Rozdział 16

664 26 0
                                    

Po przeżyciach z soboty jakoś obawiałam się spotkania z Robertem.

Choć po mozolnych czterdziestu pięciu minutach w klasie sama sobie się dziwiłam. Przecież już wcześniej doskonale ukrywał fakt, że się znamy.

"Dlaczego więc teraz sądziłam, że może być inaczej?"

Czasami dziwię się, jak ktoś oczytany jak ja, może myśleć niekiedy w tak prostolinijny sposób i popełniać najbardziej oczywiste błędy.

"No, ale cóż?"

Wracając do kolejnych lekcji, to prawdę mówiąc minęły bez większych niespodzianek.

Za to w teatrze niespodzianka była i to bardzo miła.

Zeszłam po schodach, kierując się do swojego ulubionego miejsca, nie spodziewając się oczywiście, że będzie ono wolne... a jednak.

"Wygląda na to, że są jeszcze na świecie ludzie, którzy słuchają."

Takim człowiekiem najwyraźniej był Robert.

Jego torba i kurtka nie były już na trzecim siedzeniu pierwszego rzędu, lecz dwa miejsca dalej, na moim fotelu, leżał pąk bordowej róży. Uniosłam kwiat i zatonęłam w jego słodkim zapachu. Radośnie usiadłam na miejscu, za którym naprawdę się stęskniłam. Jednak trzy lata bardzo mnie do niego przywiązały. Oparłam się o miękkie oparcie i przejechałam dłońmi po czerwonym, delikatnym materiale podłokietników.

Kątem oka zauważyłam równocześnie, że postać nauczyciela stojącego na scenie delikatnie odwróciła się w moją stronę, a na jego twarzy pojawił się znikomy uśmiech, którego banda głośno rozmawiających nastolatków nie była w stanie zobaczyć z powodu zbytniego skupienia się na sobie lub na dyskusji z rówieśnikami i udowadnianiu racji typu "ja jestem lepszym aktorem." Przy czym prawdę mówiąc żadnego z nas nie można by nazwać prawdziwym, dobrym aktorem.

- Proszę o uwagę! - chciał rozpocząć próbę, ale większość grupy nie była mu skłonna w tym pomóc. - Przepraszam!

Spojrzeliśmy na siebie i nieco się zaśmiałam. Nagle jego oczy rozbłysły i mogłam się domyślić, że w jego głowie utworzył się złowieszczy plan.

Podszedł do krawędzi sceny i wyciągnął rękę w moją stronę.

- Chodź do mnie.

- Jesteś tego pewien? - spytałam niepewnie.

- Tak, oni i tak nie zauważą - szczery uśmiech Roberta jest w stanie zmusić mnie do wszystkiego.

Wstałam, zostawiając ulubione miejsce. Już czułam, że za nim tęsknię, ale za osobą, do której właśnie szłam, stęskniłam się bardziej. Podałam mu rękę i pomógł mi wejść na scenę, dotyk Roberta był przyjemny i mile znajomy.

- Powiesz mi co ja tu robię?

- Formalnie rzecz biorąc to ćwiczysz rolę - uśmiechnął się puszczając uścisk - a nieformalnie to pomożesz mi utrzeć nosa tym, którzy nie potrafią się skupić, czyli wszystkim.

- Co konkretnie mam ćwiczyć?

- To co na przesłuchaniu. Pamiętasz jeszcze? - spytał, odchodząc w stronę magnetofonu by włączyć muzykę.

- Jak mogłabym to zapomnieć.

Przygotowałam się do rozpoczęcia sceny.

Gdy tylko usłyszałam pierwsze zagrane nuty wyrecytowałam swoją kwestię i zaczęłam śpiewać, chwilę później moich uszu dosięgły kolejne cudowne tony.

- Och - uciekłam z jego objęć, choć niechętnie.

- Co się stało? - spytał. - Nie chciałem cię przestraszyć.

- Nie, nie. Nic się nie stało - Robert tak jak na przesłuchaniu trzymał mocno moją rękę. - Lecz my się nie znamy.

- Doprawdy? Ja pamiętam nie jedno nasze spotkanie, te włosy, te usta, te oczy i ten głos. Wyśniliśmy już nie raz to spotkanie, nie raz wyśniliśmy siebie.

Tylko jakimś cudem udało mi się uniknąć upadku, czułam jak me kolana od jego słów miękną.

Robert znów zaczął tańczyć i śpiewać, a szum na sali zanikł.

- Co to było? - spytała Cecil, gdy tylko skończyliśmy.

- Ćwiczymy - stwierdził tonem surowego nauczyciela.

- To widzimy, ale dlaczego bez innych uczestników koła?

- Zastanawiam się, czy nie poszukać kogoś na wasze miejsce - stwierdził. - Mam dość tego jak się zachowujecie. Brak dyscypliny w waszej grupie jest ogromnym problemem, Rose jest jedyną słuchającą mnie tu osobą, dlatego z nią ćwiczę.

- To możemy już zacząć?

- Możemy - stwierdził - ale od dziś, gdy tylko wejdziecie do teatru, macie się wyciszyć i nie rozmawiać.

Przećwiczyliśmy kilkanaście razy moją scenę, po czym niemalże padłam na dawnym fotelu. Resztę spotkania ćwiczyliśmy próbę przedostania się do zamku i walki z czarownicą. Ku mojemu zaskoczeniu Robert dużo czasu siedział przy mnie i stąd dawał wskazówki ćwiczącym.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz