na zawsze. Umarł wewnętrznie i już nigdy nie będzie jej małym braciszkiem. Selene gorzko zapłakała. Jeszcze nigdy w życiu nie czuła tak nieznośnego bólu. Co teraz z nią będzie? Jak będzie dalej żyć? A jej ukochany brat? Jak sobie bez niej poradzi w mroku? Obawiała się tego wszystkiego. Nie znała odpowiedzi na żadne z postawionych przez siebie pytań. Ból po stracie bliskich jest ogromny, lecz śmierć przynajmniej daje pewność, że ta osoba znajduje się w lepszym świecie. Teraz Selene nie miała takiej pewności. Jej brat skazał się na najgorszy los z możliwych. Wolałaby, żeby umarł niżeli miał zatracić samego siebie w odmętach mroku.
- Selene!? - usłyszała za sobą zrozpaczony krzyk kobiety. To była Jane. Nie musiała się odwracać, żeby to wiedzieć. Ale skąd Jane wiedziała gdzie są?
- Oooo mój drogi Boże, nic Ci nie jest?? - kobieta, czym prędzej podbiegła do niej i uklękła przy niej i chłopaku. Jej piękna twarz wyrażała tyle emocji na raz. Smutek, strach, rozgoryczenie, ulgę. Piękna niegdyś twarz Jane przypominała udręczoną twarz męczennicy. Podkrążone, czerwone od łez oczy, rozmazany tusz i pomięte ubranie.
- Wszystko w porządku, ale nie wiem co z nim. - Selene zaszlochała i wskazała na chłopaka leżącego na ziemi z opartą głową na jej kolanach.
- Nieee... długo tak leży?? - Jane podniosła mimowolnie dłoń do ust. Zatkała je, by nie wydać z siebie jęku rozpaczy.
- Nie wiem. - Selene nadal płakała. Jane złapała ją za ramiona.
- Musimy zabrać go do domu.
- A co jeśli nie żyje??!!
Jane jeszcze nigdy nie zaobserwowała w Selene takiej rozpaczy.
- Michael musi go zobaczyć. - Jane ściszyła trochę ton z obawy, że ktoś może ich usłyszeć, lecz nikogo wokół nie było. Garstka wampirów, które napotkały na swej drodze ognistą kulę, zamieniły się w drobniutki proszek.
- On już nie jest sobą. Stał się jednym z nich. - wyszeptała Selene zachrypniętym od smutku głosem. Przeszklonymi oczyma wpatrywała się w jakiś ciemny punkt na ścianie. Nagle Jane poczuła ogromną odwagę i złość.
- Nie pozwolę Ci się teraz poddać! Słyszysz?! Zabieram was do domu i koniec dyskusji. Pomóż mi go podnieść. - beż żadnych oporów Jane uniosła się z ziemi i chwyciła za nogi Drake'a. Selene ostrożnie położyła jego głowę na podłodze. Obchodziła się z nim niczym z małym dzieckiem. Czule pogłaskała go i podniosła za ramiona.
- Jest cięższy niż się wydaje. - Jane próbowała rozładować napięcie i uśmiechnęła się blado w stronę Selene. Ta nawet nie zareagowała na jej słowa. Nadal wpatrywała się w pustkę. Wpakowały chłopaka do samochodu. Zapięły mu pasy, żeby zbytnio się nie przemieszczał w trakcie jazdy i ruszyły w stronę budynku, który zamieszkiwały. Nie mogły go nazwać domem. Nigdy nie mogły tak o nim mówić, a przecież jeszcze niedawno pełnił on takie funkcje. Drake miał rację co do jednego, że nie należy się przyzwyczajać. Ludzie i rzeczy szybko odchodzą i niszczeją a później pozostają tylko zbędne wspomnienia i smutek, które ciążą niczym niepotrzebny balast. Może dlatego wybrał tę drogę, by nie pamiętać zgubnej przeszłości, która spowijała każdy jego dzień. Jane nie odezwała się ani słowem podczas drogi. Selene również milczała i wpatrywała się w krajobraz za szybą samochodu. Obie doskonale wiedziały jakie piekło czeka na nich w ich przysłowiowym domu i żadna z nich się nie myliła.
*********************************************************************************************
Audiomachine- Red Sorrow.
:(
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...