3.

56 17 6
                                    

****

Chris z szerokim uśmiechem na twarzy, przechadzał‚ się od znajomych do znajomych, od ściany do ściany i każdego z osobna witał‚ porządną dawką dobrego humoru i energii, wypływającej na jego twarz i ukazującej się w każdym wykonanym przez niego ruchu. Wszystko zostało przygotowane na najwyższym poziomie i blondyn był‚ przekonany, iż dzisiejsza zabawa będzie jedną z najlepszych w jego życiu. Miał‚ okazję uczestniczyć już w niejednej tego typu imprezie, aczkolwiek każda okazja, by spędzić trochę więcej czasu ze znajomymi była dobrym pomysłem. Chris cieszył się, że jego najlepszy przyjaciel Yves zgodził się pomóc mu w przygotowaniach do imprezy. Nie zajęło im to nawet godziny i wszystko znajdowało się na specjalnie wyznaczonych miejscach. Jedzenie i napoje rozłożone na stołach umiejscowionych pod każdą ze ścian. Oświetlenie okalające sufit oraz karnisze dobrze się sprawowało, oświetlając pomieszczenie i wprowadzając imprezowy nastrój. W tle leciała klubowa muzyka, aczkolwiek nie za głośna, by nie narażać się na niepotrzebne komentarze ze strony sąsiadów. Chris stanął na środku pokoju i rozejrzał się wokół. Nie dostrzegł najbardziej znajomych sobie twarzy, poza jedną. Jej właściciel majstrował coś przy przyniesionych przez siebie głośnikach. Blondyn podszedł do przyjaciela, który schylony, nie zwracał uwagi na otaczających go ludzi, po czym poklepał go po plecach, odrywając od wykonywanego przez niego zajęcia.

- Dziewczyny jeszcze nie przyjechały? - zapytał kolegi, równocześnie rozglądając się wokół i szukając wzrokiem dziewczyn oraz kogoś kto obiecał (a może nie obiecał, aczkolwiek Chris miał nadzieję, że się pojawi), że przyjdzie na jego imprezę.

- Nie. Jennifer przed chwilą do mnie pisała i wysłała mi jakieś głupkowate zdjęcie.

Yves zarżał grubym śmiechem, unosząc się z klęczek. Chris posłał przyjacielowi głupie spojrzenie i również zawtórował mu śmiechem.

- Ja też je dostałem.

- Na pewno zaraz się pojawią. Nie ma co się przejmować. Żarcie jest, alkohol też, dobra muza, serwowana przez dj'a Yvesika również. Imprezka jak marzenie, staryyy  – Latynos przeciągnął zabawnie ostatnią literkę, ostatniego słowa, po czym poruszył znacząco brwiami i zadowolony z siebie założył ręce na piersi. Chris nie mógł powstrzymać swej głowy przed obracaniem się, to w lewo to w prawo, a nawet w górę. Chyba nie do końca zakodował to, co przed chwilą zakomunikował mu jego kolega.

- Ej stary, dobrze się czujesz? Tak ruszasz tą łepetyną, jakbyś dostał ADHD. Jeszcze chwila i coś eksploduje w twojej szyi, zatrzymując głowę w niefortunnym położeniu i cały wieczór, zamiast Coralin i znajomych będziesz oglądać sufit, albo własnego fiuta – chłopak zaśmiał się jeszcze głośniej, na chwilę zagłuszając dobywającą się z głośników muzykę. Otarł pojedynczą łzę radości, która wydostała się z jego kanalika.

- Rozglądam się, ale nigdzie nie widzę Townshenda – Chris nie nawiązał do zabawnej aluzji kolegi, a więc musiał być bardzo zafrasowany nieobecnością niedawno poznanego kolegi z klasy. Yves spoważniał. Podążył za wzrokiem blondwłosego kumpla i wspólnie zaczęli wypatrywać wysokiego bruneta. Niestety ani Yves, ani Chris nie zaobserwowali sylwetki chłopaka, a przecież ich nowy znajomy nie był taki niski. Na pewno nie łatwo zgubić go w tłumie.

- Chyba jeszcze go nie ma. Przynajmniej ja go nie widzę  – Yves z dłonią przytkniętą do czoła, jak u kapitana statku, obserwującego bezkresny ocean, skanował pomieszczenie uważnym, aczkolwiek nie za bardzo zainteresowanym spojrzeniem. Przeczuwał, iż jego przyjacielowi bardzo zależy na tym, by straszny brunet pojawił się na tej domówce. Yves nie był co do tego przekonany, czy to dobry pomysł, ale nie wtrącał się i nie niszczył planów kumpla.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz