10.

69 19 4
                                    

Dziewczyny miały z niego niesamowitą polewkę, a Drake również rozbawiony, podśmiewał się pod nosem.

- Nie wiedziałam, że potrafisz tak dobrze śpiewać. Brałeś kiedyś jakieś lekcje?  – blondynka obdarzyła go lekkim uśmiechem, co zbiło chłopaka z tropu. Niedawno próbowała go poniżyć i ośmieszyć, a teraz skierowała do niego całkiem normalne i neutralne pytanie. Aż dziwne. Brunet włożył dłonie do kieszeni i z obojętnym wrazem twarzy odpowiedział.

- Nie. Siostra twierdzi, że mam talent. Czasem razem coś komponowaliśmy.

- Komponowaliście? Grasz na jakimś instrumencie?  – blondynka wydawała się być poważnie zainteresowana tym tematem. Drake nie wyczuł w jej głosie, ani nie dostrzegł w jej osobie czegoś, co kazałoby mu sądzić, iż dziewczyna mogłaby odnosić się do niego lekceważąco. Drake zacisnął pięści. Zbyt łatwo szło mu zdradzanie własnych tajemnic. Przygryzł subtelnie wargę, po czym ją wypuścił.

- Tak. Kiedyś grałem na gitarze, ale przestałem, jakiś czas temu. Może kiedyś do tego wrócę – spuścił głowę i uśmiechnął się sam do siebie. Może dziwnie to wyglądało, ale nieprzyjemne myśli nawiedziły go i ponownie uczyniły legowisko z jego podświadomości. Przypomniał sobie dzień, w którym dostał od siostry swoją pierwszą gitarę. Gdy uczyła go na niej grać, a on później sam wyszukiwał nowe chwyty i przyswajał je, by później móc pochwalić się przed nią, że wykonał ciężką, samodzielną pracę. Wówczas pragnął, by ktoś go pochwalił i docenił za powzięty trud. By nie szedł on na marne. Bo wszystko w jego życiu było marne. No może prawie wszystko.

- Szkoda by było zmarnować talent.

Słowa blondyny przerwał dźwięk dobywający się z kieszeni chłopaka. Brunet odczuł ulgę. Dzwonek stał się dla niego czymś w rodzaju błogosławieństwa. Dzięki niemu, bez żadnych oporów i tłumaczeń, mógł uniknąć niewygodnej rozmowy. Wyciągnął komórkę i spojrzał na wyświetlacz. Nie spodziewał się, że zadzwoni właśnie w takim momencie.

- Wybaczcie, muszę odebrać  – nie patrząc na reakcję dziewczyn podążył w tym samym kierunku, który wcześniej obrał jego przyjaciel Chris. Coralin odprowadziła go wzrokiem, po czym przeniosła go na stojącą nieopodal koleżankę. Brunetka wyglądała na przybitą i załamaną.

- Nie smuć się. Przecież nie odszedł na zawsze. Zaraz wróci  – Coralin starała się pocieszyć koleżankę, gdyż wiedziała, że jej smutek spowodowany był przez odejście szkolnego kolegi (choć nie wyglądał na ucznia).

- To ta dziewczyna z kawiarni. To ona do niego zadzwoniła. Ma jej zdjęcie... – Karina ciężko wetchnęła, przenosząc spojrzenie na najodleglejszy punkt na ścianie. Jej oczy zaszkliły się od nagromadzonych tam łez.

- Ta ładna brunetka? Cholerka... – Coralin musnęła lekko palcami swą czuprynę i zaczęła się zastanwiać. Była zła na nowego kolegę, że tak pogrywał sobie z jej przyjaciółką. Zresztą czegóż mogła spodziewać się po osobniku płci męskiej zwłaszcza jego pokroju? No właśnie. Odpowiedź sama nasuwała się na myśl i niestety nie była ona zbytnio optymistyczna.

- Kari, nie przejmuj się nim. Faceci to świnie i tyle, ja już ci o tym mówiłam – Coralin złapała koleżankę za dłoń i mocną ją ścisnęła.

- Ale on nic nie zrobił...

Blondynka spojrzała na przyjaciółkę, której wyraz twarzy przybrał kształt żałosnej maski.

- Już ją mam!  – Coralin obdarzyła ciekawym spojrzeniem chłopaka, który biegł z uniesioną ręką w górze i chwalił się tym, co się w niej znajdowało. Gdy dobiegł już do dwóch młodych dziewczyn nie zwracając na nie uwagi zaczął rozglądać się na boki.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz