Rozdział 99

399 20 1
                                    

Teatr w Bridges był odrobinę mniejszy niż ten w moim liceum, a jedyną większą różnicą, którą dało się zauważyć, to kolor miejsc na widowni.

Oczywiście zrobiłam to, co zawsze, poszłam do pierwszego rzędu i chciałam zająć trzecie miejsce, ale znalazłam na nim bukiet pięknych białych róż.

Pięknie pachniały i gdy upajałam się ich słodkim zapachem poczułam ciepłe ramiona męża, otulającego mnie.

- Jak zwykle przychodzi pani pierwsza - cmoknął mnie w szyję.

- Po prostu nie lubię się spóźniać - odwróciłam się twarzą do niego. - Poza tym, im szybciej przyjdę, tym szybciej cię zobaczę.

- Wie pani jak słodzić.

- Uczyłam się od najlepszych - westchnęłam.

- Ciekawe od kogo? - spytał ironicznie.

W tym czasie na salę zaczęli wchodzić uczniowie i Robert nie przesadzał w żadnym calu. Mimo, że stał już z pięć minut na scenie, na widowni wciąż toczyły się zawzięte rozmowy, panował chaos i nikt nie zwracał uwagi na proszącego o ciszę nauczyciela.

Podeszłam do sceny, a Robert do krawędzi.

- Widzę, że nie przesadzałeś - stwierdziłam. - Zachowują się gorzej niż uczniowie w Fiston.

- Jakieś sugestie?

- Pamiętasz jak odegraliśmy tę scenę, podczas gdy reszta nie zwracała na ciebie uwagi?

- Tak?

- Dwa krańce kontynentu, ale metoda powinna zadziałać - stwierdziłam.

- W takim razie zapraszam na scenę.

Weszłam po schodkach i stanęłam tuż obok męża.

- Gotowa Księżniczko?

- Księżniczko? - zdziwiłam się. - Nie pamiętam by w "Romeo i Julii" była jakaś księżniczka.

- Znasz scenariusz na tyle?

- Przypominam ci, że rok temu na przesłuchaniu dałeś mi pół godziny i zabroniłeś korzystać ze skryptu, więc dzisiejsze przedpołudnie mi wystarczyło.

- Wolisz scenę balu czy finałową? - uśmiechnął się.

- Może finałową.

Przygotowywałam się do sceny, podczas gdy Robert przygotowywał rekwizyt na scenie, chciałam mu pomóc, ale kategorycznie mi zabronił.

Ta scena wyglądała nieco inaczej niż w Szekspirowskiej wersji - Romeo znajduje Julię leżącą w wannie, martwą, a właściwie myślał, że martwą, gdy tak naprawdę była nieprzytomna. Dziewczyna upozorowała samobójstwo, do wody nalała czerwonego barwnika, położyła żyletkę na krawędzi, wzięła dużą dawkę środków przeciwbólowych i zemdlała. Zrobiła to by jej rodzina, gdy ją znajdzie w takim stanie doznała szoku, by zrozumieli jak wielka jest ich miłość, by pozwoliła jej na związek z ukochanym chłopakiem pochodzącym w rodziny właścicieli ich konkurencyjnej firmy.

Położyłam się w wannie.

- Życie bez miłości nie jest życiem - stwierdziłam i zamknęłam oczy.

By leżeć spokojnie przywołałam wspomnienie naszego pierwszego pocałunku, który niespodziewanie przemienił się w dzień naszego ślubu.

- ...życie bez miłości nie jest życiem - usłyszałam końcówkę kwestii Roberta.

Wiedziałam co teraz robi, udaje że zażywa te same tabletki co moja postać i poczułam ciepło na ustach, tylko że nie był to teatralny pocałunek. Całował mnie, Rose, swoją żonę, nie aktorkę, a sama poszłam w jego ślady, odwzajemniłam pocałunek, ale szybko odzyskaliśmy rozum.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz