- Gotowa? - spytał Robert, gdy staliśmy na środku parkietu otoczeni bliskimi mego męża.
- Tak.
- Daj się ponieść, tak jak na balu.
Przysunął się bliżej, przyjął pozę do walca angielskiego i już wiedziałam co się święci. Usłyszałam cudowną melodię i mój mąż zrobił krok do przodu. Poddałam mu się całkowicie, tak jak tamtej nocy, gdy tańczyliśmy to po raz pierwszy.
Krążyliśmy po sali, co jakiś czas obracał mnie i miał nade mą pełną kontrolę, a mnie to zupełnie nie przeszkadzało - znowu, chciałam się tak czuć już zawsze.
Piosenka dobiegała końca, Robert ponownie przystanął na samym środku, odchylił mnie ostrożnie do tyłu, a powrót już nie był torturą, gdy się wyprostowałam pocałował mnie, a ja odwzajemniłam gest. Wiedziałam, że wokół są ludzie i że to moja nowa rodzina.
"Już nigdy nie poczuję się samotna."
Teraz byłam już tego pewna.
Po naszym pierwszym tańcu rozpoczął się uroczysty obiad, między daniami głównymi postanowiłam przedstawić wszystkim Samantę oraz Pita i tak jak się spodziewałam, zostali bardzo ciepło przyjęci.
- Rose! - zawołała mnie jedna z babć Roberta.
Podczas gdy przyjaciele wracali na swoje miejsca, ja ruszyłam w przeciwną stronę do dziadków ukochanego.
- Tak, pani Katherino?
- Och, skarbie, mów mi po imieniu, Kate - poprosiła. - Jesteś teraz częścią rodziny.
- I nam też mów po imieniu - dodała reszta.
- W takim razie mogę jakoś pomóc, Kate?
- Tak się zastanawialiśmy, gdzie jest twoja rodzina? - spytała.
- Jeśli jesteś sierotą nie wstydź się, naprawdę - wtrąciła Viktoria.
Wiedziałam o czym mówi. Robert kiedyś mi wyznał, że jego dziadkowie nie mogli mieć dzieci i adoptowali Marie. Nigdy tego nie ukrywali i zawsze wspierali organizacje pomagające porzuconym i osieroconym dzieciom. Moja teściowa też się nigdy nie wstydziła, że jest z domu dziecka, a rodzice otwarcie przyznają, że są z niej dumni, bo nigdy nie korzystała z ich wsparcia finansowego bardziej niż to było konieczne i cieszą się, że zaszła tak daleko oraz założyła wspaniała rodzinę.
- Nie, nie jestem sierotą...
"Ale czy na pewno?"
"Bo trochę się tak czuję, zważywszy na ostatnie wydarzenia."
- ...moje stosunki rodzinne są skomplikowane i zerwałam kontakt z rodzicami - a właściwie to oni zerwali go ze mną, już dawno temu. - O... ojciec jest obecnie na Florydzie, a m... matka w Nowym Yorku - te dwa słowa "matka" i "ojciec" znów ledwo co przeszły mi przez gardło.
- Są po rozwodzie? - dopytywał Mateo.
- Nie - odparłam beznamiętnie.
- Mogę zapytać, jakie masz plany na przyszłość, Rose? - spytała Victoria.
- Chcemy wiedzieć, jak planujesz pogodzić wychowanie dziecka ze studiami? - dodał Nigel.
- Nie zamierzam iść na studia - wyznałam.
- W ogóle? A jak chcesz zdobyć zawód? - tym razem znów spytała Victoria.
- W sumie nas to też ciekawi- dodał idący w naszą stronę William wraz z Marie.
Już miałam odpowiedzieć, gdy poczułam, jak mocne ramiona męża zamykają mnie w ciepłej klatce.
- Nie martwcie się o to. Rose zarabia więcej ode mnie - wyznał, całując mnie w czubek głowy.
- Chyba zarabiała. Pracowałaś gdzieś w Fiston? - spytała Marie.
- Nie wiem, czy można to nazwać pracą, ale tak. Trochę zaoszczędziłam dzięki temu.
- Kochanie, jesteś skromna jak zawsze - stwierdził. - Rose jest autorką jednego z najlepiej zarabiających blogów w Stanach z tej dziedziny.
- Naprawdę? - zdziwił się William.
- Tak - potwierdził Robert.
- A jak się nazywa?
- Jest anonimowy, ale chyba już nie muszę tego tak ukrywać - uśmiechnęłam się do męża. - "Po drugiej stronie pióra."
- Co? - odezwał się nowy głos, to była Meggie. - Biały Atrament, to ty?
- Na to wygląda.
- Anna słyszałaś?! Biały Atrament jest naszą bratową!
- To prawda?
- Tak, czytujecie go?
Do naszej rozmowy przyłączyli się chyba wszyscy goście.
- Czy czytujemy? Jestem twoją dozgonną fanką! - wyznała młodsza dziewczyna.
- Jest naprawdę świetny - dodał William i byłam zdziwiona jego słowami.
- Nie spodziewałam się - wyznałam. - Myślałam, że to mały lokalny blog.
- I nigdy nie zwróciłaś uwagi na te liczby, które wyskakują w prawym górnym rogu? - spytał Pit.
- Nigdy - to prawda, widziałam tylko, że przychodzi coraz więcej maili.
- To radzę zacząć, bo czytają cię ludzie na całym świecie - zaśmiał się chłopak przyjaciółki. - I przy okazji możesz odpisać na maila mojego profesora.
- A pan skąd to wie? - spytał Nigel.
- Studiuję literaturę na uniwersytecie w Vancouver i nasz prowadzący uwielbia jej prace.
- Interesujące.
Rozmowa trwała jeszcze chwilę, ale gdy podano deser wszyscy wrócili na swoje miejsca.
- I jak się czujesz jako osoba rozpoznawalna na świecie? - spytał szeptem.
- Zszokowana - wyznałam. - I chyba to jeszcze do mnie nie dociera.
- To kwestia czasu.
- Mam nadzieję, że w Bridges nie będę miała problemu z anonimowością, choć biorąc pod uwagę, jak rozpoznawalna jest tu twoja rodzina, wątpię.
- Co masz na myśli? - uśmiechnął się.
- Ty już dobrze wiesz.
Położyłam dłonie na jego piersi i musnęłam usta.
- Musicie już jechać? - spytałam, gdy około pierwszej w nocy Samanta i Piter zbierali się do wyjścia.
- Dziękuję za zaproszenie i propozycję noclegu, ale to wasza noc poślubna i nie chcemy wam przeszkadzać, a do domu dojedziemy w pół godziny.
- Tylko koniecznie napisz mi jak będziecie na miejscu.
- Widzę, że już się zamieniasz w mamusię.
- Zostały nieco ponad trzy miesiące, więc muszę jakoś nabierać wprawy.
- Dobrze, napiszę.
- Mogłabyś nie mówić swoim rodzicom o tym ślubie? Wiesz, w końcu są sąsiadami Alex.
- Jasne, słowem nie pisnę, ale tak z innej beczki to nie spodziewałam się, że państwo Blackwellowie i państwo Jacksonowie będą bawić się tak długo.
- Ja też nie, ale dziadkowie Roberta są świetni.
- I cię polubili, bardzo.
- Mam nadzieję - przytuliłam ją.
- Do zobaczenia!
- Pa.
CZYTASZ
Droga ku przeznaczeniu
RomanceCzy historia romansu uczennicy i nauczyciela może mieć swój happy end? Jest to opowieść o młodej kobiecie, która postanowiła zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Rosemary Black, przyszła absolwentka liceum, niegdyś królowa i najpopularniejsza dzi...