ROZDZIAŁ 21

496 28 40
                                    

Drake po raz kolejny był sam. Nie miał ochoty spędzać czasu, ze swoją pieprzoną rodzinką więc uciekł z domu jak najprędzej. Nie bardzo wiedział, w którą stronę powinien się udać, dokąd pójść. To miasto w całości było dla niego obcym i nieprzyjaznym miejscem. Był już wieczór, a na ulicach wciąż było mnóstwo ludzi. Drake przechadzał się uliczkami Londynu i obserwował tamtejszą architekturę. Nie cieszył się jej widokiem. Już nic nie miało dla niego znaczenia. Po części był smutny, po części zły, że siostra nie próbowała go zatrzymać. Z każdym kolejnym dniem bardziej utożsamiała się do nich. Przestała już być jego ukochaną siostrą, na którą zawsze mógł liczyć. Drake wszedł do ogromnego parku, który rozpościerał się niedaleko rezydencji, w której miał zamieszkać. Na jak długo? Tego nikt nie mógł być pewien, ale Drake postanowił, że ten okres będzie jak najkrótszy. Błądził wśród alejek i drzew co jakiś czas zerkając w stronę przechadzających się tam ludzi. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Tym lepiej, nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Usiadł pod jednym z rozłożystych drzew i zaczął zastanawiać się co dalej zrobi ze swoim życiem. Na Neda i jego bandę nie mógł już liczyć. Zostawili go samego w tej starej, opuszczonej fabryce i od tamtej pory nawet nie próbowali się z nim skontaktować. Nie mógł też oczekiwać wsparcia ze strony Selene, która dzisiaj udowodniła, że nie stoi już po jego stronie, nie wspominając już nawet Jane, która ewidentnie słucha rozkazów Michaela. Jakże Drake nienawidził tego człowieka. Na samo wspomnienie o nim zacisnął jeszcze mocniej pięści, aż knykcie mu zbielały.

- Masz ogień? -nagle z zamyślenia wyrwał go jakiś głos. Drake spojrzał w górę i ujrzał nad sobą jakiegoś menela. Jechało od niego brązem i alkoholem na kilometr. Chłopak skrzywił się na jego widok.

- Nie. - odwarknął w stronę żula z nadzieją, że ten zajarzy aluzję i sobie pójdzie. Tamten natomiast był bardzo uparty i nie zamierzał tak szybko odejść.

- Masz jakieś drobne? Tylko na piwo... - mężczyzna seplenił i ledwo stał na nogach. Zataczał się w tył i w przód. Musiał złapać się drzewa, żeby nie upaść na glebę. Drake miał dosyć tego mężczyzny. Wstał z ziemi z zimnym wyrazem twarz i odrzekł:

- Słuchaj alkoholiku, nie mam pieprzonej kasy, a nawet gdybym ją miał to i tak bym ci jej nie dał, więc łaskawie odwal się ode mnie, albo pomogę ci się przetransportować w inne miejsce. - Drake ściągnął brwi złowieszczo i zmierzył mężczyznę chłodnym wzrokiem.

- Bez nerwów panie..... Już idę..... - mężczyzna chwiejnym krokiem odszedł od młodego chłopaka. Drake ciężko westchnął i rozejrzał się po okolicy. W pobliżu już nikogo nie było. Park zaczął powoli pustoszeć. Obserwował jeszcze przez jakąś chwilę odchodzącego mężczyznę, po czym w jego głowie zrodził się pewien złowieszczy plan. Podbiegł do mężczyzny od tyłu i silnym uderzeniem obezwładnił go. Tamten upadł jak długi na ziemię i stracił przytomność. Tym lepiej, przynajmniej nie będzie krzyczeć i wiercić się, pomyślał Drake. Chłopak zaciągnął go w jakieś krzaki i wyją nóż, który często ze sobą nosił. Przepocona i brudna skóra mężczyzny trochę obrzydzała Drake, ale nie mógł ukryć faktu, iż był głodny. Odchylił kołnierz koszuli, w którą ubrany był menel i wbił swe ostre zęby w szyję mężczyzny. Następnie uczynił większe nacięcie, aby móc szybciej spijać krew. Niestety ten posiłek nie należał do najprzyjemniejszych. Ta krew była jeszcze bardziej obrzydliwa niż to czym poczęstował go Ned. Przynajmniej teraz mu się tak wydawało. Przesiąknięta była alkoholem i narkotykami. A więc trafił mi się jeszcze ćpun, a to ciekawe, pomyślał Drake. Gdy zaspokoił już swoje pragnienie ukrył ciało mężczyzny pod warstwą ziemi, tak by nikt nie odnalazł ciała. Zapewne i tak nikt nie będzie go szukał. Był obciążeniem dla społeczeństwa. Po dosyć obfitym posiłku Drake ponownie rozpoczął swą wędrówkę po mieście. Przechodził od ulicy do ulicy i nie zauważył nic co mogłoby przyciągnąć jego uwagę na dłużej. Nagle poczuł jak jego komórka mocno wibruje. Wyjął ją z kieszeni spodni i sprawdził połączenie. To była jego siostra. Na pewno chciała wiedzieć gdzie jest i co się z nim dzieje, ale Drake nie miał ochoty na rozmowę. Nie teraz. Wyłączył telefon i ponownie umieścił go w spodniach. Ukrył jeszcze ręce w kieszeniach i z obojętnym wyrazem twarzy przemierzał dalsze ulice. Wreszcie dotarł na Piccadilly Square. Po środku placu znajdowała się duża fontanna. Co jakiś czas przechodziła tamtędy jakaś zakochana para, która wylewała swe uczucia na zewnątrz. Drake poczuł odruch wymiotny na widok tych wszystkich obściskujących się par, więc poszedł dalej. Nagle poczuł dziwne mrowienie w całym ciele. Nie potrafił zdefiniować tego uczucia. Coś nakazało mu iść naprzód. Przemierzał kolejne ulice aż wreszcie znalazła się pod budynkiem, który przypominał klub nocny. Czyżby Ned chciał mu zaoferować powtórkę z rozrywki? Na to wyglądało. Nie ociągając się Drake ruszył w stronę wejścia. Chciał spotkać się z tym białym fiutem, Nedem i wszystko sobie wyjaśnić. Wewnątrz budynku panował tłok. Zewsząd dochodziły odgłosy głośnej, klubowej muzyki. Kobiety w skąpych strojach, albo bez tańczyły na platformach, a mężczyźni gorąco im wiwatowali. Drake rozejrzał się po pomieszczeniu. Spostrzegł parę czarnych jak węgiel oczu, które bacznie mu się przyglądały. Młody wampir ruszył w stronę dawnego kumpla. Przepychając się przez tłum ludzi zauważył, że Ned wstał od stolika i skierował się w stronę bocznych drzwi. Czyżby chciał uciec?? Niemożliwe. Drake coraz agresywniej zaczął odpychać od siebie ludzi i podbiegł w stronę drzwi, przez które do niedawna przechodził Ned. Czym prędzej znalazł się po ich drugiej stronie. Spodziewał się jakiegoś pomieszczenia czy coś. Okazało się natomiast, że było to tylne wyjście. Drake rozejrzał się dookoła i poczuł go. Nie musiał go widzieć, żeby wiedzieć o jego obecności.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz