Rozdział 5

884 31 2
                                    

Szłam małymi kroczkami, by jak najbardziej opóźnić moje przybycie.

"Prawa."

"Lewa."

"Prawa."

"Lewa."

I tak dalej i tak dalej.

Jakie moje życie jest monotonne, a właściwie było. Rano do szkoły, popołudniami próby do spektakli, czasami jakaś randka z Adamem, a w weekendy siedziałam sama w domu.

"Uff. Jakież ja mam fascynujące życie."

Pomyślałam z ironią.

Dzisiejszy dzień miał być chyba najgorszym poniedziałkiem w historii tej szkoły, która została wybudowana sześć lat temu i trochę tych poniedziałków miała za sobą. Pierwszy powód był oczywisty, pan Sparks. Wczoraj, gdy po raz ostatni próbował się ze mną skontaktować, wysłał wiadomość.

Adam:

Pogadamy jutro, to jeszcze nie koniec.

Chłopak najwyraźniej miał już taki przerost ego, że nie potrafił pogodzić się z klęską.

Drugim powodem, dlaczego ten dzień miał być beznadziejny, było odejście mojej ulubionej anglistki. Pani Jenkins była nauczycielką w naprawdę sędziwym wieku, ale zawsze pełną życia i potrafiła uśmiechnąć się do każdego. Pamiętam, jak jej zmarszczki wokół oczu naciągały się radośnie podczas prób do spektakli i jak śpiewała na koniec każdej z nich, poprawiając kok, ułożony z siwych włosów.

W pierwszy dzień szkoły oznajmiła, że za kilka tygodni odchodzi na emeryturę i wyjeżdża do siostry na jakiś czas. Z tego powodu zawiesiła również tymczasowo koło teatralne, które ma przejąć jej następca. Natomiast w piątek oznajmiła, że był to jej ostatni dzień w Fiston High School.

Do szkoły weszłam dwie minuty przed dzwonkiem, więc zdążyłam jedynie zabrać książki z szafki. Na szczęście nigdzie nie było mojego ex.

Do klasy dotarłam równo z dzwonkiem, a że na pierwszej lekcji miałam mieć angielski, w sali był już dyrektor.

Śmiało mogę przyznać, że miałam szczęście.

Mężczyzna nie zauważył mojego spóźnienia, bo był pochłonięty rozmową z nowym nauczycielem. Przemknęłam niepostrzeżenie między stolikami i zajęłam swoje miejsce, czyli trzecią ławkę pod oknem. Zaraz po tym zaczęłam wpatrywać się w krople spływające po szybie.

Gdy weszłam do szkoły ledwo kropiło, a w ciągu ostatnich trzech minut rozpadało się na dobre.

To zdecydowanie był najbardziej deszczowy październik od kilku lat.

- Witam wszystkich - zaczął pan Ring. - Ponieważ wasza dawna nauczycielka, pani Jenkins, odeszła na emeryturę, zatrudniliśmy kogoś na jej miejsce. Od dziś będzie was uczył i jednocześnie prowadził koło teatralne pan Robert Blackwell.

"Co?"...

"Co?"...

"Co?"...

Gdy tylko usłyszałam to imię raptownie odwróciłam głowę...

...i...

I wtedy go zobaczyłam. Piękne zielono-brązowe oczy rozbłysły, a zaraz potem kolejne rzeczy nabierały kolorów. Miał jasnokremową cerę, a jego włosy i broda miały tak intensywnie brązowy kolor, że niemal czarny, ale równocześnie daleko im było do czerni. Dziś miał na sobie koszulę w czerwoną kratkę z podwiniętymi rękawami, czarne jeansy i eleganckie buty.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz