Gdy siedziałam już w samochodzie z ukochanym czułam się bezpiecznie i nie chciałam, nie mogłam...
- Robert, nie chcę wracać do domu - wyszeptałam. - Nie mogę teraz zostać sama.
- Wiem i nie mam zamiaru cię opuścić - uśmiechnął się blado. - Nie jadę do twojego domu.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się blado. - I przepraszam.
- Rose, ty nie masz za co przepraszać.
- Owszem, bo to wszystko jest moją winą.
- Nic nie jest twoją winą, to Adam zachowuje się jak psychopata, który uważa cię za swoją własność.
- Robert...
- Nie mów już nic, nie chcę byś się denerwowała.
Droga do jego mieszkania minęła szybko, a w środku panowała ciepła atmosfera. Wszędzie poustawiane były świeczki, Robert podszedł do każdej i zapalił jedną po drugiej.
- Chciałem, by było romantycznie, ale nie wiem czy masz teraz ochotę na romantyzm - wyznał.
Zrobiłam krok w jego stronę i dotknęłam jego policzka.
- Pragnę wszystkiego, co się z tobą wiąże - delikatnie pocałowałam go w usta. - Nie zależnie od sytuacji.
Robert pocałował mnie mocniej, namiętniej, był tym czego potrzebowałam, był moim szczęściem, miłością... nadzieją. Wyjął mi z włosów diadem, o którym kompletnie zapomniałam i stuletni grzebień. Odgarnął mi włosy na jedną stronę i zaczął całować wzdłuż szyi, aż do obojczyka. Ręce ukochanego powędrowały z mej talii do zamka sukni, a chwilę później materiał upadł na ziemię.
Sama w międzyczasie również nie próżnowałam. Rozpięłam guziki koszuli Roberta i rozebrałam go. Ponownie, gdy tylko rozpięłam pasek jego spodni, poderwał mnie w powietrze i zaniósł na łóżko.
Zaczęliśmy się w sobie zatracać, miłość ogarnęła nas całych. Jego dłonie błądziły po niemal każdym zakamarku mego ciała, tak jak usta, doprowadzając mnie do ekstazy jednej po drugiej.
Gdy moje ciało po raz czwarty z rzędu przestawało drzeć, po trzęsieniu ziemi, nie wytrzymałam. Pociągnęłam nieco mocniej za włosy mężczyzny, zmuszając go do odsunięcia od złączenia mych ud.
- Pragnę cię - wychrypiałam. - Nie baw się ze mną dłużej.
Brunet sięgnął do nocnej szafki po prezerwatywę i ponownie nade mną zawisł, drażniąc moje wejście.
- Kocham cię, Roza - wyszeptał, zatapiając się we mnie jednym ruchem.
- Kocham cię, Robert.
Po tylu orgazmach, jego ruchy wydawały się początkowo wręcz bolesne, jednak mocne i stanowcze pchnięcia szubko popychały mnie w stronę bezpiecznej przystani rozkoszy. Moje ciało tam mocno zaciskało się na podnieceniu ukochanego, że i jemu nie wiele trzeba było.
Po szaleńczej gonitwie jego bioder, spadliśmy w przepaść wspólnie osiągając spełnienie.
Chwilę później zasnęłam w jego objęciach, a złe chwile z tego wieczoru przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Obudziło mnie jasne światło i uczucie ciepła, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam, jak do pokoju wpadają delikatne promienie budzącego się słońca. Zaś źródłem ciepła był uścisk ukochanego, Robert opierał głowę o mój brzuch i lekko oplatał ramionami w talii.
Zerknęłam na stojący na stoliku nocnym zegarek i z przerażeniem stwierdziłam, że jest po dwunastej.
W sumie czego się spodziewałam, przecież jest zima, ja nie jestem w swoim pokoju tylko w mieszkaniu Roberta, znajdującym się na ostatnim piętrze wysokiego bloku, a skoro słońce świeci tak wyraziście, to już dawno minął poranek.
Jednak w tym świetle ukochany wyglądał bosko, uniosłam dłoń i przeczesałam jego włosy, teraz ciemnobrązowe kosmyki przybrały nieco złocistego koloru i lśniły. Mój dotyk spowodował, że Robert się obudził.
- Dzień dobry - powiedział ospale.
- Hej. Jak ci się spało?
Uniósł głowę i zorientował się, w jakiej spał pozycji. Dotąd budziłam się w jego objęciach i tak jeszcze nie spaliśmy.
- Bardzo przyjemnie - zbliżył się, by mnie pocałować. - A tobie? - szepnął mi w usta.
- Miło i spokojnie.
- Która godzina?
- Dwunasta czterdzieści.
- Co?
- Trochę spaliśmy - wyznałam z uśmiechem, by po chwili zniknął z mojej twarzy. - To był długi i wyczerpujący dzień.
- A wracając do wczorajszego wieczoru, dlaczego przerwałaś mi, gdy chciałem powiedzieć dyrektorowi o Adamie?
- Nie wracajmy do tego, proszę - położyłam dłoń na jego policzku i poczułam miękki zarost łaskoczący mój nadgarstek. - Moje powody nie zmieniły się od października.
- Dlaczego nie dasz sobie pomóc?
- Robert...
- Rose, to się nie skończy póki nie zareagujesz.
- Na razie jest dobrze jak jest, w końcu mam ciebie - pocałowałam go znów.
- Rozumiem, że koniec tematu?
- Tak.
- Ale ty jesteś uparta.
- Wiem - cmoknęłam go tym razem w czoło. - Zjesz coś?
CZYTASZ
Droga ku przeznaczeniu
RomanceCzy historia romansu uczennicy i nauczyciela może mieć swój happy end? Jest to opowieść o młodej kobiecie, która postanowiła zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Rosemary Black, przyszła absolwentka liceum, niegdyś królowa i najpopularniejsza dzi...