Rozdział 38

565 21 0
                                    

Po wspaniale spędzonym wieczorze następnego ranka byłam cała w skowronkach. Nie mogłam się doczekać dwóch pierwszych lekcji, bo wiedziałam, że spędzę je z mężczyzną, który zawładnął moim życiem.

- Rose, co z tobą? - spytała Samanta.

- Nic, po prostu jestem pełna wigoru i nie mogę się doczekać naszego sobotniego wypadu.

- Jeśli jesteś z tego powodu taka radosna, to chyba nie mam się co bać - uśmiechnęła się, a po chwili mina jej zrzedła. - Mogę cię o coś zapytać?

- Tak?

- Kto był u ciebie wieczorem?

- A nikt taki. Chwila moment i już go nie było.

- Rosie! - spiorunowała mnie wzrokiem.

Chciałam uciec od jej dalszych pytań, bo bałam się, że przyjaciółka coś ze mnie wyciągnie, więc szybko skręciłam w stronę szkoły i weszłam na pasy, prosto pod koła nadciągającego samochodu.

Znowu!!!

Kierowca miał dobry refleks i zdążył zahamować, lekko jedynie potrącając, ale niestety upadłam. Oślepiało mnie światło reflektorów, nie wiedziałam co się dzieje, póki nie usłyszałam znajomych głosów.

- Rose! - poczułam ciepłą dłoń na policzku, a cień przybrał postać bledszej niż zwykle, znajomej mi twarzy, nie wiem, czy było to spowodowane wyjątkowo ciemnym i zachmurzonym zimowym porankiem, czy strachem. - Jesteś cała?

- Rose! - doskoczyła do mnie także przyjaciółka.

- Rose! - patrzyłam to na niego, to na nią i nie zdawałam sobie sprawy, że nie odpowiadam. - Rose!

- Tak, wszystko jest dobrze.

Robert pomógł mi wstać, otrzepałam się z oszronionych liści.

- Znowu weszłaś mi pod koła - zbeształ mnie.

- A może to pan znów mnie potrącił? - uśmiechnęłam się blado, gdy jego dotyk opuścił me ciało.

- Tak! Zdecydowanie wszystko jest w porządku.

- Przepraszam, a pan z czego to wnioskuje? - spytałam, posyłając mu wyzywające spojrzenie.

- Z jej poczucia humoru.

Zdałam sobie sprawę z tego, że Samanta przysłuchuje się naszej rozmowie, więc nie ciągnęłam jej dalej.

- Podwieźć was do szkoły? Nie chcę, byś wyszła przed maskę kierowcy jeżdżącego mniej ostrożnie, niż ja.

- Dziękujemy, ale to tylko kawałek, poradzimy sobie - odparła Samanta.

- W takim razie do zobaczenia Rose za dziesięć minut i uważaj na siebie. Do widzenia Samanto.

Wsiadł do auta i odjechał.

- Rose!

- Co?!

- Co to miało być? - spytała nie rezygnując.

- Nic.

- Po pierwsze, z tego co pamiętam to już drugi raz weszłaś pod samochód i to w dodatku drugi raz tego samego faceta.

- Przypadek. Zwykły przypadek - stwierdziłam i przyśpieszyłam kroku. - Ok?

- Nie ok. Poza tym, to on był u ciebie wczoraj. Poznałam jego auto - oznajmiła stanowczo.

- No dobrze, skoro się upierasz i chcesz wiedzieć, to udziela mi korepetycji i wczoraj właśnie po to przyjechał, trochę się zasiedzieliśmy, bo chciałam jeszcze poćwiczyć rolę.

- To wszystko?

- Tak! - krzyknęłam.

- Nie mogłaś tak od razu?

- No dobrze Sami, nie ciągnijmy dłużej tego tematu, tylko się pośpieszmy.

- Dobrze.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz