- Ale dokąd idziemy? - Drake nie mógł powstrzymać swojej ciekawości. To pytanie najwidoczniej rozbawiło Neda, ponieważ znowu zaczął się śmiać. Nie był to jednakże serdeczny śmiech jakim darzyła go jego siostra albo Jane. Na myśl o nich Drake posmutniał. Ned zauważył to i starał się odwlec go od tych myśli.
- Wkrótce się dowiesz mój przyjacielu. To słodka i gorąca tajemnica. - przyłożył palec do ust i uśmiechnął się zawadiacko. Drake już wiedział czym będą zajmować się tej nocy. Nie ukrywał, że bardzo tego potrzebuje, ale z jakiegoś powodu nie chciał tego robić. Jakiś wewnętrzny głos, który był coraz słabszy powtarzał mu, żeby wracał do domu. Nie był pewien czy to Selene wysyła mu te sygnały czy jakiś głos sumienia. O ile w ogóle je miał, bo z każdym kolejnym dniem zdawał sobie sprawę, że ono chyba umarło i już nigdy nie powróci. Sam do tego doprowadził i sam jest sobie winien. Był potworem bez serca z prawdziwego zdarzenia. Wyszli z ciemnej uliczki i wtopili się w tłum przechodzących ludzi. Nikt nie zwracał uwagi na dziwnie zachowującego się chłopaka i jego trójkę przyjaciół. Wszyscy byli zajęci sobą, albo rozmową z najbliższym otoczeniem. Drake czuł się bardzo nieswojo. Był pośród ludzi a czuł się bardzo samotny. Kiedyś był taki sam jak oni. Też miał swoje obawy i odczuwał radość. Nagle z uliczki obok wybiegła młoda, piękna ciemnowłosa dziewczyna. Uśmiechała się radośnie. Za nią wybiegł chłopak. Chwycił dziewczynę za rękę przyciągnął ją do siebie i zaczął całować. Najwidoczniej para zapomniała o bożym świecie, ponieważ nie zwracali uwagi na przechodzących obok nich ludzi. Nie zwrócili też uwagi na czwórkę dziwnych nieznajomych, którzy przeszli obok nich. To co zobaczyli w szczególności poruszyło najmłodszego z nich. Powinien nic nie czuć, ale mimo wszystko gdzieś w głębi siebie pragnął, by ktoś go przytulił. Powiedział, że go kocha, że wszystko będzie dobrze i przede wszystkim akceptuje go takim jakim jest. Na myśl o tym zrobił się wściekły. Drake wiedział, że miłość to ściema i nigdy tak nie będzie. Nigdy też nie pozwoli, by Amor uderzył w jego serce. Jeśli to zrobi to obiecał sobie, że złapie tego małego gnojka i wyrwie mu skrzydełka. Poczuł, że mimowolnie się uśmiecha, a na jego twarzy wymalował się drwiący uśmiech. Kto chciałby pokochać takiego potwora?? Zresztą on nikogo nie potrzebuje. Może mieć wszystko czego zapragnie. Jeśli będzie czuł się samotny pójdzie i wynajmie sobie dziwkę, która go przytuli. Później będzie mógł zrobić z nią co tylko mu się żywnie podoba. Od jakiegoś czasu prześladowały go dziwne myśli. To chyba był kolejny etap na drodze do stania się bezduszną kreaturą. Ale miał to gdzieś. To było jego życie i wszystkim wara od tego co z nim robił. Czuł jak niepohamowana agresja w nim narasta. Nie mógł doczekać się momentu kiedy wreszcie wybiorą jakąś ofiarę. Chciał spojrzeć jej głęboko w oczy. Chciał usłyszeć jej błagania i poczuć się jak Bóg, który waży ludzkie losy. Chciał wreszcie zaspokoić swoje pragnienie. Czuł, że ten moment jest już coraz bliżej. Nie mylił się. Jego towarzysze zatrzymali się przed mocno oświetlonym budynkiem. Drake uważnie mu się przyjrzał. Spostrzegł, że jest to dom publiczny. Chłopaki zabierali go w coraz to ciekawsze miejsca.
- Dzisiejszy wieczór spędzimy tutaj.
-No, no, no. - jeden z wampirów o ciemnych blond włosach i pięknych oczach zacharczał przeciągle.
- A z jakiej to okazji? Świętujemy coś dzisiaj? - zagadał drugi wampir o brązowych włosach i kwadratowej szczęce. Wyglądał bardzo męsko i przystojnie. Drake zdał sobie sprawę, że nienajlepiej się przy nich prezentuje. Wyglądał jak trędowaty. Brakowało mu tylko łachmanów i żebraczej pozy. Ned zwrócił się do chłopaków.
- Mamy wiele powodów do świętowania. Poza tym nasz przyjaciel potrzebuje świeżej krwi. Mam tutaj bardzo dobre układy. Te panienki zrobią dla mnie wszystko.
- Wszystko? - Drake wypowiedział to słowo z lekkim zastanowieniem.
- Tak Drake'u, wszystko. Będziesz mógł zaspokoić nie tylko to pragnienie. - i wskazał swoim długim palcem na szyję Drake'a.
- To niebezpieczne. Nie mogę tam wejść. Zabiję ją. - Drake wypowiedział te słowa tak poważnym tonem, że powietrze wokół nich nagle się zatrzymało.
- Nikogo nie zabijesz. Wystarczy, że trochę się napijesz, zabawisz i to wszystko. Ja robię to prawie codziennie.
Dwójka wampirów, która stała obok nich zaczęła mruczeć coś pod nosem. Drake nie wiedział co ma robić. Z jednej strony bardzo chciał iść z chłopakami i zaspokoić swoje rządze. Z drugiej zaś obawiał się swojego zachowania. Nie przywykł do bliższego obcowania z człowiekiem. A co jeśli nie będzie umiał się powstrzymać i rozszarpie jej gardło? Te myśli najbardziej go dręczyły.
-Dlaczego się wahasz? Pamiętasz co Ci mówiłem? Możesz wszystko. Nie musisz się nikim przejmować. Jeden człowiek mniej na tej planecie nikomu nie wyrządzi krzywdy a ty jeszcze na tym skorzystasz. - Ned odwrócił się od Drake'a i spojrzał na dwójkę wampirów, którzy podchodzili coraz bliżej do budynku. Wóz albo przewóz pomyślał Drake i podążył w ślad za Nedem i dwójką starszych wampirów. Rzeczywiście Ned nie kłamał mówiąc, że ma tam układy. Strażnik, który stał na bramce wpuścił ich do środka bez żadnego ale. Nawet nie zwrócił uwagi na fatalny stan jednego z chłopaków. Płynnym ruchem wsunęli się do środka. Nagle uderzyła ich woń mocnych kobiecych perfum, alkoholu i przede wszystkim gorącej krwi, która krążyła w żyłach klubowiczów.
- Ile pyszności... mrrrr.... - jeden z chłopaków oblizał łakomie wargi. Drugi, który stał zaraz obok niego zawtórował mu tym samym mruknięciem.
- Spokojnie chłopcy. Już niedługo się posilimy, ale zanim do tego dojdzie muszę coś załatwić. - i zanim trójka wampirów się zorientowała, Ned zniknął w tłumie zgromadzonych tam ludzi.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...