Rozdział 80

463 18 1
                                    

Weszliśmy do sali, w której widziałam jak tuli się do innej i w której ta dziewczyna nadal była.

- Rose proszę poznaj Meggie, Meggie oto Rose.

- Jak miło nareszcie cię spotkać - dziewczyna przytuliła mnie mocno. - Robert dużo wspominał o tobie.

- Ciebie też bardzo miło poznać - stwierdziłam nieco niepewnie.

- Ale się rozpromieniłeś - uśmiechnęła się patrząc na nauczyciela. - Jednak jak mój brat się zakocha, to na dobre. Coś ty z nim zrobiła?

- Nic, taki już był - stwierdziłam.

Jednak w mojej głowie krzyczało pytanie.

"Brat?"

Jak mogłam się nie zorientować? Meggie. Tak miała na imię młodsza siostra Roberta, ale na zdjęciach, które mi pokazywał, była drobną brunetką, a teraz stała przede mną dziewczyna o nieco umięśnionym ciele, blond czuprynie i dużych niebieskich oczach, była tak do niego niepodobna.

- Ja wam w takim razie dłużej nie przeszkadzam gołąbeczki - dziewczyna ruszyła w kierunku drzwi. - Musisz mam poopowiadać Rose, jak to wszystko wyglądało, bo Obcio nie chciał zdradzać szczegółów.

Już wychodziła, gdy coś ją zainteresowało i nim zamknęła za sobą drzwi dodała:

- Ale o tym, że będziesz ojcem, braciszku, mogłeś nam powiedzieć - stwierdziła, a ja zorientowałam się, że część kardiganu rozsunęła się na tyle, że widać było brzuszek.

Wyszła, a ja odruchowo zakryłam się swetrem.

- Obcio? - spytałam.

- Ojcem? - tak, to pytanie było ważniejsze i widziałam jak w jego oczach miesza się strach ze zdziwieniem.

- No tak. Niespodzianka! - zrzedła mi nieco bardziej mina. - Przepraszam, nie miałam jak cię zawiadomić. Poza tym, nawet gdybym miała taką możliwość, taka wiadomość nie jest czymś co przekazuje się przez telefon. Nie wiedziałam jak zareagujesz.

Nie powiedział nic, zrobił krok w moją stronę, przytulił i pocałował mnie namiętnie. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej reakcji, ale...

- Nie chcę, byś czuł się za mnie odpowiedzialny tylko dlatego, że jestem w ciąży - stwierdziłam, gdy zdyszani oderwaliśmy się od siebie, tak bardzo mi tego brakowało. - Nie powinnam się tak nagle pojawiać i rujnować twojego życia, nie...

- Nic już nie mów, kocham cię Roza i zawsze będę cię kochał. Przeżywałem piekło bez ciebie. Życie, gdy nie ma cię obok, nie jest życiem, a to, że pojawi się ktoś jeszcze, możesz mi wierzyć, nie jest dla mnie najmniejszym problemem, wręcz przeciwnie - uśmiechnął się - cieszę się. Nawet jeśli tego nie planowaliśmy.

- Naprawdę tak sądzisz?

- Tak.

- Gdybyś wtedy nie wyszedł ze szpitala, gdybyś dał mi dokończyć, wiedziałbyś, że już dawno wybrałam ciebie. A nie przyjechałam wcześniej tylko dlatego, że chciałam uratować to coś co zostało z mojej rodziny, ale jej już po prostu nie ma, jedyne co im zawdzięczam to rozłąkę z tobą, za długo walczyłam o nic - zaczęłam płakać. - Zostałam sama. Jedyne co mi teraz pozostało to chęć walki o ciebie...

- Nie, Roza - przerwał mi. - Będziemy razem walczyć o nas i nie jesteś sama - rozchylił poły swetra i położył rękę na moim brzuchu. - Ja i nasze maleństwo jesteśmy teraz twoją rodziną.

- Tak bardzo za tobą tęskniłam - wyszeptałam kładąc mu dłoń na karku i delikatnie przywierając do jego ust.

"Trrrr."

Zadzwonił dzwonek, a do klasy zaczęli wchodzić uczniowie. Zdziwił ich zapewne nieco widok zapłakanej dziewczyny w objęciach nauczyciela, ale nie zwracałam na nich uwagi.

- Mam jeszcze dwie lekcje - wyznał. - Gdzie cię mogę znaleźć?

- A co oznacza moje imię?

- Zatrzymałam się "Pod różą?"

- Jak na ironię, był to pierwszy hotel, jaki znalazłam w Bridges.

- Nic nie dzieje się przypadkiem.

- Jak widać każdy ma wytoczoną własną drogę ku przeznaczeniu - uśmiechnęłam się. - Do widzenia Panie Blackwell.

- Panno Black.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz