Gdy znaleźli się w jego wnętrzu, blondynekwskazał chłopakowi gdzie może zostawić kurtkę. Powiesił tam też swoją, by czarnakurtka bruneta nie była osamotniona, chociaż ginęła w skupisku innych płaszczyi tego typu wdzianek. Drake rozejrzał się wokół. Przedpokój nie był duży,urządzony w całkiem normalnym, nieprzesadnym stylu. Widać, że w tym domumieszkały osoby, które ceniły sobie spokój, harmonię, ład i porządek. Legowiskoprawdziwego uzurpatora. Naprzeciwko jego oczu znajdowały się drzwi, za którymirozgrywało się całe dzisiejsze widowisko i ten aspekt powinen interesować gonajbardziej, ale w rzeczy samej tak nie było.
- Musisz to założyć,ewentualnie zdjąć buty, no wiesz... nie mam za bardzo ochoty myć jutro podłóg –Chris roześmiał się i wyprosotwał rękę, kierując ją w stronę zamyślonegobruneta. Ten spojrzał na niego niechętnie i na zawiniątko, które chłopakdzierżył w dłoni.
- Chyba sobie żartujesz... nie założę tego... – Drake prychnąłi założył ręce na piersi, nie dając Chrisowi żadnych szans na namówienie go naten pomysł. Blondyn westchnął ze zrezygnowaniem.
- No dobra, ale porządniewytrzyj buty.
Chris pomruczał coś pod nosem, po czym sam założył na swojebuty, przyniesione przez siebie foliowe woreczki, które nakłada się wszpitalach, podczas odwiedzin chorych. Chłopak wyglądał w nich przezabawnie,lecz Drake nie skomentował tego. W tej chwili myślał już tylko o jednym.
- Zatem chodźmy się zabawić i trochę rozgrzać – Chris zatarł ręce z fascynacjii ruszył w kierunku pokoju, z którego słychać było głośną, imprezową muzykę,gwary i śmiechy zaproszonej młodzieży. Drake nie wyczuł jej zapachu, chociażnie był już niczego pewien. Dziewczyna mogła tutaj być. Nie był w stanie jejwyczuć, gdyż mnogość zapachów zewsząd atakowała jego zmysły, doprowadzając dopalipatacji serca. Było to coś w rodzaju kakofonii, tyle że nie dźwięków, azapachów. Pokręcił przeczącą głową.
- Nie.
Chris odwrócił się gwałtownie,jakby Drake smagnął go biczem po nagich plecach. Przechylił głowę w lewo izaśmiał się nerwowo.
- Co nie?
- Masz jakiś alkohol? Chcę się napić –Drake nie zamierzał owijać w bawełnę. Po prosu powiedział, prosto z mostu o comu chodziło. Blondyn podrapał się po karku i przygryzł dolną wargę,zastanawiając się.
- Tak mam, ale może najpierw coś zjesz, albo poznasz paręfajnych osób, zatańczysz i...
- Nie chcę tańczyć, ani nikogo poznawać, jasne?Chcę się napić... daj mi jakąś wódkę, lub co tam masz najmocniejszego naskładzie – Drake pociągnął nosem i wpił swój ciężki, nieznoszący sprzeciwuwzrok w posturę niskiego i sczupłego chłopaczyny. Chris ugiął się pod naporemspojrzenia kolegi i zaprowadził go do kuchni, w którejpaliło się już światło. Rolety w oknach ściągnięte były do samego parapetu,dzięki czemu sąsiedzi z pobliskich domów nie mogli dostrzec zapalonego wewnątrzświatła. Kuchnia, tak samo jak przedpokój urządzona była w sposób wielcestaranny i zaplanowany. Dominowały w niej ciemne barwy, a dokładniej trzy,czarny, czerwony i biały, co trochę zaskoczyło ciemnookiego wampira. Zazwyczajtego typu pomieszczenia kojarzyły mu się z jasnymi, ciepłymi kolorami. Nawet wposesji, w której mieszkał (czy pomieszkiwał, to lepsze słowo) tak było, cowedług niego prezentowało się jako nonsens. No ale o gustach się nie dyskutuje.Chris podszedł do jakiegoś urządzenia, które w odczuciu bruneta przypominałolodówkę, a następnie wyciągnął z niej jakąś butelkę i podał ją wampirowi. Drakespojrzał na etykietę.
- Cydr? Chcę się opić, a nie wychlać sobie kulturalniejakiś sok z jabłek. Daj mi jakąś wódkę, albo wino – Drake zmarszczył nos ioddał blondynowi butelkę. Chris był zszokowany zachowaniem i słowamibrązowookiego chłopaka, lecz nie wyrzekł ani słowa. Jeszcze raz oddalił się odwampira, tym razem podążył w stronę szafki i wyciągnął z niej tequile. Bursztynowypłyn zakołysał się w butelce, obmywając jej przezroczyste ścianki. Drakepospiesznie wyrwał półokrągłą butelkę z dłoni blondyna i zerknął na etykietkę,uśmiechając się.
CZYTASZ
NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka Pandory
Vampire[ZAKOŃCZONA] Moje życie to wielkie kłamstwo. Stek bzdur i oszustw, które doprowadzają do szaleństwa. Nie mogę być sobą. Całe życie udaję kogoś kim nie jestem. Kiedyś słyszałem, że aby być szczęśliwym trzeba nauczyć się kochać. Bzdura... To właśnie...