5.

73 18 5
                                    

*******

Gdzieś po szóstej wieczorem znajomi blondyna uznali, iż to najlepsza pora na zakończenie dzisiejszej schadzki.

Drake najładniej jak umiał podziękował za zaproszenie. Pożegnał się najpierw z Chrisem, a później z Yvesem uściskiem dłoni, a dziewczynom pomachał na odchodne. Mógł zachować się w inny sposób, ale uważał, że pozostałe czyny mogłyby być zbyt poufałe, a Drake dopiero co ich poznawał. Ale teraz już wiedział, że byli porządnymi ludźmi. Gdzieś tam w głębi siebie czuł, że być może znalazł swoje miejsce na ziemi. Po raz pierwszy w swym życiu miał jawną i świadomą ochotę wracać do domu. Zaczął nawet przyzwyczajać się do rodziny, co było dziwne jak na niego. W tej sytuacji nie chciał tego rozstrząsać.

Włączył radio i zatopił się w dźwiękach muzyki dobywającej się z urządzenia. Jechał spokojnie. Przestrzegając wszystkich zasad, zatrzymując się tam gdzie powinien i jadąc z odpowiednią prędkością. Nie spieszył się. Nie potrzebował szybszej jazdy, żeby się wyżyć. Nie było mu to do niczego potrzebne. W jego ciele i duszy zagościł spokój i wolność, które już tak dawno nie odwiedzały jego włości. Z uśmiechem na ustach poruszał głową w takt melodi stukając palcem wskazującym o kierownicę. Zatrzymał się na światłach uważnie obserwując rozpościerającą się przed nim drogę i kolumnę samochodów. Cierpliwie czekał, aż kolor światła zmieni się na zielony. Lubił czerwony i zdecydowanie wolał tę barwę od zielonej, aczkolwiek nie mógł przejechać na czerwonym świetle nie? Chociaż kiedyś pewnie nie rozstrząsał by tego tak jak teraz. Rozparł się wygodnie w fotelu, poprawiając zapięty pas. Kolejna czynność, której wykonanie było do niego niepodobne. Nigdy nie przejmował się takimi drobnostkami jak pasy bezpieczeństwa. W jego przekonaniu był wybitnym kierowcą i nie potrzebował krępujących ruchy pasów. Nie lubił, gdy coś go przytrzymywało. Czuł się wtedy mocno ograniczony, choć to mogło być tylko takie wrażenie. Sięgną do plecaka, który umiejscowiony był na miejscu pasażera. Chciał wyciągnąć z niego telefon, żeby zobaczyć kto przysłał mu wiadomość. Wtedy jego oczy spoczęły na pewnej zapatrzonej w siebie parze, która zmierzała wzdłuż chodnika rozmawiając i wymieniając się promiennymi uśmieszkami. Chłopak zapatrzył się na tę scenę. Nie zauważył kiedy światło zmieniło już swe położenie, a kierowcy za nim zaczęli się niecierpliwić. Dopiero głośny klakson przywrócił go na ziemię. Drake ruszył z miejsca z piskiem opon, ale nie pojechał prosto, drogą, która prowadziła do jego dzielnicy. Skręcił w prawo, zatrzymując się na niewielkich rozmiarach parkingu. Ponownie ujrzał dwie, a raczej jedną znajomą postać. Tym razem znalazły już miejsce, do którego zmierzały i weszły do wnętrza jakiejś kawiarni. Drake zmrużył brwi. Jego siostra powinna być na próbie z kapelą, w której śpiewała. Znał cały rozkład jej dnia. Nie musiał go zapamiętywać. Zbyt często o nim opowiadała, o tych wszystkich warsztatach, w których brała udział. Musiałby być chyba głuchy, albu głupi, by tego nie słyszeć i nie zapamiętać. Ale w takim razie, co ona tutaj robiła? I to w dodatku z jakimś obcym mężczyzną? A może to był ten tajemniczy Arthur, o którym Selene wspominała a nikt z ich rodziny jeszcze nie miał okazji poznać go bliżej. To był odruch.

Chłopak wysiadł z samochodu i mocno trzasnął za sobą drzwiami. Auto zakołysało się na oponach, wydając zgrzytliwie dźwięki. Brunet nie przejął się tym. Włożył ręce do kieszeni i z kamienną twarzą oraz zaciśniętymi zębami ruszył w stronę wejścia do lokalu. Na zewnątrz było nieprzyjemnie chłodno, więc jak najszybciej chciał znaleźć się wewnątrz. Chociaż bardziej zależało mu na tym by nie zgubić swej siostry pośród tłumu inych osób. Szybkim krokiem przemierzył niewielką odległość dzielącą go od wejścia, po czym zamaszystym ruchem otworzył drzwi. O mało co nie wpadł na kobietę, która właśnia opuszczała lokal.

Zmierzyła Drake'a pogardliwym wzokiem i z uniesoną do góry głową wyminęła go. Drake nawet na nią nie spojrzał. Zignorował jej obecność, zanurzając się we wnętrzu ciepłego pomieszczenia. Gorące powietrze buchnęło mu twarz, a w nozdrzach zawirowały przeróżne, słodkie i soczyste zapachy. Mocniej się nimi zaciągnął. Lecz nie miał czasu by analizować je wszystkie. Wypatrywał znajomej twarzy i jej towarzysza. Dostrzegł ją. Co prawda tylko jej plecy i rozpuszczone długie, falowane włosy, gdyż siedziała plecami do wejścia.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz