Minęła dosłownie chwila po tym jak maleńki duszek magicznym sposobem zniknął z salonu a już zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Jane nie potrafiła tego opisać. W pomieszczeniu panowała dziwna cisza. Powietrze było gęste i parne, jakby znajdowali się w jakimś zamkniętym słoju, albo w trumnie. Ta druga myśl sprawiła, że skóra Jane zaczęła cierpnąć. Michael mocniej ścisnął ją za rękę, aby jego żona się nie bała. Te zabiegi wcale jej nie pomagały. Wiedziała co robi i do czego jest im potrzebna i ta myśl ciągle zaprzątała jej myśli i nie dawała spokoju. Lecz pod żadnym pozorem nie mogła przerwać kręgu, który razem utworzyli. To dzięki niemu mała istota, która wyfrunęła ze srebrnej szkatułki mogła się poruszać i przyjmować ich energię. Oby tylko to pomogło i ten duch odnalazł Selene i Drake'a całych i zdrowych. Jednakże te myśli wywoływały w niej złudną nadzieję. Doskonale wiedziała co czeka jedno z jej pobratymców. Aż nie mogła uwierzyć, że można być tak okrutnym względem własnej rodziny. Drake był tylko trochę zagubiony. Jeszcze nie odnalazł własnej drogi. Czy to był powód, żeby odbierać mu życie? Pewnie gdyby zaczęła ten temat, jej mąż i Sofia mieliby mnóstwo argumentów, aby poprzeć swą tezę. Ona natomiast była sama i słaba. Nie mogła konkurować z taką potęgą.
- Widzę coś. - ciszę przerwał głos Sofii. Marszczyła brwi jakby intensywnie się na czymś skupiała i próbowała dojrzeć jak najwięcej szczegółów. Oczy pod jej powiekami zaczęły intensywnie się poruszać. Michael i Jane spojrzeli po sobie i skupili całą swoją energię na Sofii. Przecież to ona miała pełnić rolę przewodniczki owej duszyczki.
- Miałam rację. - wymamrotała ledwo otwierającymi się ustami.
- Co takiego widzisz?? - Jane nie mogła znieść tych ciągłych zagadek. Marzyła, żeby ta sytuacja wreszcie dobiegła końca.
- Opuszczona fabryka lodów, na północy od Los Angeles...
- Tam są. - Mike nie czekał aż Sofia udzieli im odpowiedzi. Uczynił to za nią.
- Szybko ich odnalazł. Tyle negatywnej energii w jednym miejscu. Ciężko wytrzymać. - Sofia zaczęła niebezpiecznie kiwać się w przód i w tył. Nagle spod jej powiek zaczęła wypływać dziwna krew jakby wymieszana z jakąś czarną mazią. Widok był przerażający. Krew plamiła jej twarz i ubranie, i skapywała na jasny dywan.
- Mój Boże!! - krzyknęła Jane. Nagle misterny znak na czole Sofii zalśnił nieopisanym blaskiem, który poraził Jane i Michael w oczy.
- Zamknijcie oczy, bo możecie oślepnąć! - krzyknęła w ich stronę nie zwracając uwagi na to, że sama płacze krwawymi łzami.
- Niech to się skończy. - Jane zaczęła szeptać sama do siebie a pod powiekami widziała tylko jasne światło, lecz zaraz coś się zmieniło. Światło, które raziło ją w oczy zaczęło blednąć i w jej głowie pojawił się jakiś obraz.
- Widzicie to co ja? - Sofia zapytała dwójkę siedzących obok niej wampirów.
- Tak, to niesamowite. - odrzekł Michael.
- Kosztuje mnie to mnóstwo wysiłku, ale bez obaw. Niedługo uderzymy.
Jane zadrżała na myśl o uderzeniu. Czy taka śmierć bardzo boli? Nie miała złudzeń, że na pewno nie należy do najprzyjemniejszych. Postanowiła, że odsunie wszystkie troski na bok i skupi się na wizji, która malowała się w jej głowie. Ujrzała coś dziwnego. Jakby lewitowała w powietrzu zaraz nad głowami zgromadzonych tam postaci. Z desperacją wypatrywała tylko dwóch sylwetek, ale nie mogła ich dostrzec. Kontury cały czas się rozmazywały i czuła się tak jakby była pod wodą.
- Przygotujcie się. – usłyszeli głuchy głos Sofii i poczuli jakby się obniżali. Wyglądało to mniej więcej tak jak podczas polowania drapieżnych ptaków. Najpierw latają i wypatrują z powietrza naziemnej ofiary. Następnie obniżają trochę lot, po czym atakują z całą siłą i rozmachem. Jane wiedziała, że moment ataku zbliża się nieubłaganie chciała tylko móc ostatni raz spojrzeć na Drake'a i wówczas uzyskała lepszy obraz. Jakby całe to rozmazanie poszło w niepamięć.
- Zdradził nas... - głos Michael'a wydawała się być jednocześnie wściekły i zawiedziony. Jane domyśliła się, że musieli ujrzeć to co i ona. Rzeczywiście Drake trzymał w swym uścisku rękę drugiego potężnego wampira i ssał jego krew. Domyśliła się, że musiał to być Ned. Nigdzie jednakże nie widziała Selene.
- Jest. - tym razem odezwała się Sofia i pokazała wszystkim obraz z jej głowy, który ukazywał przytomną dziewczynę szamocącą się z ogromnym monstrum.
- Co to takiego?? - Jane jeszcze nigdy w życiu nie widziała czegoś tak złego. Właśnie tak złego, nie potrafiła odnaleźć innych określeń. Młoda kobieta nieustannie coś wykrzykiwała w stronę dwójki wampirów, lecz oni jakby nie zwracali na nią uwagi.
- Już czas. Póki jeszcze nie wzeszło nowe słońce. - głos Sofii był nad wyraz spokojny. Jakby w ogóle nie przejmowała się losem tamtych. Ścisnęła mocniej ich dłonie aż Jane dostała zawrotów głowy. Obrazy coraz szybciej się przemieszczały aż nagle doszło do wybuchu paraliżującego światła. Oślepiająca kula jasnej energii niszczyła wszystko co złego napotkała na swej drodze. Obserwowali jak kolejne wampiry uciekają przed jej blaskiem. Gdy promień groźnej energii zaczął zbliżać się do dwójki stojących i oniemiałych przez światło wampirów, Jane wyrwała ręce z silnego uścisku męża i jego siostry.
- Co ty wyprawiasz!! - krzyknęła w jej stronę rozwścieczona Sofia.
- Ratuję swoje dzieci!! - po czym rzuciła się pędem w stronę drzwi wyjściowych zostawiając za sobą zszokowanego Michaela i wściekłą Sofię. Nie oglądała się za siebie. Szybkim ruchem wsiadła do samochodu i udała się w stronę opuszczonej fabryki. Miała nadzieję, że promień energii nie dosięgną Drake'a.
************************************
Thomas Bergersen- Cry.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...