Rozdział 45

531 17 0
                                    

Obudziłam się rano sama w łóżku i słyszałam jak z łazienki dobiega odgłos wody spod prysznica.

Chciałam sprawdzić która godzina, ale gdy tylko sięgnęłam po telefon okazało się, że jest martwy, chciałam odłożyć go na nocny stolik, ale nie trafiłam i zahaczyłam o szafkę, z której wyleciało kilkanaście kartek.

Sięgnęłam po nie i usiadłam. Część z nich to wydrukowane i pokreślone recenzje z bloga "Po drugiej stronie pióra" były tam zaznaczone poszczególne wyrazy i komentarze na marginesach, a część to...

- Już wstałaś.

Robert wyszedł z łazienki owinięty ręcznikiem w pasie, teraz mogłam zobaczyć go w całej okazałości, był niezwykle umięśniony i przy tym każdy mięsień był cudownie zarysowany na jego sylwetce. Przeczesał wilgotne włosy palcami i usiadł obok mnie na łóżku, mocno przytulając.

- Co to? - spytałam.

- Recenzje z bloga, dziewczyna ma świetne pióro, próbuję ją rozgryźć - wyznał całując mnie w policzek, ja nie spuszczałam oka z kartek. - Podoba mi się jej sposób oceniania, co jest najważniejsze, co stanowi o jej hierarchii.

- Długo ją czytasz?

- Półtora roku, od początku chcę też dowiedzieć się, kim jest.

- I dlatego porównujesz ją z moimi pracami? - pozostałą część kartek stanowiły moje prace, również pokreślone, razem z tymi słowami spojrzałam na niego. - Dlaczego?

- Bo podczas naszego drugiego spotkania powiedziałaś, że interesujesz się teatrem, filmami i książkami, a potem przeczytałem twoją pracę, najpierw jedną, potem drugą, trzecią, każdą czytałem wiele razy i dokładnie analizowałem - wziął głęboki wdech i zapadła głucha cisza. - Powiedz coś w końcu? To ty? Ty jesteś Białym Atramentem?

Pocałowałam go delikatnie.

- Ale to nie dlatego spędzasz ze mną czas? Gdyby się okazało, że ta dziewczyna, Biały Atrament to ktoś inny, nie zerwałbyś kontaktu ze mną?

- Nie, oczywiście, że nie. Kocham cię Roza i to się liczy.

Pocałował mnie w szyję i zaczął całować coraz to niżej, tym razem nie musieliśmy długo czekać na zbliżenie, bo oboje byliśmy niemalże nadzy - a właściwie byliśmy całkowicie nadzy.

Nadal nie umiem zrozumieć jak Robert może być tak czuły, a zarazem tak namiętny i silny, w każdym jego ruchu jest tyle charyzmy i męskiego wdzięku.

Znów leżałam w ramionach ukochanego, czułam się bezpiecznie, a wszystkie moje troski zniknęły choć na tę krótką chwilę. Czułam jego ciepły oddech na karku.

- Muszę ci coś powiedzieć i chcę się o coś spytać - wyznałam.

- Tak? - spytał, opierając się na łokciu, a ja położyłam się na plecach i popatrzyłam w jego piękne oczy.

- Znalazłeś mnie - wzięłam głęboki oddech, w jego oczach dostrzegłam nutkę zakłopotania, nie wiedział o co mi chodzi. - Biały Atrament, to ja.

- Wiedziałem - znów pocałował mnie namiętnie. - A o co chciałaś spytać?

- Dlaczego nazwałeś mnie Roza? Wczoraj myślałam, że to pomyłka, ale dziś znów mnie tak nazwałeś i jeszcze kilka razy wcześniej.

- Tak było napisane na odwrocie zdjęcia, które pokazałaś mi w kawiarni "Mary Ann i Roza."

- Tylko babcia tak mnie nazywała, od jej śmierci nikt tak nie wymawiał mojego imienia.

- Pięknie brzmi. "Roza", tylko nie wiem, dlaczego tak.

- Babcia, jak już wspominałam. była imigrantką z Rosji, a Roza to po rosyjsku róża, więc...

- Rosemary, Rose. Teraz wszystko jasne.

- Wiesz, co zapamiętam z wczoraj najlepiej? - spytałam wyzywająco.

- Co? - oczy Roberta rozbłysły.

- Po raz pierwszy powiedziałeś, że mnie kochasz - uśmiechnęłam się.

- Ty też powiedziałaś to pierwszy raz.

- Możesz mi wierzyć, że chciałam to powiedzieć zaraz na początku naszej znajomości, ale bałam się, że cię wystraszę tak silnym zaangażowaniem emocjonalnym.

- Musimy popracować nad komunikacją, bo moglibyśmy ze sobą być już dwa miesiące - złożył pocałunek na moich ustach po raz kolejny dzisiejszego dnia.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz