Rozdział 77

427 15 3
                                    

Po powrocie z Miami spędziłam długie dwa tygodnie czekając, aż Alex wróci i postanowi spędzić noc w domu.

Pod osłoną nocy wyciągnęłam jej rzeczy z bagażnika, schowka i z wszystkich miejsc, gdzie mogła by coś schować. Przy okazji przeprowadziłam generalny porządek.

Spakowałam wszystkie pudła i walizki - dzięki Bogu za pakowne i przestronne auto, choć z zewnątrz wydaje się niepozorne. Nie było też tego zaskakująco dużo, jak na dorobek całego mojego życia, dwa kartony pamiątek, cztery duże walizki z ubraniami, plus jedna torba podręczna na najbliższe kilka dni jazdy, no i oczywiście suknia ślubna babci - jest chyba jedyną rzeczą, z którą nie mogłabym się rozstać, wiązało się z nią wiele wspomnień. Jej, jak i moich.

Mimo, że byłam zmęczona pakowaniem i noszeniem ciężarów, tak by nie narobić hałasu i nie obudzić Alex, musiałam wyjechać.

Nie mogłam dłużej czekać, już zbyt wiele wycierpiałam. Ani Alex, ani Max nie zasługiwali, by nazywać ich matką i ojcem, a co dopiero mamą i tatą.

Siadając za kierownicą położyłam dłoń na już zaokrąglonym brzuchu.

- Jedziemy kochanie, jedziemy odnaleźć tatusia - wyszeptałam.

Niestety noga, która była złamana podczas wypadku, szybko dała o sobie znać i musiałam zrobić sobie dłuższą przerwę już po dwóch godzinach jazdy. Gdy wychodziłam z kawiarni zauważyłam, że ktoś kręci się przy moim samochodzie.

- Przepraszam, coś się stało? - spytałam widząc odznaki na mundurach mężczyzn.

- To pani przyjechała tym samochodem? - spytał jeden z nich.

- Tak - wyznałam.

- Jest pani aresztowana - stwierdził, gwałtownie odwracając mnie przodem do maski, omal uderzyłam o bok samochodu.

- Ostrożnie! - krzyknęłam, gdy jeden z nich zakuwał mi ręce.

- A co, jest pani ze szkła? - spytał z sarkazmem brutalny policjant, podczas gdy drugi zapisywał coś w notatniku.

- Nie, ale jestem w ciąży - pierwszy raz powiedziałam to do kogoś innego niż lekarze.

Mężczyźni zmierzyli mnie wzrokiem, przypadkowo miałam na sobie mahoniowy obcisły top i narzucony na to sweterek - taki strój jest wygodniejszy w samochodzie. Gdy się odwróciłam do maski, lub raczej zostałam odwrócona, guzik się odpiął i było widać moje krągłości.

- Rozkuj ją, w takim stanie nie ucieknie - stwierdził drugi.

- Auto jakoś udało się jej ukraść.

- Nie ukradłam tego samochodu! - stwierdziłam gwałtownie. - Mam wszystkie dokumenty.

- Jak to?

- Zapewne kradzież zgłosiła Alexandra Black, moja matka - to słowo z trudem przeszło mi przez gardło.

- Tak - stwierdził policjant sprawdzając notatki z poprzedniej kartki.

- Chwilowo przywłaszczyła sobie mój samochód - stwierdziłam rozcierając nadgarstki. - Jeśli pozwolą mi panowie zajrzeć do torebki, wszystko pokażę.

- Proszę - stwierdził mężczyzna trzymający mnie za ramię.

Wyciągnęłam szybko z torby prawo jazdy, dokumenty auta i ubezpieczenie.

- To są moje dokumenty, ubezpieczenie i cała reszta, są na moje nazwisko.

Policjant przejrzał dokładnie wszystkie papiery, porównał zdjęcie z legitymacji z moją twarzą i...

- Wszystko się zgadza, przepraszamy za kłopot panno Black.

- Dziękuję - schowałam wszystko na miejsce. - Mogę mieć do panów prośbę?

- Słucham? - spytali równocześnie.

- Skoro już się wyjaśniło, że to ja jestem właścicielką samochodu i jak widać nie został on skradziony, to bardzo proszę o wycofanie zawiadomienia.

- Dobrze, spokojnej drogi pani życzymy - stwierdził jeden.

- Tak, i przepraszam - wyznał ten, co rzucił mnie na maskę.

- Nie ma za co. Do widzenia.

Odjechałam.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz