Całą niedzielę ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu pisałam z Robertem. Było to takie naturalne, bez poważnych pytań, bez poruszania nieprzyjemnych tematów, po prostu opisywaliśmy to co robimy, by nieco się zbliżyć, a przynajmniej wywołać wrażenie spędzania z sobą czasu.
Robert:
Co robisz?
Odezwał się po dłuższej chwili.
Ja:
Ubieram buty.
A ty?Robert:
Właśnie wychodzę z domu.
Ja:
Po co?
Robert:
Idę do sklepu. A ty po co ubierasz buty?
Ja:
Bo idę na spacer do parku, wyszło słońce, a ja chcę się przewietrzyć.
Robert:
Może też pójdę się przejść, nie będę wsiadał do auta.
Ja:
Naprawdę bardzo dobry pomysł.
Robert:
Rose, nie kpij ze mnie.
Ja:
Nie kpię, po prostu stwierdzam fakt.
Musiałam przejść dość ruchliwy kawałek ulicy, więc nie miałam jak sprawdzić wiadomości. Gdy weszłam do parku i spojrzałam na telefon, ten widok nieco mnie zszokował.
Pięć nieodebranych wiadomości w zaledwie kilka minut.
Robert:
Może nie, ale czuję, że się śmiejesz.
Rose?
Jeśli to ma byś jakiś rodzaj kary, to podziałało.
To nie jest śmieszne, odezwij się.
Zaczynam się martwić.Ja:
Robert, spokojnie, ja tylko przechodziłam przez ulicę.
Robert:
No nareszcie, wiesz jak się bałem?
Ja:
W sumie zawsze mogłeś jednak jechać autem i mnie potrącić.
Po raz drugi.Robert:
Hahaha, bardzo śmieszne.
Ja:
Ja się śmieje.
Nim weszłam w głąb parku skierowałam się do "Cafe Rose." Znów nie odpisywałam Robertowi więc podejrzewałam, że będę mieć kilka nieodebranych wiadomości.
W kawiarni na kasie stała Suzan, więc mogłam liczyć na szybką i miłą obsługę.
- Cześć Suzan, miło cię widzieć.
CZYTASZ
Droga ku przeznaczeniu
RomanceCzy historia romansu uczennicy i nauczyciela może mieć swój happy end? Jest to opowieść o młodej kobiecie, która postanowiła zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Rosemary Black, przyszła absolwentka liceum, niegdyś królowa i najpopularniejsza dzi...