Rozdział 55

473 17 0
                                    

- Panie dyrektorze, przyprowadziłem zgubę - oznajmił podchodząc do Ringa.

- Och, Rose. Gratuluję - stwierdził wręczając mi bukiet czerwonych róż.

- Dziękuję, naprawdę się nie spodziewałam.

- Też byłem zaskoczony, ale tak zadecydowali uczniowie - wyznał.

- Jeszcze raz dziękuję.

Podeszłam do swojego stolika i usiadłam, kładąc ogromny bukiet kwiatów na stole.

- Rose, gratuluję! - krzyknęła Samanta.

- Dzięki.

Zaraz po niej zleciał się tłum ludzi i wszyscy mi gratulowali.

- Co tu się dzieje? - spytałam po wszystkim.

- Szkoda, że cię tu nie było, gdy ogłaszali wyniki - zaśmiała się. - Powinnaś zobaczyć minę Cecil, gdy to ty wygrałaś, a nie ona, od miesiąca zastrasza wszystkich by głosowali na nią, jak widać nie pomogło - zerknęła na stolik dziewczyny. - Wygląda jakby cię chciała zadźgać tym widelcem.

Faktycznie, tak właśnie wyglądała i to nie pierwszy raz.

- Tylko jak to się stało?

- Pamiętasz te owacje na stojąco po spektaklu tydzień temu?

- No, pamiętam.

- Jakby ci to powiedzieć? - zamyśliła się, teatralnie. - Cała szkoła od tej pory huczy o tobie jako Śpiącej Królewnie, byli zachwyceni i podejrzewam, że to zdecydowało, że cię dopisali - wyznała. - Tak naprawdę, ja też tak zrobiłam.

- Samanta!

- No co? Większość ludzi tak zrobiło!

Zaczęłyśmy się śmiać. Potem wyciągnęła mnie na parkiet i szalałyśmy przez godzinę, bal nadal trwał, ale mi zrobiło się gorąco i znów wyszłam na świeże powietrze.

- Cześć Rose - usłyszałam znajomy głos za plecami.

- Czego chcesz, Adam?

- Zostałaś królową, a ja królem, nie uważasz, że to przeznaczenie?

- Nie - chciałam odejść, ale złapał mnie jak wtedy w klasie. - Adam to boli, zostaw mnie!

- Nie pozwolę ci odejść - zacisnął mocno uścisk na moim przedramieniu. - Będziesz moja. Rozumiesz?

- Puść mnie! - krzyknęłam. - Zrozum, nigdy do ciebie nie wrócę.

Zrobił to po raz kolejny - uderzył mnie mocno w twarz.

- Adam, zostaw ją! - krzyknął Robert.

Chłopak odszedł, gdy tylko zobaczył nauczyciela, za którym nieco dalej szedł pan Ring. Ukochany podszedł do mnie, chcąc zobaczyć mój policzek i nadgarstek.

- Nie - nie pozwoliłam mu.

- Rose, daj sobie pomóc.

- Co się stało? - spytał dyrektor.

- Adam... - Robert chciał powiedzieć całą prawdę.

- Pokłóciłam się z Adamem.

- Wszystko dobrze?

- Jest roztrzęsiona - stwierdził Robert.

- Zamówię taksówkę i wrócę do domu - oznajmiłam.

- Nie pozwolę, byś wracała w takim stanie - wyznał Ring. - Może pan Blackwell powinien cię odwieźć?

- Zabiorę ją do domu.

- Dobrze, w takim razie ja już pójdę - dyrektor wrócił na bal.

- Chodź, zabiorę cię stąd.

- Muszę wrócić po płaszcz i torebkę - stwierdziłam.

- Ja po nie pójdę, tylko najpierw zaprowadzę cię do samochodu.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz