ROZDZIAŁ 59

201 22 19
                                    

Rano zbudził go okropny ból oczu, głowy i ten przeraźliwy hałas, dochodzący gdzieś z dołu, wrzynający się w bębenki chłopaka, niczym drzazga w skórę, pozostawiając uczucie dyskomfortu. Podniósł ciężką głowę i z trudem oparł ręce o coś zimnego i gładkiego, w dodatku białego. Na pewno nie była to jego poduszka, gdyż nawet ona posiadała barwę ciemnego granatu. Drake zmrużył oczy i zauważył, iż to na co patrzy jest sedesem. Zmarszczył groźnie brwi, przez co kilka małych pionowych kreseczek pojawiło się na jego czole pomiędzy gęstymi, ciemnymi brwiami. Próbował przypomnieć sobie, co zdarzyło się tamtego wieczoru i dlaczego do cholery spał na kiblu zamiast w swoim łóżku. Pogładził deskę i podniósł się, by na niej usiąść. Popatrzył po sobie, choć ledwo co widział. Jakieś czerwone i czarne plamki, wirowały mu przed oczami, podnosząc żołądek do góry, jak przy starcie samolotem. Spomiędzy mgły dostrzegł, że wciąż jest w ubraniu i butach, które miał na sobie zeszłej nocy. Złapał za umywalkę, znajdującą się obok sedesu, po czym z wielkim wysiłkiem próbował się z niego podnieść. 

- Drake..!

Usłyszał niebywale głośny krzyk Selene. Drake machinalnie złapał się za uszy i zaczął je masować. 

- Czego..?!  – odpowiedział poirytowany, ledwo rozpoznawał swój głos, brzmiał dziwnie odlegle i nienaturalnie. 

- Jesteś w toalecie?

Chłopak wyprostował się i przewrócił oczami na pytanie Selene. 

- Nie, to święty Mikołaj  – oczy piekły go, wprawiając w ohydny nastrój. 

- Co tam robisz?

Drake wyobraził sobie, jak jego siostra podpiera się pod boki i uważnie skanuje drewnianą powłokę drzwi. Stała zaraz przed nimi, gdyż jej głos był bardzo dobrze słyszalny dla Drake'a, wręcz za dobrze. 

- A co można robić w kiblu? Może opróżniam jelita, nie przeszkadzaj mi, zaraz zejdę na dół, tylko się ogarnę.

Usłyszał ciche westchnięcie i skrzypnięcie podłogi. Selene wycofywała się z pokoju. 

- Pamiętaj, że nadal jestem na ciebie obrażona. Daje ci dziesięć minut, dziś to ja odwożę cię do szkoły, a nie chcę spóźnić się na własne zajęcia.

Głośno trzasnęła drzwiami, co przyczyniło się do cichego syknięcia ze strony chłopaka. Ledwo podniósł się z toalety i na gumowych nogach staną przed umywalką chwytając ją mocno za porcelanowe krawędzie, które ślizgały mu się w dłoniach. Uniósł głowę i zamarł. Rodzina nie może zobaczyć go w takim stanie, wyglądał tak, jakby ćpał przez miesiąc, próbując różnych odmian zielska i prochów. 

Świetnie, no po prostu pięknie, rodzina to chuj, ale co pomyślą inni, jak mnie zobaczą. Funkcja pełnoetatowego ćpuna już została obsadzona. Teraz organizujemy nabór na szkolną ladacznicę... 

Chłopak przyłożył palce do powiek, a następnie zsunął je i jak najdelikatniej potrafił, gładził zaczerwienione miejsca pod oczami, które w dodatku piekły z każdym kolejnym dotknięciem. Spojówki miał popuchnięte, a gałki pokryły się gęstą siecią czerwonych pajęczynek. W dodatku, jego tęczówki, gdzieniegdzie przybrały barwę szkarłatu i choć próbował się tego pozbyć, nie wyzwalając w sobie poczucia gniewu, czy głodu, czerwień na tęczówkach miała się świetnie. 

- No kurwa...  – mruknął pod nosem i zaczął rozpinać koszulę, następnie zdjął spodnie, wraz z bielizną i wszedł pod prysznic. Zimna woda, zamiast go orzeźwić podziałała, niczym roztwór solny przyłożony do świeżej, krwawiącej rany. Z zaciśniętymi zębami i naprężonymi mięśniami wytrzymał tę iście piekielną kąpiel, po czym wyłączył wodę i opasał się ręcznikiem. Zabrał porzucone ciuchy i wrzucił do kosza na pranie. Powolnym, lekko chwiejnym krokiem, udał się w stronę komody i wyciągnął z niej pierwsze lepsze ubrania, które napatoczyły mu się pod ręką, a następnie znów wrócił do łazienki. Szybko otarł ciało ręcznikiem, ubrał się, w ciemnoszare, potargane jeansy i czarny podkoszulek bez żadnego wzorku i napisu, po czym zabrał się za ułożenie włosów. Jednakowoż te niesforne kosmyki, usiłowały wyprowadzić go z równowagi. Nie dość, że oczy miał spuchnięte i czerwone, jak u nowonarodzonych myszy, to jeszcze te cholerne włosy robiły co chciały. Drake zagarnął je palcami do tyłu i poszedł po czapkę z daszkiem. Założył ją daszkiem do tyłu, ukrywając pod jej materiałem gęste, mokre kosmyki. Przed wyjściem z pokoju założył jeszcze okulary przeciwsłoneczne, zabrał plecak, oraz skórzaną kurtkę, po czym zszedł na dół po schodach, kierując się w stronę garażu. 

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz