Nie mógł w to uwierzyć. Ludzie,którzy określali się mianem jego rodziny i obrońców zdradzili go. Jakby jeszcze tego było mało sprawili, że po raz pierwszy od dłuższego czasu stracił poczucie sensu swojego nudnego, wypełnionego cierpieniem i wiecznymi walkami z samym sobą, życia. Nie był w stanie opisać tej dziwnej pustki i odrętwienia, które nim zawładnęły. Czuł tylko wściekłość. Jak mogli sobie tak z niego zakpić? Wędrował pustymi, ciemnymi uliczkami z dala od ludzkich oczu. Nie chciał nikogo spotkać na swojej drodze. Miał dosyć towarzystwa nie tylko ludzi, ale również i wampirów. Chciał pozostać sam i tylko sam. To właśnie najbardziej go przerażało a przecież nie powinno. Sam zgotował sobie taki los wybierając życie samotnika,odgradzając się od innych ludzi. Szkoda tylko, że najbliższe mu osoby nie były w stanie ujrzeć jego rozpaczliwego wołania o pomoc. Tak wiele dni i nocy spędził w samotności, że każdy kolejny dzień przestał mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Nie czuł już żadnej przyjemności, tylko strach i poczucie winy. Myśl o utracie ukochanej siostry sprawiała, że nie miał już siły dalej żyć. Wiedział, że bez niej sobie nie poradzi i jeszcze bardziej zatraci się w najciemniejszych zakamarkach swojej własnej duszy. Problemy, które spiętrzyły się wokół niego coraz bardziej go przygniatały. Ich ciężar stał się tak duży, iż Drake czuł, że tonie i nie ma już szans na odbicie się od dna. Za każdym razem gdy próbował ponosił porażkę. Jednakże samotność była niczym w porównaniu ze strachem przed samym sobą, który narodził się w nim nie tak dawno temu. Wszystko zaczęło się od tego, gdy zaczął spotykać się z Nedem i jego ludźmi. Od tamtej pory chłopak nie potrafił rozpoznać samego siebie. Jego rodzina miała rację, zmienił się i to bardzo. Rozmyślania nad życiem zaprowadziły go do końca pustej uliczki. Wychylił się z cienia tak, żeby nikt z ludzi nie mógł go zauważyć i rozejrzał się. Na szczęście nie zastał tam nikogo.W oddali było słychać jakieś podniecone głosy grupki nastolatków. Drake poczuł ukłucie zazdrości. Kiedyś mógłby być taki jak oni, żyć beztrosko i nie musieć przejmować się o swoją przyszłość. Lecz nigdy nie było mu dane zasmakować takiego luksusu. Gdy był człowiekiem, jego dzieciństwo szybko się zakończyło w momencie wybuchu wojny. Musiał szybko dorosnąć i wziąć odpowiedzialność nie tylko za siebie, lecz również za rodzinę. Przecież obiecał to swojemu ojcu.
- Pamiętaj chłopcze, opiekuj się mamą i młodszym rodzeństwem. Liczę na Ciebie.Wiem, że dasz sobie radę. - ręka ojca bardzo ciążyła mu na ramieniu. Pomimo młodego wieku doskonale zdawał sobie sprawę z powagi słów, które zostały wypowiedziane przez Ojca. Z trudem powstrzymywał łzy. Nie chciał, by jego własny rodziciel ujrzał, że bardzo się boi powierzonego mu zadania. Zagryzł wargi tak mocno, że aż poczuł wypływającą z nich krew. Przytaknął głową na znak zrozumienia.
- I pamiętaj o tym kim jesteś. Obiecaj.
- Obiecuję. -wyszeptał ledwo słyszalnym głosem.
- Bądź dzielny synu. - ojciec ścisnął jeszcze mocniej jego ramię. Spojrzał smutnymi brązowymi oczami w takież same oczy młodego chłopaka i nie oglądając się już więcej za siebie wyszedł z mieszkania. To wydarzenie sprawiło, że serce młodego chłopaka pękło na pół, a każda kolejna porażka w jego życiu odznaczała się rysą na okaleczonym sercu. Od tamtej pory minęło wiele lat, pomimo upływu czasu rany nie zagoiły się, lecz spotęgowały i sprawiły, że jego kruche i martwe serduszko rozpadło się na miliony, drobnych kawałeczków, których nie był w stanie pozbierać do kupy. Nie dotrzymał obietnicy złożonej ojcu. Nie obronił swojej rodziny, ale przede wszystkim zapomniał o tym kim jest, a może raczej był. To niesamowite jak życie potrafi być niesprawiedliwe. Spojrzał wysoko w niebo i dostrzegł, że nie ma na nim ani jednej gwiazdy. To dobra noc na śmierć, pomyślał Drake'a.Przynajmniej wreszcie będzie mógł oderwać się od poprzedniego życia, które determinowało tę marną egzystencję, którą nie mógł nazwać normalnym żywotem. Nie miał pomysłu na to jak tego dokona więc próbował skontaktować się z Nedem i jego bandą. Na próżno. Przez cały czas go ignorowali i odpychali jego wezwania jakby czegoś się obawiali. Świetnie, więc teraz zostałem naprawdę sam. Czuł się tak beznadziejnie, że postanowił zakończyć to wszystko jak najszybciej. Poszedł do najbliższego sklepu, w którym mógł znaleźć potrzebny sprzęt. Po drodze obmyślał różne scenariusze śmierci, lecz nie potrafił wymyślić niczego sensownego. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie będzie potrafił tak szybko się unicestwić. Wtedy wpadł na pewien pomysł. Może spróbuje użyć swoich umiejętności. Przecież musi być jakieś wyjście. Wszedł do wnętrza sklepu. Wśrodku nie było dużo ludzi. Młoda kasjerka siedziała za ladą i zdziwionym wzrokiem spojrzała w stronę brudnego młodzieńca. Szybko jednak zorientowała się, że może to być jeden z tych niebezpiecznych gangsterów, którzy grasowali na ulicach Los Angeles więc nie zadawała zbędnych pytań. Drake również nie zaszczycił jej swym spojrzeniem dłużej niż przez kilka sekund. Dla niego była nic nie znaczącą kupą kości i workiem krwi, który mógł wyssać kiedy będzie miał na to ochotę. Krążył wśród regałów szukając czegoś odpowiedniego. Na jednej ze sklepowych półek leżała lina. Drake pomyślał, że mógłby ją wykorzystać do zrobienia sobie stryczka, jednakże śmierć poprzez uduszenie w jego przypadku nie była możliwa. To musiało być coś bardziej niebezpiecznego. A gdyby tak zawiesił sobie pętlę na szyi i rzuciła się z jakiegoś piętnastego piętra?? To by było coś, ale czy to by wystarczyło, żeby go powalić. Z pewnością nie.Musiałby odciąć sobie głowę, albo się spalić. Na innej półce z kolei zauważył kanister z benzyną. Idealnie nadaje się do podpalenia. W kieszeni trzymał zapalniczkę, której często używał, gdy palił papierosy. Na myśl o nich poczuł dziwny smak w ustach. Chętnie, by teraz zapalił, żeby chociaż na chwilę móc przestać o czymkolwiek myśleć. Wreszcie wymyślił jak ze sobą skończy. Zabrał wszystkie potrzebne mu rzeczy i jakby nigdy nic wyszedł z nimi na ulicę nie płacąc za nie kasjerce. Nie pierwszy raz zdarzyło mu się coś ukraść. Nie musiał tego robić. Nigdy niczego mu nie brakowało pod względem materialnym. Nie mógł tego powiedzieć jeśli chodziło o względy emocjonalne. Jednakże robił to, bo w pewnym sensie dawało mu to przyjemność i możliwość odegrania się na kimś innym.Długo wędrował ulicami w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca, aż wreszcie znalazł się naprzeciwko odpowiedniego budynku. Poczuł ulgę. Niedługo wszystko się zakończy. Nie mógł liczyć na niebo. Nie oszukiwał się. Nawet nie wiedział czy Bóg naprawdę istnieje czy to tylko taka mrzonka, którą karmione są naiwne społeczeństwa. Jednakże jeżeli istnieje to na pewno bardzo go nienawidzi.Zresztą Drake również nie darzył go szczególnym uczuciem. Nie mógł liczyć na jego pomoc. Modlił się przez tyle lat i nic mu to nie dało, a teraz stał się tym czym się stał.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...