6.

749 46 69
                                    

Zniszczone i potargane ubranie. Utrudzona i brudna twarz nie potrafiły odebrać blasku młodej wampirzycy. Zarówno Rafael, jak i Żanett bardzo zdziwili się na widok nieznajomej. Nie sądzili, że coś takiego może się wydarzyć. Nie brali tego nawet pod uwagę. Młoda dziewczyna ostrożnie podeszła do dwójki starszych wampirów. Nie była przekonana, czy może im do końca zaufać, lecz w kobiecie, którą spotkała było coś miłego i dobrego, co kazało jej wierzyć, że jej życie nie jest zagrożone. Mężczyzna, który stał naprzeciwko niej, wydawał się trochę zagubiony, ale w głębi duszy mógł być porządną istotą. Oboje mogli pomóc jej i chłopakowi, któremu ofiarowała nowe życie. Czy było lepsze od tamtego? O tym miała przekonać się w najbliższej przyszłości. Trochę zdziwiło ją zszokowanie na twarzach nieznajomych jej wampirów. Pomyślała, że pewnie traktują ją jak zwierze, a przecież ona taka nie jest. Jest inna, bardzo wyróżnia się ze swojego gatunku. Gdyby tylko mogła im to pokazać. Nie wiedziała, co ma powiedzieć, aż wreszcie kobieta, która stała obok pnia skierowała w jej stronę promienny uśmiech i rzekła: 

- Coś się stało kochanie? Chcesz nam coś pokazać? - jej głos był pełen nadziei. Dziewczyna stała się jej najważniejszym argumentem. Musiała jakoś zareagować na jej słowa. Nieznajoma lekko zdarżała. Otworzyła powoli usta, po czym z powrotem je zamknęła. Słowa grzęzły w jej gardle. Bardzo chciała coś powiedzieć, lecz nie wiedziała jak zacząć. Samotność, której doświadczała przez tyle lat sprawiła, iż obawiała się nieznajomych wampirów. Zwłaszcza, że doświadczyła wiele okrucieństwa, nie tylko ze strony ludzi, lecz również swych pobratymców. Przez to stała się bardzo nieufna wobec innych. Nieznajomych traktowała jak potencjalnych wrogów. Nie wiedziała, czy może jeszcze komuś zaufać w stu procentach. Te wszystkie emocje nie pozwalały jej spokojnie żyć i zapomnieć o mrocznej przeszłości, która zdawała się coraz bardziej ją prześladować. Gdyby tak znalazło się jakieś remedium na jej bolączki. W niedawno poznanej kobiecie dostrzegła szansę na wybawienie od wszelkich trosk zaprzątających jej myśli. Liczyła na to, że wampirzyca pomoże nie tylko jej, lecz także chlopakowi, który stał się częścią niej. Był dla niej ogromnie ważny, zapewnienie mu bezpieczeństwa stało się jej priorytetem. Życiowym celem. Nie miała nikogo oprócz niego. Jeżeli dwójka nieznajomych jej wampirów nie przyjmie chłopaka w swoje progi, nie zechce udzielić mu pomocy, będzie to dla niej znak, że jednak źle wybrała. Miala jednak ukrytą wewnętrzną nadzieję, iż ta dwójka okaże się inna i nie skaże ich na wieczny mrok, który każdego dnia zabiegał o zmęczone tułaczkami dusze. Czas uciekał. Czuła, jak życie z niej uchodzi. Nie pamiętała już kiedy ostatnim razem roniła łzy. Wszystkie ludzkie emocje zdawały się odchodzić w zapomnienie. Stawała się zwierzęciem, które wiedzione instynktem, zaspokajało swoje najniższe potrzeby. Mimo wszystko odczuwała wewnętrzną potrzebę miłości, ciepła i akceptacji. Te uczucia i świadomość, że ma przy sobie jeszcze jedną zbłąkaną duszyczkę sprawiły, iż musiała podjąć właściwą decyzję. Dotknęła kiedyś istoty mroku. Jego przerażający chłód nie dawał ukojenia. Wręcz przeciwnie, ranił ją jeszcze bardziej. To nie była droga, którą chciała podążać przez resztę wieczności. Rafael i Żanett stali w milczeniu i przyglądali się nieznajomej. Czekali na moment, w którym młoda dziewczyna zareaguje na słowa Żanett. Córka mroku widząc niecierpliwość, która zaczęła malować się na ich twarzach postanowiła przełamać wewnętrzną blokadę. Przecież tak dobrze znała język, którym posługiwała się para wampirów. Sama kiedyś bardzo często go używała. Nie mogła niczego zapomnieć, zwłaszcza iż wróciła do ojczystego kraju. Kraju, w którym się narodziła i stawiała pierwsze kroki. Kraju, w którym dopuszczono się na niej okropnej zbrodni i dano jej nowe życie. Młoda wampirzyca ponownie otworzyła usta, lecz tym razem dało usłyszeć się melodyjny głos z bardzo dobrym francuskim akcentem.

- Rozumiem wasz niepokój, lecz nie musicie się obawiać. Ani ja ani mój towarzysz was nie skrzywdzimy - wypowiedzenie tych słów dużo ją kosztowało. Żanett nie posiadała się ze szczęścia. Okazało się, iż młoda nieznajoma ich rozumie. Nawet więcej, włada ich językiem. Rafael był zszokowany wypowiedzią banitki. Nigdy w życiu nie przypuszczałby, że się odezwie.

- Nie obawiamy się Ciebie, lecz twego towarzysza. Nie jestem pewien czy możemy mu zaufać - Rafael nie mógł powstrzymać się od wypowiedzenia tych zdań. Żanett posłała mu ostrzegawcze spojrzenia i zwróciła wzrok w kierunku nieznajomej. Młoda kobieta nie ruszyła się. Stała, niczym piękny marmurowy posąg, skąpany w świetle księżyca.

- Podejrzewałam, że ON będzie stanowił problem - słowo on wypowiedziała z dziwnym naciskiem. Rafael nie wiedział, co to może oznaczać. Zamierzał podtrzymać rozmowę z wampirką, lecz ona pierwsza poczyniła kroki.

- Nie chcę oczywiście powiedzieć, że nie można mu ufać -  te słowa brzmiały jak obrona.  - Lecz tak, to prawda. Jest inny. Wyjątkowy. Jeszcze nigdy nie spotkałam kogoś takiego na mej drodze. Nie powinno go tu być, a mimo to jest - ton jej głosu stawał się coraz bardziej gorączkowy. Chciała wszystko wytłumaczyć zanim dwójka starszych wampirów jej przerwie.

- Wiem, że moje słowa mogą okazać się dla was mało znaczące. W ogóle mnie nie znacie, lecz chciałabym byście nie sądzili nas po pozorach - dziewczyna lekko spusciła wzrok do ziemi. Rafael z ruchu jej warg wyczytał jeszcze jedno słowo, którego nie wypowiedziała na głos. Był zdumiony. Dopiero wtedy dostrzegł, iż dziewczyna zachowała w sobie cząstkę ludzkiej świadomości. Jakiż potwór zebrałby się na to, by kogoś o coś prosić. Ta postawa była taka ludzka, że Rafael poczuł ucisk w klatce piersiowej. Żanett również to poczuła. Widząc reakcję męża czuła jak rosną jej skrzydła. Jest nadzieja, by ocalić tę dwójkę.

- Nie mieliśmy takiego zamiaru. Gdyby tak było, nigdy bym was tutaj nie przyprowadziła - Żanett posłała w stronę wampirzycy najpromienniejszy uśmiech jaki posiadała w swym arsenale.

- Chcemy wam pomóc - na dźwięk tych słów młoda wampirzyca uniosła głowę. W jej oczach pojawiło się coś na kształt wytchnienia i ulgi. Czyżby jej cierpienia miały się wkrótce skończyć? Tak myślała dopóki mężczyzna stojący obok kobiety się nie odezwał.

- Tobie możemy pomóc. Jednakże nie sądzę, iż Twój...- tutaj Rafael zrobił znaczącą przerwę. Oczekiwał na wyjaśnienia ze strony dziewczyny. Bardzo ciekawiło go, kim jest dla niej nieznajomy. Dziewczyna najwyraźniej wyczuła napięcie, które wytworzyło się wokół jej osoby.

- Był mi obcym człowiekiem. Teraz stał się mym bratem. Częścią mnie. 

A więc nie traktuje go jako mężczyznę, pomyślał Rafael.

- Dobrze, w takim razie, żeby wszystko było jasne, nie jestem przekonany, co do tego, iż możemy jeszcze pomóc Twojemu bratu. Ogarnął go mrok i ty doskonale o tym wiesz. 

Żanett spojrzała na Rafael smutnym wzrokiem. Jej mąż nie podda sie, będzie drążył tę sprawę dopóki ich nie odeśle tam skąd przybyli. Nie chciała żadnych konfliktów, tylko świętego spokoju.

- Rzeczywiście, nie zaprzeczę. Wierzę jednak, że może się zmienić. Potrzebuje tylko odrobiny miłości. Ma ludzkie uczucia. Często wspomina rodzinę i dawne życie. Nie sądzę, by chciał zaprzedać duszę mroku. Gdyby tak było już dawno przestałyby walczyć i się poddał. Gdyby tak było nigdy bym go tu nie przyprowadziła. Miałam już z tym do czynienia i wiem jak to jest - młoda wampirzyca bardzo posmutniała. Jej twarz nie miała już tego blasku, który ujawniała poprzednio. Rafael domyślił się, że sama kiedyś musiała go skosztować. -  Gdybyście tylko dali mu szansę się wykazać. Jeżeli będzie aż tak źle zabiorę go i odejdę.

- To nie będzie konieczne - Żanett postanowiła włączyć się do rozmowy. Nie mogła znieść, że marzenia o jej idealnej rodzinie ulatują jak dym z ogniska.  - Rafaelu, mój drogi małżonku i przyjacielu, dajmy im szansę. Jeśli się nie spiszą będą mogli odejść bez konsekwencji. Proszę chociaż spróbujmy pomóc. Jeżeli teraz odejdą, nigdy nie dowiemy się jaki mógłby być finał taj historii - miała nadzieję, że wywarła jakiś wpływ na męża. Rafael zaczął pocierać podbródek. To oznaczało, że intensywnie się nad czymś zastanawia.

- Niech Ci będzie. Lecz wpierw nim podejmę ostateczną decyzję chcę go zobaczyć - Rafael ruszył w stronę domku. W ślad za nim podążyła Żanett lekko uśmiechając się do młodej nieznajomej. Ona tylko stała i wpatrywała się niewzruszonym wzrokiem w małżonków.

************************************
:)

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz