Rozdział 53

474 16 0
                                    

Na bal przybyłam trochę spóźniona i jako ostatnia, dlatego wszyscy gdy tylko weszłam gapili się na mnie, bo patrzeniem tego raczej nie można było nazwać. Zaraz po tym przemawiał dyrektor.

- Witam na naszym zimowym balu. Ogłaszam, że za dokładnie jedną godzinę znajdziecie przy swoich stolikach karty do głosowania na króla i królową balu z nazwiskami kandydatów, a o północy zostaną ogłoszone wyniki.

"Teraz trzeba znaleźć swoje miejsce."

Rozglądając się za właściwym stolikiem wypatrywałam wszędzie Roberta, ale nie umiałam go odszukać w tym całym tłumie ludzi.

"Czyżby postanowił nie przyjść?"

Gdy wreszcie odnalazłam własne nazwisko, bardzo ucieszyłam się widząc obok Samantę.

- Cześć.

- Rose, jednak przyszłaś.

- Tak. Ale ty pięknie wyglądasz! - stwierdziłam, przytulając się do przyjaciółki.

- Ja? To na twój widok wszyscy zamarli - skwitowała.

- Nieprawda, spóźniłam się i to dlatego.

Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a ja w tym czasie podziwiałam jak jest ubrana. Suknia w stylu lat pięćdziesiątych, nie do ziemi, lecz mocno rozkloszowana, była odcięta czerwonym pasem pod biustem, wykończona gorsetem, dla równowagi, a był on czarny, zaś spódnica biała. Jak to na Samantę przystało miała mocno zarysowane usta, dziś czerwone, oczy wyraziste i idealnie dopasowaną fryzurę. Nie mogłam uwierzyć, że to ta sama osoba, która sprowadziła się tu przed trzema miesiącami. Zniknęły kolorowe pasemka, za to teraz ma wyraziście ciemne włosy.

- Zatańczymy? - spytała po jakimś czasie.

- Jasne.

Gdy weszłyśmy na parkiet, zapomniałam o tym, że miałam na sobie szpilki i bawiłam się świetnie, po kilku utworach znów pojawił się dyrektor.

- Nadszedł czas na głosowanie, zapraszam wszystkich do stolików.

Tłum rozszedł się i w końcu udało mi się zobaczyć Roberta, nie widział mnie, bo i ja ledwo co go dostrzegłam.

Zabrałam się do czytania nazwisk z listy.

Kandydaci na króla:

1. Adam Sparks

2. Damon Wid

Kandydatki na królową:

1. Cecylia Parker

2. Amanda Summers

Moje głosy były oczywiste, Damon był lekkoatletą i wybitnym uczniem, a Amanda, choć nie znałam jej zbyt dobrze, była wolontariuszką w miejscowym schronisku - a takich ludzi cenię. Zastanawia mnie, dlaczego tak mało osób zgłosiło się do kandydowania, co roku było z dziesięć dziewczyn chętnych do zdobycia korony. Możliwe, że Cecil maczała w tym palce.

Wszyscy wrzucili już głosy go urny, ale dyrektor jeszcze nie skończył.

- Teraz zapraszamy do corocznego, tradycyjnego tańca z nauczycielami - stwierdził, a na scenie za nim pojawiły się trzy szklane misy. - Teraz będę losował wasze numery przy stolikach, są one przypadkowe więc będzie jeszcze ciekawiej, następnie będziecie losować nauczyciela z którym zatańczycie walca angielskiego.

W naszej szkole jest dwudziestu nauczycieli - w tym trzynaście nauczycielek, więc chłopcy mieli większe prawdopodobieństwo zatańczenia w tym tańcu, niż którakolwiek z nas.

Samanta miała numer siedem i została wylosowana jako siódma, trafiła na pana Adamsa, nauczyciela z zajęć sportowych i biologii. Teraz zostało jeszcze pięciu nauczycieli i osiem nauczycielek.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz