ROZDZIAŁ 54

200 20 11
                                    

Chłodne powiewy wiatru tańczyły wokół ciała młodej dziewczyny, unosząc jej rozpuszczone włosy w powietrzu. Był to zwiastun zimy, która zbliżała się nieubłaganie, coraz to większymi krokami. Selene lubiła tę porę roku. Dziewczyna odnosiła wrażenie, iż wszystko w tym czasie lśni, jakby ktoś wysypał na świat, ogromny worek, puchatego, mieniącego się pod wpływem słońca brokatu. Selene lekko się skrzywiła, gdyż nieopodal miejsca, w którym stała i czekała na koleżankę, przechodziło kliku żuli i zaczepiało przechodni. 

Jeszcze tego mi brakowało, żeby się do mnie przyczepili. 

Dziewczyna poprawiła zamek swej ciepłej, aczkolwiek dobrze dopasowanej kurtki, po czym włożyła skostniałe ręce w kieszenie. Chłód nie przeszkadzał jej tak bardzo, była do niego przyzwyczajona. Nauczyła się z nim żyć, z racji tego, iż to uczucie towarzyszyło jej przez większość życia. Mimo tego, iż dużo rozmyślała, nie straciła czujności. Gdzieś wewnątrz niej narodziło się nieodparte wrażenie, iż ktoś ją obserwuje. Dziewczyna rozejrzała się wokół, lecz poza przechodniami i żebrzącymi, którzy ciągle zaczepiali przechodzących tamtędy ludzi, nikogo podejrzanego nie dostrzegła. A na pewno nie było tam nikogo jej pokroju. Selene wyciągnęła telefon i spojrzała na jego wyświetlacz. Niepokoiła się. Evelin nigdy się nie spóźniała. Zawsze była bardzo punktualną osobą, mówiącą, iż lepiej być przed czasem dwie godziny, niż spóźnić się dwie minuty. Selene szanowała tę cechę w poznanej przyjaciółce, choć sama uważała, iż to stwierdzenie jest trochę absurdalne. Przecież dwie minuty, to wcale nie tak dużo. 

- Sel! Witaj, wybacz musiałam jeszcze pojechać do drogerii, skończył mi się podkład, a bez niego wyglądam jak maszkara. Nie chciałabyś mnie widzieć bez makijażu.

Dziewczyna podeszła do Selene uściskała ją, a następnie szturchnęła łokciem w bok i roześmiała głośno. Kilku meneli zwróciło na nie uwagę, lecz Selene starała się to ignorować, choć w środku błagała niebiosa, by wreszcie opuściły to miejsce. 

- Nic nie szkodzi. To co? Pokażesz mi ten antykwariat?

- Jasne, ale powiedz mi. Dlaczego chcesz tam iść? Tam są bardzo stare książki. Nie znajdziesz w tym miejscu nowoczesnych powieści, lub romansideł, chyba, że sprzed tej epoki.

Evelin ponownie się roześmiała, a Selene nie mogła wykrzesać ani krzty małego uśmieszku. Czuła, że wargi jej zamarzły. 

- Potrzebuję znaleźć, pewną starą książkę...

- Jaką?

-Jeszcze nie wiem, ale gdy ją zobaczę, będę wiedzieć.

Selene odpowiedziała w bardzo enigmatyczny sposób, lecz Evelin nie drążyła tematu. Dziewczyny ruszyły się z miejsca i przemierzały chodnik w ciszy, obie patrząc po stopy. Grudzień tuż, tuż, wkrótce chodniki pokryją się szarawą breją i nieprzyjemnym lodem. 

- Ale zimno.... Nie cierpię takiej pogody, wolę, gdy jest ciepło.

Selene spojrzała na Evelin i skinęła tylko głową. Sama nie wiedziała, po co zaprosiła tę dziewczynę, skoro nie miała zamiaru z nią rozmawiać. Może bała się, szlajać, wśród ciemnych uliczek, sama, samutka jak palec. 

- Musimy trochę przejść, mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.

- Nie, spacer dobrze mi zrobi.

Wampirzyca spojrzała w niebo i nie dostrzegła tam, ani jednej gwiazdki. Poczuła ukłucie paniki w sercu, jakby straciła swojego anioła stróża. Niebo osnute było chmurami. 

- To piękne miasto, choć trochę przerażające, zwłaszcza nocą - dziewczyna uśmiechnęła się do Selene, jakby znała wszystkie tajemnice tego świata. Wpatrywała się w wampirzycę i oczekiwała jej reakcji. Selene spojrzała na nią i lekko uniosła kąciki swych ust. 

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz