Po powrocie do domu rozpoczęłam serię kilku spokojnych dni.
Mama wracała do domu jedynie na noc, więc i w moim życiu utrzymywał się "względny porządek."
Tydzień minął mi jak mrugnięcie okiem.
Nie zdążyłam się nawet obejrzeć, a znów szłam na poniedziałkową próbę. Moje dawne miejsce znów było wolne, a na każdym spotkaniu koła teatralnego siedziałam, tuż obok naszego nowego nauczyciela.
- Scena przedostatnia - zarządził Robert.
W ostatnim czasie przybyło nam już trochę rekwizytów do spektaklu, między innymi łóżko, więc Christian i Nigel wtargali je na scenę zza kulis i ustawili je nieco bokiem do widowni.
- Rose, połóż się - rozkazał Morris.
- Skoro każesz - dodałam nieco niegrzecznie, bo nie lubię gdy ktoś używa wobec mnie takiego tonu jak ten chłopak.
- O co ci chodzi? - spytał chłopak.
- O nic - odparłam.
- Adam nie wyruchał cie na koniec, że taka naburmuszona chodzisz? - spytała stojąca obok Cecil i zaśmiała się przy tym złośliwie.
- Panno Parker, proszę zatrzymać takie komentarze dla siebie - odparł ostro nauczyciel.
- Przepraszam - westchnęła zirytowana.
- Możemy już zaczynać? - spytał.
- Tak - odparliśmy równocześnie z chłopakiem.
- Kładź się - nie skomentowałam ponownie jego tonu.
Zrobiłam co kazał, a gdy mówił swoją kwestię co chwilę coś mnie rozpraszało, nieco się unosiłam lub poruszałam, co mimo wszystko było bardzo widoczne z widowni. Skoro jednak teraz było to tak widać, co będzie, gdy z łóżka będzie zwisać jedwabna suknia, potęgująca każde drżenie mojego ciała.
- Spróbuj się tym razem nie poruszyć.
Poprosił za siódmym razem Robert.
Morris zaczął od nowa.
- Och nie! - krzyknął, podbiegając do mego łóżka. - Jak mogłem się spóźnić.
Czułam jak lekko unosi moją dłoń i całuje jej grzbiet.
- Straciłem swą miłość.
Czułam, jak twarz chłopaka zbliża się do mojej, świadczyło o tym delikatne łaskotanie na policzkach spowodowane wydychanym przez niego powietrzem. Nachylił się i jedną ręką zasłaniając swoją i przy okazji moją twarz maskował pocałunek w policzek. Miało to sprawiać wrażenie, że całuje mnie naprawdę.
Wyszło już niemal dobrze, ale znów coś usłyszałam w tle, jakby chichot i podniosłam się zbyt szybko. Niestety konsekwencją tak gwałtownego ruchu było zderzenie się czołami z Morrisem.
- Czyś ty zwariowała?! - krzyknął.
- Przepraszam. To był wypadek...
Chciałam jeszcze coś dodać, ale gdy tylko wstałam z łóżka poczułam, jak miękną mi kolana. Później było już powolne opadanie i mocne uderzenie prawym bokiem o scenę.
W tle słyszałam jedynie cichnące nawoływanie.
- Rose! Rose! Rose!...
To był głos Roberta i to właśnie jego twarz była ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam, nim gwiazdy zaświeciły mi przed oczami.
Potem nastała ciemność.
CZYTASZ
Droga ku przeznaczeniu
RomanceCzy historia romansu uczennicy i nauczyciela może mieć swój happy end? Jest to opowieść o młodej kobiecie, która postanowiła zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Rosemary Black, przyszła absolwentka liceum, niegdyś królowa i najpopularniejsza dzi...