Rozdział 34

611 20 0
                                    

Moje życzenie wyjątkowo się spełniło, spędziłam spokojną noc pod kołdrą w ciemnym pomieszczeniu bez ścian, podłogi, sufitu i okien, jedynie unosiłam się w nieokreślonej nicości cienia.

Wstałam nieco później niż zwykle, ale szybko się zebrałam. Narzuciłam na siebie białą bluzkę w czarne paski, której przód wetknęłam w jasne jeansy.

Zważywszy na brak posiłków w ciągu kilku ostatnich godzin, mój brzuch powoli dawał o sobie znać, więc wyciągnęłam z lodówki do połowy pustą paczkę jagód i jogurt naturalny. Rozkoszując się śniadaniem, zauważyłam, że na dworze świeci słońce a termometr pokazuje siedem stopni na plusie.

Gdy do drzwi zapukała przyjaciółka, zakładałam właśnie szare zamszowe botki na obcasie, a biorąc pod uwagę temperaturę zdecydowałam się na zieloną bomberkę i czarny obszerny szal.

- Nie będzie ci zimno? - spytała dziewczyna widząc mój lekki strój.

- Nie - odpowiedziałam z uśmiechem. Jednak ta spokojna noc wiele mi dała. - Lubię zimno, a na pewno mi ono nie przeszkadza.

- No tak, gdzie ja mam głowę - uderzyła się teatralnie w czoło. - Rosyjskie korzenie, jak mogłam zapomnieć.

- Może. Chodźmy, jest już późno.

- To ty się guzdrałaś - przypomniała mi, gdy skręcaliśmy w kolejną przecznicę.

- Mniej gadania, więcej przebierania nogami.

Gdy dotarłyśmy do szkoły Samanta była nieco zdyszana.

- Boże Rose, jak ty możesz tak pędzić na takich obcasach, ja w trepach ledwo nadążałam za tobą.

- Nie przesadzaj, po pierwsze to zwykły słupek i w dodatku ma zaledwie osiem centymetrów z podeszwą.

- Niech ci będzie.

"Trrrr."

- Ja biegnę na lekcje - oznajmiłam, zatrzaskując szafkę.

- Ja też, głupio się spóźnić drugiego dnia szkoły - uśmiechnęła się. - Widzimy się w porze lunchu?

- Pewnie. Pa - pomachałam jej.

Na lekcje wpadłam minutę po dzwonku.

- Przepraszam za spóźnienie - oznajmiłam wchodząc.

- Rose, zajmij swoje miejsce.

Gdy weszłam Robert był chyba spięty, ale teraz wyraźnie się rozluźnił. Odprowadził mnie wzrokiem do ławki i posłał blady uśmiech.

- Dobrze, a więc kto chciałby zaprezentować wybrany wiersz o zagładzie?

"Rany, kompletnie o nim zapomniałam, wczoraj wszystko tak mnie przytłoczyło..."

- To może na początek Rose - powiedział, wpatrując się we mnie.

Z pustymi rękoma podeszłam do biurka.

- Czyżby Rose się nie przygotowała? - spytała Cecil z wrednym uśmieszkiem na twarzy.

- Rose, przygotowałaś coś? - Robert wpatrywał się we mnie intensywnie, ale dopiero teraz zauważył, że nic nie przyniosłam.

- Nie przyniosłam tekstu, ponieważ myślałam, że trzeba go recytować, a to powinno się robić z pamięci, poza tym ten wiersz jest dość krótki - oznajmiłam i prawdę mówiąc nie skłamałam.

- Masz rację, polecenie brzmiało: na następnej lekcji będziecie recytować wiersze o temacie przewodnim "zagłada" - przypomniał słowo w słowo to, co powiedział pod koniec ostatniej lekcji.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz