12.

70 17 7
                                    

******

- Aaaa... gdzie ja jestem....?

Niebieskooki nastolatek otwierał i zamykał oczy widząc nad sobą oślepiające, białe światło. Jedną dłonią pogładził powierzchnię, na której leżał. Jej struktura przypominała w dotyku szorstki materiał. Chwilę mu zajęło zanim zorientował się, że tym materiałem był dywan w przedpokoju. Musiał nieźle zabalować. Nie dotarł nawet do łóżka. Ponownie zamknął oczy, lecz po chwili rozwarł je na całą szerokość. Impreza! Która jest godzina?! Jaki dzisiaj jest dzień!? Próbował wstawać, ale nie był w stanie. Okazało się, że siła woli to było za mało w tej sytuacji. Ciało miał wiotkie, jak z waty, a umysł dryfował w odmętach alkoholu. Drugą dłonią poklepał miejsce obok siebie. Okazało się, że napotkał tam na coś innego, niż dywan.

- Nie chcę...

Ktoś mruknął cichym głosem. Chris już wiedział, że to Yves, ale gdzie podziewała się reszta? Jęcząc i skomląc nad bólem głowy i okropnym kacem katem, uniósł się na łokciach i zobaczył nad sobą wściekłą twarz swojej dziewczyny. Z jej oczu buchały prawdziwe piekielne iskry. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, Chris odetchnął z ulgą. Coralin miała na sobie tę samą sukienkę, co świadczyło o tym, że urwał mu się film tylko na parę godzinę. W najgorszym wypadku mógł to być już następny dzień, ale wątpił w to, by tak było.

- Która jest godzina...?

- No nareszcie obudziła się nasza śpiąca królewna... – Coralin ofuknęła go.

- Col naprawdę nie mam na to ochoty. Możesz odpowiedzieć...?

Chris czuł, że jego głowa zaraz eksploduje. Jeszcze nigdy nie przesadził tak z alkoholem.

- Chcesz wiedzieć która jest godzina...?! Sam sobie sprawdź!

Dziewczyna oddaliła się i chłopak tyle ją widział. Leżał bez większej perspektywy na ratunek, gdy nagle ujrzał jeszcze jedną twarz.

-.Kari...! – pisnął.

- Dochodzi siódma. Nieźle pobalowaliśmy. Pamiętasz jak się tu znaleźliście?

Dziewczyna zadała z pozoru porste pytanie, lecz w tej chwili okazało się ono być arcytrudne. Blondyn zmarszczył nos i skupił wzrok na suficie. Próbował przypomnieć sobie cokolwiek i nagle go olśniło.

- Już jestem trupem...

Brunetk zachichotała na przerażoną minę kolegi. Zapewne przypomniał sobie, jak wraz z pozostałą trójką chodził od domu do domu i krzyczał jak to bardzo kocha ich mieszkańców. Niektórzy podchodzili do jego słów z rezerwą. Inni z uśmiechem na ustach i pobłażaniem, jakby takie sytuacje zdarzały się codziennie. Jeszcze inni stukali się w czoła i szczuli chłopców psami. Chociaż te psy niechętnie do nich podchodziły. Może wyczuwały alkohol.

- Ale boli mnie głowa. Nie mogę się ruszyć... gdzie reszta?

Umysł jakby wciąż pozostawał za mgłą sprawiając, iż miał ochotę ponownie odpłynąć w nieznane.

- Prawie wszyscy poszli już do domów. Prócz Coralin. Yves'a, Jeniffer i Drake'a.

- Drake tu jest? – chłopak ucieszył się.

- Tak, jest. Spał na kanapie, ale obudził się i mówi, że chce jechać do domu. Coralin go odwiezie.

Chris upatrzył w tym swoją sansę na powstanie.

- Pomożesz mi..?  – wystawił rękę w stronę przyjaciółki prosząc ją o pomoc.

- Nie wiem, czy zdołam, ale chętnie.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz