ROZDZIAŁ 25

333 27 3
                                    

- Wiem, że zastrzyki są nieprzyjemne, lecz w tej sytuacji są jedynym rozwiązaniem. - Samantha spojrzała z czułością i lekkim smutkiem na małego psiaka, który leżał przed nią na specjalnie dostosowanym do jego rozmiarów łóżeczku. Pogłaskała go lekko a piesek odwzajemnił to liźnięciem w skrawek odkrytej dłoni na nadgarstku.

- Dawkowanie będzie wyglądać następująco, rano i wieczorem przed posiłkami. Czy pani sama chce wykonywać te zastrzyki?? -młoda kobieta spojrzała w stronę nastolatki, która przyniosła ze sobą małego pieska rasy York. Młoda dziewczyna spojrzała niepewnie najpierw na psa, później na panią weterynarz i odrzekła:

- Wolałabym, żeby pani wykonała zastrzyki. Ja... ja boję się igieł. - dziewczyna zrobiła dziwną minę i nagle pobladła.

- Moje biedactwo... - pogłaskała wierzchem dłoni swojego maleńkiego psa i spojrzała na niego ze łzami w oczach. Samantah zauważyła, iż dziewczyna jest mocno związana z czworonogiem.

- Proszę się nie obawiać. Zapewniam panią, że piesek nie ucierpi przy podawaniu mu zastrzyków. Zaaplikuję znieczulenie. - pani doktor posłała dziewczynie uspakajający uśmiech i wypisała receptę.

- To należy zakupić, następnie musi pani przywozić tu psiaka dwa razy dziennie, dobrze?

- Oczywiście pani doktor, dziękujemy. Czy mogę już zabrać Poppy??

- Tak, pozwól tylko, że się pożegnam.

Młoda dziewczyna skinęła głową na znak pozwolenia. Samantha podeszła do pieska i uniosła jego główkę w swych dłoniach.

- Do zobaczenia maluchu, zdrowiej. - wypowiedziała te słowa, po czym ucałowała pieska w czubek główki. Ten momentalnie się ożywił. Zaczął fikać i brykać na wszystkie strony.

- Wow...!!! Moja znajoma miała rację. Ma pani niesamowitą rękę do zwierząt. To dar! Nie może go pani zmarnować. - dziewczyna cały czas się uśmiechała. Była zadowolona z faktu, że jej przyjaciel poczuł się lepiej.

- Zależy mi na tym, by moi pacjenci wychodzili stąd z zadowolonymi pyszczkami. - Samantha zaśmiała się, a dziewczyna jej zawtórowała.

- Do widzenia.

- Do widzenia. - kobieta pomachała ręką na odchodne. Młoda dziewczyna uczyniła to samo tyle, że użyła do tego łapki pieska. Gdy już opuściła gabinet Samanthy, kobieta zabrała się za przygotowywania do następnego pacjenta. Nagle w jej małym gabineciku rozległo się głośne pukanie do drzwi.

- Proszę! - krzyknęła. Zza białych, przypominających trochę szpitalne drzwi, wysunęła się zgrabna postać młodej dziewczyny. Uśmiechnęła się promiennie na widok kobiety i podeszła do niej trzymając w ręku jakąś szarą teczkę. Podała ją kobiecie i rzekła:

- Tu jest teczka, o którą mnie prosiłaś.

- Wspaniale, bardzo dziękuję Ci Olivio, że ją odnalazłaś.

Kobieta odebrała teczkę z rąk dziewczyny i zaczęła ją przeglądać. Olivia rozejrzała się po gabinecie. Wszystko, co się w nim znajdowało było utrzymane w nienagannym ładzie i porządku. Przedmioty na półkach miały swoje miejsce i hierarchię ważności. Było to zauważalne dla odwiedzających ten gabinet. Olivia spojrzała w stronę matki. Kobieta właśnie przeglądała papiery, które mieściła w sobie teczuszka.

- Rozmawiałam z babcią. Zaprosiła nas do siebie.

Samantha uniosła swój skupiony wzrok i przeniosła go na córkę.

- Kiedy?? - kobieta zamknęła teczkę i odłożyła ją na stojący nieopodal mebel. Cały czas przypatrywała się córce.

- Babcia chce byśmy odprawiły rytuał dzisiaj. - Oliva spojrzała w stronę drzwi, lecz widząc, że nikt się nie zbliża dodała pośpiesznie:

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz