2.

84 20 2
                                    

******

-Trafił pan.

Trener przywitał go z szerokim uśmiechem na twarzy. Drake miał wrażenie, że ma lepszy humor niż wcześniej.

- Tak.

Przeczesał spojrzeniem całe boisko i zauważył, że kilka par oczu mu się przygląda. Wśród nich oczywiście były bardzo dobrze mu znane, błękitne i zielone oczy kolegów. Takie roześmiane i ucieszone na jego widok. Gdy spostrzegli, że Drake patrzy w ich stronę zaczęli machać.

Pan Campbell przywołał chłopców dźwiękiem gwizdka, a ci po chwili stali już nieopodal Drake'a.

-Tak się cieszymy, że przyszedłeś! – blondyn pisnął, klepiąc Drake'a po plecach.

- Ciężka rozgrzewka? – brunet uśmiechnął się pod nosem, ale widok skwaszonych min przyjaciół nie był dla niego zabawny. Dlatego zaprzestał tego gestu.

- W porządku. Na dziś koniec rozgrzewki. Pan Townshend porusza się w akcji. Kto dzisiaj chce być kapitanem? – trener podszedł do chłopaków niosąc ze sobą kolorowe szarfy. Jedne posiadały odcień zieleni, a drugie były niesamowicie czerwone.

- Ja! – Chris pierwszy zgłosił się na ochotnika.

- I ja! – zaraz po nim zakrzyknął kolega, którego Drake kojarzył z imprezy. I to nawet bardzo dobrze, ponieważ też był dosyć głośny. Tak samo, jak Chris.

- Chris na prawo. Levis na lewo. Wybierajcie drużyny.

- Drake!

Pan Campbell posłał blondynkowi spojrzenie karcącego nauczyciela. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Christopher wtrącił się przerywając wątek. Był taki radosny. Zapomniał już o morderczym treningu. Czuł, że rozpiera go taka energia.

Drake podszedł do kumpla i przybił mu piątkę. Też był zadowolony. Nie przyszedł tutaj na marne. Ktoś go wybrał, nawet jako pierwszego, a to było naprawdę wielkim wyróżnieniem, jak dla niego. Miłym gestem, którym nie często był obdarzany.

Niski chłopak posłał przepraszające spojrzenie zielonookiemu kumplowi. Ten natomiast nie wyglądał na urażonego. Szczerzył się tak szeroko, jakby dostał zapalenia mięśni twarzy.

- Thomas – zakrzyknął drugi chłopak.

I tak przez parę minut, w powietrze wznosiły się przeróżne imiona, aż wreszcie uformowano dwie drużyny.

- Chris. Dziś ty wybierasz kolor. Który? – trener wyciągnął do przodu ręce. W obu dłoniach dzierżył kolorowe szarfy.

Chris bez chwili zastanowienia powiedział.

- Niech Drake wybierze – uśmiechnął się i popatrzył na twarz wysokiego bruneta.

Pan Campbell również zaszczycił go spojrzeniem, po czym wysunął ręce w jego stronę, umożliwiając mu dostęp do nich.

Drake milczał. W tym czasie, gdy chłopcy czekali na jego decyzję, on przeżywał wewnętrzny konflikt, miraż uczuć. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego. Czy to właśnie przeżywały osoby, które wiedziały, że są kochane i akceptowane takimi jakimi są. Drake był bardzo wdzięczny blondynowi za to, że dał mu szansę. Że mógł zadecydować w tak błachej i mało znaczącej sprawie dla ludzkości. Lecz dla niego była ona wszystkim i świadczyła o człowieczeństwie i przynależności.

- Czerwony – wypowiedział to słowo cichym głosem. Trochę się speszył. Wszyscy na niego patrzyli.

- W takim razie drużyna Chrisa, czerwoni. Levis i reszta zieloni. Weźcie szarfy i załóżcie je. I macie jeszcze opaski dla kapitanów – mężczyzna wyciągnął z kieszeni kurtki dwie pomięte opaski, które prócz czarnego koloru, który zajmował prawie całą ich powierzchnię, posiadały jeszcze jakieś logo. Zapewne był to symbol drużyny. Biały łabędź ze złotą koroną. Majestatyczny, królewski, wyniosły.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz