Rozdział 18

689 27 5
                                    

Widziałam jak inni uczniowie jeden za drugim opuszczają salę teatru, słyszałam ich śmiechy. Ja tymczasem nieruchomo siedziałam na swoim miejscu.

"No tak, do szczęścia brakowało mi tylko bycia wytykaną palcami."

Już nakładałam na ramię torebkę, gdy Robert złapał mnie za wolną dłoń, tym samym powstrzymując przed wyjściem tak jak reszta.

- Rose - poprosił delikatnym tonem. - Poczekaj proszę.

Wciągnął mnie na scenę. Gdy tylko postawiłam na niej pierwsze kroki, stanęłam jak wryta, sparaliżowana jego bliskością.

- Co ty wyprawiasz? - spytał.

- Właśnie miałam zadać ci to samo pytanie.

Oparł obie dłonie na moich przedramionach, powodując przy tym jakby delikatne prądy, przedzierające się przez wszystkie zakamarki w mej skórze.

- Zamknij oczy - rozkazał.

- Ale...

- Zamknij oczy! - zrobiłam o co prosił. - Weź głęboki wdech. - ponownie wykonałam zaleconą czynność i chwilę później otworzyłam oczy. - Teraz powiedz mi, co się stało.

- Co chcesz wiedzieć najpierw?

- Dlaczego straciłaś przytomność? Nawet nie wyobrażasz sobie jak się bałem - jego smutne oczy przyprawiały mnie o poczucie winy.

- Spokojnie - odparłam z bladym uśmiechem. - Wygląda na to, że Morris ma bardzo twardą głowę, a ja w ostatnim czasie nieco się przemęczałam, źle sypiam i ogólnie jest wiele czynników odpowiedzialnych za to. Po prostu mój organizm miał już dość i musiał odpuścić.

- Jeśli czujesz się kiepsko, mogę odwieźć cię do domu, wezwać lekarza, zrobić... cokolwiek... - widziałam jak się nakręca i musiałam to przerwać.

- Nie. Wszystko jest już dobrze. Wrócę do domu wypije coś ciepłego i zdrzemnę się na kilka godzin.

- Na pewno?

- Tak - już chciałam odwrócić się i ruszyć w kierunku wyjścia, lecz...

- To jeszcze nie koniec - stwierdził. - Teraz powiedz mi, o co chodziło w tej scenie?

- Może się nie nadaję - wyznałam, spuszczając wzrok.

W tym właśnie momencie poczułam chłodne powietrze na ramieniu, dokładnie tam, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się dłoń mężczyzny. Teraz jednak powędrowała nieco wyżej, ujął mnie pod brodę i uniósł ją.

- Uwierz mi, nadajesz się jak nikt. Poza tym, myślałaś że się nie dowiem, że przez ostatnie trzy lata, miałaś same główne role? - posłał mi lekki uśmiech. - To mówi samo przez się.

- Nie umiem się skoncentrować w tej scenie, wszystko mnie rozprasza - wyznałam. - Nawet machanie skrzydeł muchy na drugim końcu teatru.

- Przećwiczymy to. Pomogę ci.

Opuścił ręce i tym razem nie powędrowały w stronę mojego podbródka, lecz w dół, splótł nasze dłonie i poprowadził w kierunku łóżka.

- Połóż się - poprosił, puszczając uścisk.

- Co dalej? - spytałam, robiąc to, o co prosił.

- Zamknij oczy i pomyśl o najcudowniejszej chwili w swoim życiu.

Pod powiekami rozbłysło światło i wyłonił się z niego obraz. Obraz nas w kawiarni tydzień temu, niemal czułam delikatne ciepło ręki Roberta na mojej, widziałam jego piękny uśmiech i czułam na skórze dreszcze od siły spojrzenia jakie kierował w moją stronę.

- Znalazłaś już tę chwilę? - spytał tajemniczo.

- Tak.

W duszy tak bardzo pragnęłam zobaczyć teraz twarz Roberta. Jednak nie mogłam.

- Och nie! - krzyknął podbiegając do mego łóżka. - Jak mogłem się spóźnić.

W głosie mężczyzny było dużo więcej czułości i delikatności, niż w głosie Morrisa, z którym grałam jeszcze przed godziną. Chłopak nigdy nie mówił w taki sposób, ale co się dziwić, w końcu nie jest tak doświadczony jak nasz nauczyciel.

"Właśnie Rose, to twój nauczyciel. Na-u-czy-ciel."

Skarciłam się w myślach.

Skupiłam się znów na wyobrażonej wizji, mimo iż nie powinnam myśleć o tym, o czym w gruncie rzeczy wciąż myślałam. Jednocześnie jednak rzeczywisty świat dawał o sobie znać, czułam jak lekko unosi moją dłoń, czułam się tak jak we wspomnieniu.

- Straciłem swą miłość - i znów jego słowa były pełne szczerości i ciepła.

Teraz Robert powinien powoli nachylać się i pocałować w policzek. Znów mimo zamkniętych oczu czułam, że się zbliża, z sekundy na sekundę był coraz bliżej, jego ciało było jak magnes - przyciągało mnie do siebie.

Nie wiem kiedy dokładnie się to stało, wstrzymałam powietrze, a ciśnienie w mojej piersi narastało. Musnął delikatnie mój policzek. Zrobił to niestety odrobinę zbyt blisko moich ust i dotknął kącika.

Odpłynęłam.

Otworzyłam mimowolnie oczy. Robert zaraz po tym odsunął się, ale zaledwie na kilka centymetrów. Właśnie tyle teraz nas dzieliło. Czułam na skórze ciepło wydychanego przez niego powietrza.

Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Ja głęboko wpatrywałam się w oczy bruneta, czułam jak i on przeszywa mnie wzrokiem. Jednak mimo tak ogromnej bliskości, nie odpuścił i nie cofnął się już ani milimetr, a wręcz przeciwnie.

Nagle coś jakby w nim pękło. W jednej chwili poczułam ciepło na ustach.

Pocałował mnie, a ja momentalnie go oddałam.

Nigdy jeszcze tak się nie czułam, pocałunek...

...pocałunek, był delikatny, a zarazem taki namiętny i czuły. Przez moje ciało przemknęła fala ciepła i razem z nią fala silnych uczuć.

Zatraciłam się bez pamięci, nic i nikt nie miał znaczenia, tylko my dwoje, razem. Pocałunek połączył nas w jedność. On oddychał, gdy ja oddychałam, pierś Roberta unosiła się i opadała tuż nad moją.

Zarost mężczyzny muskał moje policzki przy każdym ruchu głową, ale było to przyjemne uczucie, potęgujące cudowne doznania pocałunku.

Gdy kolejny dreszcz, tym razem wywołany muśnięciem jego palców na mojej szyi, przeszedł przez całe ciało, również i Robert się otrząsnął.

Odsunął się raptownie i zszedł ze sceny.

- Przepraszam Rose - wyznał cicho, nie patrząc w moją stronę. - Popełniłem błąd, teraz...

Nie dokończył, zabrał jedynie torbę, zarzucił na siebie kurtkę i wyszedł.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz