******
Wieczorem, po godzinie siódmej, szkolna drużyna piłki nożnej, zwana przez dumnych uczniów Royal Swans, zakończyła właśnie swój trening. Zziajani i spoceni gracze, zbiegli ostatkiem sił z boiska, ciesząc się, iż wreszcie zakończył się ten dzień i w spokoju będą mogli udać się do domów na zasłużony odpoczynek (poleniuchować po iście diabelnym treningu, którego twórcą był nie kto inny, jak David Campbell, czyli jeden z najsurowszych trenerów, zatrudnionych na terenie tejże placówki.) David Campbell był wysokim, muskularnym mężczyzną, o dużych gabarytach i głowie pokrytej jedynie naskórkiem, gdyż pan trener zgalał swe włosy do łysa. Członkowie drużyny nie wiedzieli, dlaczego to robi, jednakowoż woleli nie wnikać w ten temat. Ponadto mężczyzna był właścicielem ciemnobrązowych oczu, płaskiego nosa i małych, wąskich ust. Jego podłużna i szczupła twarz wyrażała zadowolenie z trenowanej przez niego drużyny. Dostrzegał ich zapał i zaangażowanie. Z takimi wynikami, na pewno osiągnął nie jeden sukces w ich przyszłej karierze. Oczywiście, jeżeli coś złego na nich nie wpłynie, a równej maści zło, czyhało prawie że wszędzie.
- Doskonale się spisaliście! Widzimy się za tydzień chłopcy – trener posłał im szeroki uśmiech i pozwolił odejść.
- Matko, ale mnie dziś wszystko boli. Zwariował czy co? Myślałem, że już nie odpuści z tą rozgrzewką – blond włosy chłopak o imieniu Chris rozmasowywał bolące miejsca, idąc powoli w stronę szatni, potykając się o własne nogi. Czuł ogromne znużenie.
- Mnie też. Nawet ledwo otwieram usta – Yves szedł obok kolegi ze skwaszoną miną.
- Niemożliwe – Chris posłał mu słaby, aczkolwiek głupkowaty uśmieszek, po czym obaj zanieśli się śmiechem.
- Czas rozgrzać obolałe miejsca.
Chłopcy udali się w stronę pryszniców, gdzie znajdowali się inni koledzy, radośnie rozprawiający o osiągniętych wynikach, nowych umiejętnościach, lub po prostu wygłupiali się pomiędzy sobą, biegając z majtkami w rękach i obrzucając się nimi. Chris pomyślał sobie, że gdyby Coralin zobaczyłaby ich w takiej właśnie sytuacji, pomyślałaby sobie, że są niespełna rozumu. Chłopak staną pod jednym z pryszniców, a jego najlepszy przyjaciel ulokował się po jego prawej stronie. Gorąca woda spływała po nich strumieniami, wprawiając ciała w przyjemne dreszcze, łaskocząc i pieszcząc obolałe miejsca.
- Tak sobie pomyślałem stary, może wcześniej zaprosimy dziewczyny do kina. No wiesz, jeszcze przed imprezą.
- Do kina? – Chris zmrużył oczy. Próbował dostrzec twarz kolegi, przez opadające z jego rzęs kropelki wody.
- Tak do kina. Myślę, że Karina i nasze dziewczyny ucieszyłby się z tego pomysłu. Zresztą Kari ostatnio nie wyglądała najlepiej. Taki luźny wieczór, by się jej przydał. Nam zresztą też – Yves uśmiechnął się, szorując ciało jasnożółtą gąbką, którą zawsze ze sobą nosił. Pomimo tego, iż byli dla siebie obcymi ludźmi (z punktu widzenia biologicznego, jednakowoż chłopcy czuli, iż są duchowymi braćmi. Przeżyli zbyt wiele wspólnych chwil i sytuacji, w których poznali się, jak łyse konie) nie odczuwali w swoim towarzystwie krępacji. Odnaleźli wspólny język i dzielili go zawsze na dwoje, chroniąc i dbając o rację tej drugiej osoby. Nawet w tak intymnej sytuacji, jak kąpiel bez żadnych ubrań, nie była dla nich problemem. Czasem chłopcy stroili sobie żarty i porównywali dla zabawy swoje wdzięki, śmiejąc się przy tym do rozpuku.
- Świetny pomysł. Mam nadzieję, że rodzice pozwolą jej z nami iść – Blondyn odpowiedział kumplowi ze szczerą nadzieją pobrzmiewającą w jego delikatnym głosie. Nie tylko twarz i urodę miał anielską i niewinną. Może to też bywało powodem do prześladowań, ale w głównej mierze przeważało coś innego, coś bardziej mrocznego o czym nie dało się zapomnieć.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...