Rozdział 89

392 14 0
                                    

Poszłam dziś do szkoły Roberta, na szczęście bez obaw, że mężczyzna, którego kocham, ułożył sobie życie, w którym nie ma miejsca dla mnie.

Zbliżała się czternasta, a dzisiejszy dzień był naprawdę ciepły, dlatego jeśli chodzi o ubranie ograniczyłam się do czarnych czółenek, jasnych jeansów i dużego, różowego sweterka i mojego ulubionego szala, tylko tym razem użyłam go jako narzuty, rezygnując z płaszcza...

...oraz samochodu, chciałam po pierwsze przespacerować się na świeżym i rześkim powietrzu Bridges, no i uniknąć sytuacji, że znów jedziemy na dwa auta - osobno.

Weszłam na dwie minuty przed dzwonkiem i poszłam prosto do znanej mi już klasy 37. Wraz z dzwonkiem z sali wybiegł pierwszy uczeń, zdecydowałam się wejść do środka zauważywszy, że reszta się pakuje.

- Dzień dobry panie Blackwell - podeszłam do biurka, na mój widok ukochanemu rozbłysły oczy.

- Witam panno Black - uśmiechnął się i stanął bardzo blisko mnie. - Co pani tu robi?

- Przyszliśmy po pana.

- My?

- Tak, my.

Ujął mnie pod brodę i delikatnie musnął mój policzek, zahaczając o kącik ust.

"Oj, panie Blackwell, nie ładnie się tak drażnić."

Gdy odsunęliśmy się od siebie zauważyłam, że grupka dziewczyn wpatruje się w nas, a niektórym nawet opadła szczęka. Zarumieniłam się nieco.

- Wychodzicie? Chciałbym zamknąć klasę - oznajmił.

- Tak, przepraszamy - były nawet bardziej speszone niż ja.

Najwidoczniej mój ukochany, a jednocześnie przyszły mąż, był obiektem westchnień swoich uczennic. Jak to uczucie jest mi dobrze znane, tylko, że ja poznałam jego wnętrze i to co skrywa się w tych zielono-brązowych oczach.

- Podobasz im się - stwierdziłam, gdy wyszliśmy.

- Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, ty jesteś najważniejsza - tym razem pocałował mnie już w usta.

Będąc na parkingu minęliśmy Johnny'ego, który na nasz widok momentalnie spuścił wzrok.

- To jakie masz plany? - spytał wchodząc do czarnego Forda.

- Szukałam gabinetu ginekologicznego, bo najwyższa pora zrobić badania oraz poznać płeć naszego maleństwa i pomyślałam, że chcesz być przy tym - ścisnęłam jego dłoń, która zdążyła już wylądować na moim brzuchu. - Ja bardzo tego chcę.

- Och, Roza, ja również.

- Zgadnij czego się dowiedziałam. Jedyny prywatny gabinet w Bridges należy do twojej mamy. Czemu mi nie powiedziałeś? Dokładnie tak jak z ojcem. Twoje wyjaśnienia były bardzo okrojone.

- Przepraszam - nachylił się i znów mnie pocałował. - Więc rozumiem kierunek, gabinet mojej mamy?

- Dokładnie tak, jesteśmy umówieni na piętnaście po trzeciej, a później zapraszam cię na obiad.

- To chyba ja powinienem zaprosić was na obiad - zaoponował.

- Z braku laku.

Zaśmialiśmy się.

- Jedźmy już.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz