Wydarzenia wczorajszego wieczoru mocno odbiły się na psychice młodej czarodziejki. Po powrocie z domu babki Anette, czarownice od razu zabrały się do roboty. Musiały znaleźć odpowiednie miejsce, w którym mogłyby ukryć przeklęty przedmiot. Gdy wreszcie udało im się to uczynić, położyły się spać. Jednakże ten fakt nie miał nic wspólnego ze snem. Przez całą noc, Olivia musiała zmagać się z przeróżnymi koszmarami, które kreował jej zmęczony mózg. Gdy wreszcie nadszedł poranek była tak zmęczona, że ledwo zwlekła się z łóżka. Nie była pewna, czy będzie w stanie pojechać do rezydencji Wiktora. Jednakże wiedziała, że dała słowo swej babce i nie mogła jej zawieść. Uniosła się ostrożnie z łóżka i z zamkniętymi oczami udała się w stronę łazienki. Po chwili przekonała się jednak, że to nie był najlepszy pomysł, ponieważ jej nieprzytomny mózg nie zarejestrował na drodze pufy, która znajdowała się niedaleko łóżka. Młoda dziewczyna uderzyła małym palcem o powierzchnię tego nieszczęsnego przedmiotu, który znalazł się w złym miejscu i w nieodpowiednim czasie. Ból, który przeszył palec, a następnie stopę Olivii był tak okropny, iż od razu odzyskała pełnię przytomności. Przeklęła pod nosem i za pomocą magii odsunęła pufę. Rzadko kiedy używała tych zdolności przy tak błahych czynnościach, lecz ta sytuacja mogła być jak najbardziej usprawiedliwiona. Już bardziej żwawym krokiem ruszyła w stronę łazienki. Musiała przygotować się na spotkanie z wampirskim oligarchą. Miała nadzieję, że będzie jej dane spotkać się również z Selene. Już dawno nie widziała się z dziewczyną. Była ciekawa, jak mija jej czas w Londynie. Olivia spojrzała na swój mały palec u nogi i stwierdziła, że widnieje na nim jedynie niewielkie otarcie. Postanowiła, że za pomocą swoich niezwykłych umiejętności pozbędzie się ranki. Przyłożyła smukły, wskazujący palec i pogładziła nim zaczerwienione miejsce. Skóra na palcu w szybki tempie odzyskała swój poprzedni kolor. Olivia uśmiechnęła się pod nosem. Poczuła miłe ciepełko, które wypełniło nie tylko jej chory palec, ale również myśli. Z uśmiechem na twarzy wzięła prysznic, ubrała się i umalowała. Zeszła na dół do kuchni, by powitać swoją matkę, lecz jej tam nie zastała. Zamiast niej po pomieszczeniu krzątała się służąca.
- Dzień dobry Ludmiło. - Olivia skierowała swe słowa w języku rosyjskim do służącej. Owa kobieta była rodowitą Rosjanką. Znała język angielski, ale uczyła Olivię rosyjskiego, odkąd ta była małą dziewczynką. Od tamtego czasu, kobiety porozumiewają się tylko w języku ojczystym dla Ludmiły.
- Dzień dobry kochanie widzę, że nie najlepiej spałaś. - Ludmiła uniosła wewnętrzne kąciki brwi w geście smutku i podeszła do Olivii. Złapała ją za policzki, by bliżej przyjrzeć się jej twarzy.
- Nic mi nie jest Ludi. Dziękuję za troskę. - młoda dziewczyna odsunęła się nieśmiało od służącej. Kochała tę kobietę jak własną matkę, ale nie lubiła, gdy była nadopiekuńcza.
- Jakie plany na dzisiaj moja droga? - Ludmiła podeszła do kredensu, na którym znajdował się kubek z parująca herbatą i postawiła go na stole przed dziewczyną.
- Umówiłam się z babcią. Obiecałam jej, że pomogę przy plewieniu chwastów. - Olivia nie chciała zdradzać swych prawdziwych planów służącej, więc wymyśliła na poczekaniu tę bajeczkę. Nie mogła zmusić się, żeby spojrzeć w oczy Ludmiły. Było jej wstyd, że tak wobec niej postępuje, ale lepiej było, gdy Ludmiła nie znała wszystkich szczegółów z jej życia.
- Znakomicie, trzeba pomagać starszym osobom. Wyjątkowe z Ciebie dziecko. - spojrzała na Olivię z ogromną troską w oczach.
- Mam nadzieję, że smakuje Ci śniadanie.
- Wyśmienite jak zawsze. - Olivia wzięła do ust trochę jajecznicy, którą przygotowała Ludmiła i skosztowała jej. Rzeczywiście była bardzo dobra.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampir[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...