- Cześć Rose, jestem Samanta - przywitała się dziewczyna, gdy tylko zobaczyłam ją na ganku domu.
- Cześć, ty jesteś córką państwa Brave?
- Tak, to ja.
Wyglądała nieco inaczej niż ją sobie wyobrażałam, nie miała kolczyków na twarzy, ani przerażającego makijażu - uległam przesądom.
- Mam coś na twarzy?
- Przepraszam, ale czy jest taka możliwość, byśmy się wcześniej spotkały? - spytałam po drodze do szkoły, bo im dłużej jej się przyglądałam, tym wydawała się coraz bardziej znajoma.
- Może, jeśli pamiętasz to, to i mnie możesz pamiętasz - stwierdziła, po czym przystanęła i zasłoniła jedno oko ręką, a z palca wskazującego u drugiej zrobiła hak. - Arrr! Szczury lądowe, bójcie się kapitan Czarnowłosej. Najstraszniejszego pirata na tych wodach!
- O Mój Boże! Samanta, Samanta Anderson, to naprawdę ty? - przytuliłam się do niej. - Przepraszam, ale się zmieniłaś i to nazwisko Brave mnie zmyliło, a twoja mama nic nie mówiła.
- Tak to ja, a Brave, bo matka wyszła za mąż i ja postanowiłam przyjąć nazwisko ojczyma.
- Ile to już lat?
- Prawie jedenaście, jeśli dobrze liczę.
- Szmat czasu.
- Tak, to prawda.
Rozmawiałyśmy, aż dotarłyśmy do drzwi wejściowych szkoły.
- Masz już odebrane dokumenty z sekretariatu? - spytałam.
- Nie, niestety.
- No to chodźmy.
Po kilku minutach wchodziłyśmy już do sekretariatu, zajęta rozmową z przyjaciółką z dzieciństwa, nie zauważyłam, że ktoś z niego wychodzi, w związku z czym zderzyłam się plecami z tą osobą i upadłam.
"Błagam, niech to nie będzie Cecil, błagam niech to nie będzie Adam."
Poprosiłam w duchu.
Rzeczywistość wyglądała jednak nieco bardziej kolorowo, ponieważ był to mój nauczyciel angielskiego. Na widok jego pięknej twarzy poczułam motyle w brzuchu.
- Nic ci nie jest Rose? - spytał, podając mi rękę.
- Najmocniej pana przepraszam - powiedziałam, gdy pomagał mi wstać.
- Nic się nie stało, ty bardziej ucierpiałaś - chciał odejść, ale musiał coś jeszcze dorzucić. - Panno Black, widzimy się za parę minut na lekcji, więc proszę nie zrobić sobie już żadnej krzywdy.
- Dobrze, panie Blackwell - uśmiechnęłam się nieco szerzej.
Weszłyśmy z Samantą do środka.
- Dzień dobry, przyprowadziłam nową uczennicę, oto Samanta Brave - stwierdziłam stając obok sekretarki.
- Dzień dobry, czekaliśmy na pannę, to są książki dla ciebie, plan zajęć i kod do szafki - stwierdziła podając jej plik kartek i kilka egzemplarzy podręczników. - Miłego dnia życzę.
- Wzajemnie. Do zobaczenia.
- Do widzenia. Rose, zaopiekuj się nią? - spytała jeszcze uśmiechnięta kobieta, gdy wychodziłyśmy.
- Mam taki zamiar.
Gdy wyszłyśmy z pomieszczenia, dziewczyna stanęła jak wryta.
- Rose, co to było?
CZYTASZ
Droga ku przeznaczeniu
RomanceCzy historia romansu uczennicy i nauczyciela może mieć swój happy end? Jest to opowieść o młodej kobiecie, która postanowiła zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Rosemary Black, przyszła absolwentka liceum, niegdyś królowa i najpopularniejsza dzi...