7.

68 18 5
                                    

- Drake! Chciałbym ci kogoś przedstawić!

Odwrócił się powoli, a za nim stał nie kto inny jak chochlikowaty chłopak o blond czuprynie. Drake poczuł taką błogość i miękkość na jego widok, jakby podłoga w tym pokoju była wykonana z waty a on się w niej zatapiał. Przyjemne to było uczucie. 

- Yhymm...?  – język nie był już tak energiczny, jak wcześniej (pfff... on nigdy nie był żwawy, zwłaszcza w takich sytuacjach, ale teraz świetnie odgrywał rolę martwego i trupiego). Chris nie zważając na to roześmiał się promiennie i kiwnął głową na grupkę chłopców, którzy tłoczyli się zaraz obok Coralin, Jeniffer i Kariny. Wśród nich był też Daniel i to nie uszło uwadze młodemu wampirowi. Drake wyprostował się, ale poczuł, że jego głowa i powieki stają się coraz cięższe. Ogarnęło go dziwne znużenie a kolejna fala gorąca rozlała się po ciele.

- Drake, przedstawiam ci moich kumpli. Gramy w jednej drużynie piłki nożnej. Są naprawdę świetni. To jest Levis, Thomas, Nate, Marc, George, Luis, Harry...

Drake patrzył, jak Chris biega i wskazuje na kolejnego ziomka, wymachując dłońmi i obdarzając wszystkich serdecznym uśmiechem. Chyba był już podchmielony, bo coś zmieniło się w jego zachowaniu. Wcześniej wyrażał jakieś spięcie i podenerwowanie. Teraz po tych uczuciach nie pozostało już nic. Odeszły wraz z odrobiną zdrowego rozsądku. Drake nie zapamiętał tych wszystkich imion, bo i po co miał je zapamiętywać. Jutro i tak już nikt nie będzie z nim rozmawiał. Dzisiaj byli jego przyjaciółmi, następnego dnia znów staną się pożywieniem, przeszkodą egzystencjalną, którą trzeba usunąć, by ułuda i gorzka esencja jestestwa nadal mogły swobodnie i bez żadnych ograniczeń w nim żyć. 

- Chris mówił, że przyjechałeś z LA. Nie powinieneś być bardziej opalony? Przecież tam często świeci słońce  – jeden z chłopaków, który niezaprzeczalnie był najwyższy (pomijając wzrost i posturę Drake'a) z całej gromadki, zapytał wścibskim tonem. A może to tak tylko źle zabrzmiało, gdyż brunet miał ochotę zamordować każdego kto pchał się z butami w jego życie? 

Jestem żądnym krwi wampirem, ciemnoto! Nie widać?

Miał ochotę odpowiedzieć, co innego, ale obowiązywała go przecież tajemnica, no nie?

- Nie cierpię słońca. Nie znoszę się opalać, a jeszcze bardziej nienawidzę jak skóra złazi mi płatami. To żadna przyjemność – Drake spojrzał chłopakowi głęboko w oczy, lecz nie dostrzegł w nich złych zamiarów. Gościła tam tylko czysta ciekawość. 

- Stary masz zajebiste tatuaże! Też chciałem sobie takie zrobić, ale ojciec powiedział, że prędzej mnie z domu wyżuci niż się na coś takiego zgodzi. Zazdroszczę. Bolało? – kolejny z chłopaków o siwych oczach, ciemnych, krótko przystrzyżonych włosach i w okularach zagadnął wysokiego bruneta, łapczywym wzrokiem wodząc od jednego tatuażu po kolejny. Drake spiął się, uwidaczniając zarysowane i wypracowane mięśnie. Wszyscy chłopcy poglądali na niego z ciekawością, cielęcym wzrokiem. Nawet dziewczęta podeszły bliżej, żeby przysłuchać się rozmowie toczonej przez chłopaków. Coralin patrzyła na Drake, wykrzywiając usta. Wciąż manifestowała niezadowolenie. Natomiast Karina i Jeniffer przybrały swobodnego wyrazu twarzy. Jedna z dziewcząt definitywnie nadużyła dzisiejszego wieczoru alkoholu, bo jej wzrok był dziwnie zamglony. Drake odchrząknął i założył ręce na piersi pokazując tatuaże, które wcześniej były niedostępne dla oczu znajomych. 

- Nie. Ani trochę  – wypowiedział te słowa z nieskrywaną wyższością i wyrafinowaniem w głosie, jakby chciał im przekazać, że był od nich lepszy. Lecz zgromadzeni tam chłopcy nie odczuli tego, zapewne przez to, iż nieźle szumiało im już w głowach. 

- Masz jeszcze jakieś tatuaże?  – Chris stanął bliżej chłopaka, zbyt długo mu się przypatrując bez mrugnięcia okiem. To zagadnienie ciągle go nurtowało, wypalało dziurę w jego głowie. Myślał o tym za każdym razem, gdy widział ciemnookiego bruneta. Wszyscy skierowali na niego oczy i w napięciu oraz ciszy oczekiwali na jego słowa. Jak na dyktat wygłoszony przez bóstwo. Bez wątpienia, nawet rodziców nie słuchali z takim entuzjazmem i zainteresowaniem. Drake miał wrażenie, że muzyka w pokoju stała się cichsza. Łypnął oczami w kierunku konsoli i stojącego za nią Latynosa, a także nieznajomego chłopaka. Obaj szarpali się i coś wykrzykiwali. Drake miał dziwne wrażenie, że nie skończy się to dobrze.

NIE SPRZEDAM SWOJEJ DUSZY - Puszka PandoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz