Gdy dotarłam do teatru, w środku było już kilka osób, a liczyłam na chwilę spokojnej rozmowy z ukochanym. Niestety nie było mi to dane, ale za to znów usiadłam na swoim starym miejscu, ramię w ramię z nauczycielem.
- Dzień dobry, panie Blackwell - przywitałam się delikatnie.
- Witam ponownie, panno Black, widzę, że jest pani cała i zdrowa.
- Jak widać, udało mi się przeżyć większość lekcji bez wypadków.
- Niezmiernie cieszy mnie ta wiadomość - patrzył na mnie z taką intensywnością, że na mych policzkach pojawił się delikatny rumieniec.
- Coś się stało? - spytałam, bo wciąż przenikał mnie wzrokiem.
- Nic - odparł, jakbym wyrwała go z innej rzeczywistości. - Zaczynamy?
Skinęłam głową.
Wchodząc na scenę był taki charyzmatyczny i piękny.
- Dziś przećwiczymy scenę spotkania księcia i Aurory, później scenę pierwszą i dwie końcowe, czyli przebudzenie księżniczki, dworu i taniec.
Dziś grało mi się wyjątkowo łatwo. Sama siebie nie poznawałam, gdy śpiewałam nie byłam w stanie rozpoznać swojego głosu, ale chyba innym się to podobało. Gdy poprzednim razem ćwiczyliśmy scenę przebudzenia z Morrisem, nie umiałam się skupić, wszystko mnie rozpraszało. Później Robert celowo omijał tę scenę na próbach.
Podążałam dziś za jego radą i uziemiłam się w szczęśliwej chwili. Tym razem mój umysł nie przywołał wspomnienia z kawiarni, ale z mojego domu, gdy siedzieliśmy na kanapie wtuleni w siebie w zupełnej ciszy. Po tych trudnych dwóch tygodniach potrzebowaliśmy wyciszenia i niewinnej bliskości. Jego ramiona okazały się zbawienne, a malując kółka na wnętrzu mojej dłoni, odprawił mój umysł do innego świata.
Poczułam jak chłopak całuje mój policzek i odsuwa głowę.
"Raz. Dwa. Trzy."
Otworzyłam oczy.
- Książę? - spytałam, kładąc dłoń na jego policzku.
- Tak, to ja - uśmiechnął się.
Kurtyna się zasunęła, szybko przesunęliśmy łóżko za scenę i zostały ustawione stoliki i krzesła.
- Dzięki, że tym razem nie uderzyłaś mnie w głowę - powiedział chłopak, nieco milszym tonem niż zwykle.
Tina i Christian jako król i królowa położyli się opierając głowę na stole, Nigel i parę innych osób położyło się na scenie jako mieszkańcy dworu. Gdy kurtyna zaczęła się rozsuwać, wszyscy powoli zaczęli się budzić.
Rozbrzmiała muzyka i my wkroczyliśmy na scenę, zaczęliśmy tańczyć, "moje wróżki chrzestne" machały różdżkami, obok Króla pojawił się drugi - ojciec księcia.
- Ciii, nie kłóćmy się już - stwierdziła Anna. - Nasza mała księżniczka przełamała klątwę i nareszcie może żyć długo i szczęśliwie.
Koniec.
- No nareszcie - krzyknęła Cecylia z widowni.
- Dzisiejsza próba była dobra - stwierdził nauczyciel stając przy krawędzi. - Zostały nam dwa tygodnie do przerwy świątecznej, musimy być już bardzo dobrze przygotowani, bo po powrocie zostają niecałe trzy tygodnie już w pełnej scenografii i to tyle. Więc przećwiczcie swoje kwestie - spojrzał na kilka osób, które jeszcze nie znały tekstu na pamięć, w tym na Cecil - a na dziś to tyle. Jesteście wolni.
Wszyscy czym prędzej zebrali swoje rzeczy i wyszli. Nawet rekwizytorzy. Tylko ja zostałam ustawiając na miejsce kilka pozostałych dekoracji.
- Panno Black, to chyba nie należy do twoich obowiązków - stwierdził, wskazując na scenę, z której właśnie zeszłam.
- Nie, ale lubię gdy wszystko jest na swoim miejscu.
- Czyżby? - spytał, biorąc mnie w ramiona.
- Tak - odparłam, kładąc dłonie na jego piersi i odchylając nieco głowę, by lepiej go widzieć. - Zdaje mi się, że właśnie jestem we właściwym miejscu.
- Też jestem tego zdania - nachylił się i musnął delikatnie moje usta.
Przymknęłam oczy, gdy trwaliśmy w uścisku stykając się czołami. Ta naprawdę niezwykle przyjemne uczucie.
- Kiedy będziemy mogli się spotkać? - spytał. - Nie zrozum mnie źle, uwielbiam z tobą pisać, ale brakuje mi twojej obecności.
- Jutro idę do Samanty i w sobotę się z nią spotykam, poza tym nie mam żadnych innych planów, możesz przyjść kiedy zechcesz.
- A twoi rodzice? - spytał.
- Ojciec przyjedzie za cztery tygodnie, a Alex, to znaczy moja matka, jest nieprzewidywalna, ale jak wpada do domu po południu to tylko po to, by coś wziąć i narobić bałaganu. Na mnie nawet nie zwraca uwagi, więc myślę, że póki co nie ma się nią co przejmować.
Pocałował mnie znów, nieco namiętniej.
- Jak ja się za tobą stęskniłem - uśmiechnął się blado. - Boże Rose, co ty ze mną robisz?
- A co ty ze mną?
- Możemy się spotkać w środę? Nie wytrzymam dłużej.
- Serdecznie zapraszam - uniosłam się na palcach i musnęłam płatek jego ucha. - Będę odliczać sekundy do naszego spotkania - wyszeptałam.
- Do zobaczenia.
- Do jutra - posłaliśmy sobie blade uśmiechy wychodząc i każdy poszedł w swoją stronę.
Nie zdążyłam przejść nawet jednej przecznicy gdy dostałam wiadomość.
Robert:
Tęsknię.
Ja:
Ja też.
Nie pisz SMS-ów jadąc autem, bo spowodujesz wypadek.Robert:
Jeśli nie ma cię w pobliżu, to nie spowoduję wypadku.
Ja:
Masz szczęście, bo dziś nie planuję wchodzić nikomu pod koła.
Robert:
Mam taką nadzieję.
CZYTASZ
Droga ku przeznaczeniu
RomanceCzy historia romansu uczennicy i nauczyciela może mieć swój happy end? Jest to opowieść o młodej kobiecie, która postanowiła zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Rosemary Black, przyszła absolwentka liceum, niegdyś królowa i najpopularniejsza dzi...