ROZDZIAŁ 13

486 32 9
                                    

Był coraz bliżej zrealizowania swojego okrutnego planu, gdy coś mu przeszkodziło. To małe, żarzące światełko nie wyglądało na groźne, lecz gdy ujrzał jaką ma siłę rażenia postanowił nie mierzyć się z nim osobiście. Większość jego zaufanych ludzi poległo w starciu z tą przeklętą kulą. Domyślał się czyja to mogła być sprawka.

- To jeszcze nie koniec Townshend. Zniszczę Ciebie i Twoją pieprzoną rodzinkę. - warknął ze złości, która gotowała paskudną krew w jego zimnych niczym lód żyłach. Był tak wściekły, że musiał wyładować na czymś swą frustrację. Podszedł do ogromnego biurka, które mieściło się pod jedną ze ścian i zamaszystym ruchem strącił wszystko co się na nim znajdowało. Na koniec podniósł biurko wysoko w górę i rzucił nim w przeciwległy kąt. W szybkim czasie spotkało się ze ścianą powodując głośny huk. To nie wystarczyło, aby opanować jego wewnętrzną agresję. Czuł, że ma coraz mniej czasu. Musiał odnaleźć szkatułkę i to jak najszybciej, zanim wewnętrzny potwór doszczętnie opanuje to żałosne ludzkie ciało. Na myśl o tej chwili uśmiechnął się sam do siebie. Z niecierpliwością wyczekiwał momentu, kiedy będzie mógł wziąć ukochany przedmiot, który należał tylko i wyłącznie do niego. Ostatnim razem, gdy go widział wpadł w ręce tego starego wampira Wiktora. Ileż to już lat ta nędzna kreatura błąka się po tym świecie? Prawie dwa tysiące. To doskonały czas, aby wreszcie mógł udać się na zasłużony odpoczynek i przejść do historii. Jednakże Ned zdawał sobie sprawę, że unicestwienie Wiktora nie będzie łatwe. Znał go od bardzo, bardzo dawna. Wiedział, że Wiktor jest równie potężnym magiem a w połączeniu z jego drugą naturą stawał się jeszcze bardziej nieobliczalny. To prawda, że wybrał inną drogę, ścieżkę światła, lecz ten fakt nie sprawiał, że Ned zaczął tracić respekt wobec starego, potężnego wampira. Musiał znaleźć inny sposób na dostanie tego czego chce. Prawie mu się udało. Zmanipulował najważniejszego członka jego popapranej rodzinki. Żadne z nich chyba nie miało pojęcia jaki potencjał skrywa ten młody, niedoświadczony wampirek. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że tylko on jest w stanie przy użyciu swojego niezwykłego daru na otwarcie portalu, który zwiększy moc pradawnej szkatuły. To właśnie jego pomocy Ned potrzebował najbardziej. Mógłby sam ją otworzyć bez żadnego problemu, jednakże tak zepsuty wampir jak Ned pragnął nieograniczonej władzy, którą mógł zapewnić mu tylko Drake. Na myśl o przejęciu władzy nad wszystkimi istotami ziemskimi aż ślinka pociekła mu zust. Machinalnie oblizał wargi, po czym, poczuł wewnętrzne pragnienie. Postanowił, że musi wyjść i czegoś się napić. W tym samym momencie uderzyło w niego dziwne uczucie paniki. Jakby adrenalina zaczęła buzować w jego żyłach.

- To niemożliwe. - mruknął sam do siebie i próbował stłumić to wewnętrzne uczucie. Jednakże każda jego próba kończyła się frustracją i niepowodzeniem.

- Co jest??!! - zaczął tracić cierpliwość do samego siebie. Ostatnimi czasy jego organizm dziwnie reagował na pewne sprawy. Był przekonany, że to bliskość szkatułki tak na niego wpływa, ale to musiało być coś innego. Nagle poczuł ogromny ból w szyi, aż złapał się za nią obiema dłońmi. Lekko ją ścisnął i podszedł do ogromnego lustra, które znajdowało się w tym pokoju. Zdjął z niego zakurzoną płachtę i spojrzał w swoje własne odbicie. To było dziwne. Jego szyja była cała posiniaczona.

- Co do cholery...? - nie dokończył zdania, gdyż coś zaświtało mu w głowie.

- Co on wyprawia do diabła?? - ta sytuacja jeszcze bardziej go rozsierdziła. Nie miał wątpliwości co się dzieje. Drake próbował popełnić samobójstwo. Czy on naprawdę myśli, że syna nocy jest tak łatwo unicestwić?? Zaczął śmiać się przerażająco głośnym śmiechem. Wcale nie miał ochoty na śmiech, zwłaszcza, iż odczuwał kilka różnych emocji w jednym czasie. Z tego dziwnego transu wyrwało go pukanie do drzwi. Cóż za kultura, pomyślał Ned i nie odzywając się pstryknął palcami. Drzwi otworzyły się na oścież. Stał w nich wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnych włosach i kwadratowej szczęce. Patrzył zdziwionym wzrokiem na Neda. Czekał na jego przyzwolenie na wejście. Ned bez zbędnych ceremoniałów wskazał mu ręką sofę, która znajdowała się pod oknem. Wysoki wampir zamknął za sobą drzwi i podszedł do sofy, lecz na niej nie usiadł. Stał wyprostowany i co chwilę napinał mięśnie, aby znów je rozluźnić.

- Co się stało?? - Ned nie znosił, gdy ktoś milczał więc postanowił pierwszy zagaić przybyłego wampira.

- Obserwowaliśmy go. - odrzekł podenerwowanym głosem tamten.

- Iiiii....?? - Ned podszedł do niego jeszcze bliżej, by podlegały mu wampir mógł ujrzeć dzikość, która malowała się w jego oczach. Lecz wampir jakby nie zwracał na to uwagi. Wpatrywał się w tajemnicze znaki na szyi swojego szefa.

- Mam Cię pociągnąć za język, żeby usłyszeć to co masz mi do powiedzenia?! - Ned zmierzył chłodnym wzrokiem swojego rozmówcę. Mężczyzna natychmiast oderwał wzrok od jego szyi i przeniósł go na szafki.

- On przeżył. Selene i ta druga.

- Jane.

- Tak, Selene i Jane zabrały go do ich kryjówki.

- To jest dom, Gabe. - Ned nie mógł powstrzymać kpiącego uśmiech, który wykwitł na jego ustach. Ehhhhh... jego ludzie bywali czasem bardzo prymitywni.

- I co dalej. - był coraz bardziej ciekaw finału tej całej historii.

- Uciekł stamtąd i próbował...

- Się zabić. To już wiem. Coś jeszcze? - i machnął niedbale ręką. Czasem zastanawiał się po co mu te tępe osiłki. Przecież i tak wszystko wiedział najlepiej.

- Ktoś tam jeszcze był. -wysoki wampir zawahał się zanim zaczął kontynuować. Na dźwięk słowa KTOŚ, Ned odwrócił się w stronę wampira i jeszcze intensywniej świdrował go wzrokiem.

- Kto taki?? - któż to mógł być? Zaczął się zastanawiać.

- Nie wiem Panie, ale to jakaś kobieta.

- Kobieta? - ta wiadomość go zaintrygowała. Spodziewał się innej odpowiedzi z ust wampira, ale nie takiej. Zaczął krążyć po pokoju.

- Wampirzyca? -  zapytał po chwili zastanowienia.

- Tak, mój Panie.

- Jak wyglądała?

- Nie wiemy. Nie zbliżaliśmy się aż tak blisko. - muskularny wampiry spuścił oczy na znak wstydu.

- Jak to nie wiecie jak wygląda??!! -zagrzmiał Ned.

- A gdzie do stu diabłów był Danny??!! Przecież on może wejść wszędzie niepostrzeżony!!! - Ned zaczął wymachiwać rękoma w geście ogromnej frustracji.

- Panie, Danny nie żyje.

- O czym ty kurwa do mnie mówisz?! -Ned znów podszedł do wampira i zmusił go, by ten na niego spojrzał. Wysoki wampir nie mógł znieść ciężkiego wzroku swego Pana więc spojrzał mu prosto w oczy.

- Danny poległ wraz z innymi w fabryce. - i ponownie spuścił wzrok. Czy to miały być jakieś żarty. To pierdolone światełko odebrało mu wszystkich jego najlepszych ludzi. Tego wieczoru obiecał sobie, że zemści się i to bardzo okrutnie. Nie będzie znał litości. Zgładzi każdego kto będzie miał jakikolwiek kontakt ze znienawidzonym klanem. Będzie ich dręczył dopóki dopóty nicość nie pochłonie jego ciała.

- Jeśli to wszystko to możesz już iść.

- Jest coś jeszcze. Jutro wyjeżdżają do Londynu.

- A to ciekawe... do Londynu. W takim razie my również musimy się tam udać.

- Ale Panie co z... - tutaj wampir uczynił chwilową pauzę. Najwidoczniej zapomniał imienia nowego kumpla.

- Drake'iem? Nic. On również pojedzie do Londynu.

- Jak to?? - rozmówca Neda był totalnie zbity z tropu.

- Już ja o to zadbam. Nie mogę przecież pozwolić, żeby mojemu przyjacielowi coś się stało. Jesteśmy połączeni jak widzisz. -wskazał palcem na swoją szyję.

- A teraz odejdź, mam misję do spełnienia. -  i wskazał ręką zamknięte drzwi. Posłuszny wampir szybkim ruchem wydostał się z pokoju.

- No to do dzieła. - Ned usiadł na sofie przy, której do niedawna stał wysoki wampir i złapał się za głowę. Próbował wywołać w sobie ogromne wyrzuty sumienia. Nie wiedział czy mu się to uda, bo już dawno nie odczuwał takiego uczucia. Lecz, gdy spostrzegł, że napięcie, które wytworzyło się w jego ciele ustępuje na rzecz zwątpienia, Ned był przekonany, że tej nocy znów zatryumfuje.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz