Rozdział 60

453 14 0
                                    

Ze szkoły wyskoczyłam jak królik z kapelusza, by jak najszybciej znaleźć się w pobliżu ukochanego.

- Witaj - otworzył mi drzwi, nim zdążyłam zapukać.

- Witaj - po przekroczeniu progu złożyłam na jego ustach słodki pocałunek.

- Gotowa?

- Ale na co?

- Jedziemy.

- Ale gdzie? Myślałam, że zostaniemy tutaj.

- To niespodzianka, więc nie licz, że ci coś powiem.

- W takim razie pozwól mi przypudrować nosek.

- Mamy czas.

Szybko się przebrałam i pomalowałam usta.

- Gotowa.

Na mój widok Roberta wryło w ziemię. Po chwili otrząsnął się, podszedł do mnie, ujął pod brodę i namiętnie pocałował, wplotłam palce w jego włosy i pogłębiłam pocałunek.

- To może jednak zostaniemy - szepnął.

- O nie, panie Blackwell - odsunęłam się od niego teatralnie. - Skoro już wbiłam się w tę kieckę, to zabierz mnie do tej twojej niespodzianki.

- Więc niespodzianka - westchnął.

Gdy chciałam założyć płaszcz powstrzymał mnie.

- Jednak nie jedziemy?

- Jedziemy, ale pozwól, że ci pomogę - przytrzymał mi nakrycie jak prawdziwy dżentelmen.

- Dziękuję - szal na szczęście pozwolił mi ubrać samej.

- Po co przyjechaliśmy do Nowego Yorku? - spytałam, gdy w końcu zaparkowaliśmy.

- Zobaczysz.

- Samanta chciała dziś iść do kina - wyznałam. - Wiesz, jako dwie niezależne kobiety, ale powiedziałam jej, że jadę do Nowego Yorku spotkać się z matką.

- Ciekawy zbieg okoliczności.

- Tak, ale Alex wolałabym nie spotkać.

- Nie ty jedyna - zaśmialiśmy się oboje. - Chciałbym spędzić ten wieczór tak jak w Waszyngtonie. Dlatego wolałbym nie wpaść na nikogo ze szkoły lub na twoją matkę.

- Uwierz mi, "my" to nie jedyny powód dlaczego nie chcę jej widzieć.

- Rose, dlaczego nie chcesz mi powiedzieć o co chodzi? Obiecaliśmy sobie nie mieć tajemnic.

- Ale to nie dotyczy nas.

- Dotyczy ciebie i ma to ogromne znaczenie, ponieważ jesteś inna - spojrzał na mnie znacząco, gdy pomagał mi wysiąść z samochodu.

- Co masz na myśli mówiąc "inna?"

- Jesteś uśmiechnięta i wydajesz się szczęśliwa, gdy jesteśmy razem, gdy jesteś z Samantą też się taka wydajesz, ale widzę, jak sama, zamyślona chodzisz po korytarzu bije od ciebie smutek. To trwa odkąd cię znam, a od kilku tygodni jest gorzej - wraz z jego wyznaniem w oczach pojawiły mi się łzy, Robert widząc to mocno mnie przytulił. - Przepraszam.

- Nie przepraszaj, nie masz za co - nie wiedziałam, że to po mnie tak widać. - Ale nie rozmawiajmy o tym, nie chcę psuć sobie humoru i obiecuję ci, że pewnego dnia wszystko ci wyjaśnię.

- Kocham cię, Roza.

- Kocham cię, Robercie.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz