Rozdział 40

547 20 0
                                    

- Będę za tobą tęsknić - wyznałam, przytulając się do Roberta, gdy teatr opustoszał.

- Ja również, Rose - pocałował mnie w czubek głowy.

- Nie będziemy się widzieć ponad tydzień.

- Niekoniecznie - uśmiechnął się podejrzanie.

- Co masz na myśli?

- Od rodziny wracam dzień przed sylwestrem, może miałabyś ochotę spędzić go ze mną?

- Z największą przyjemnością - pocałowałam Roberta delikatnie w usta.

- Wyślę ci adres i godzinę.

- Nie mogę się doczekać. Ten tydzień tak szybko minął, nie mogę uwierzyć, że już piątek, za niedługo Nowy Rok, koniec szkoły i...

- ...i nasze wspólne życie.

- Tak.

Te słowa zawierały tak wielką obietnicę. "Nasze wspólne życie."

- Kiedy masz samolot?

- Dziś o dziesiątej.

- Napisz jak wylądujesz, będę się martwić.

- Dobrze.

Gdy wychodziliśmy z teatru żadne z nas nie chciało się żegnać. Niestety, świat jest okrutny i musiało to nastąpić.

Wieczorem jednak wpadł mi do głowy pewien pomysł.

Szybko przebrałam się z dresów w zwykłą koszulę i czarne jeansy z wysokim stanem, zarzuciłam kurtkę i nasunęłam na stopy czarne botki, idealnie w momencie w którym pod dom podjechała taksówka.

Pół godziny później podjechaliśmy pod główne wejście lotniska.

Na zegarze wybiła dopiero dwudziesta pierwsza, więc nie mógł odlecieć, jednak na lotnisku było tyle ludzi, że nim go znalazłam minęło dobre piętnaście minut.

Brunet siedział na ławce i twarz miał schowaną w dłoniach, usiadłam obok niego, korzystając, że akurat było wolne miejsce.

- Dlaczego siedzi pan taki smutny? - spytałam, a mój głos był dziwnie zachrypnięty.

- Czeka mnie ciężki tydzień - odparł nadal nie odrywając dłoń od twarzy.

- Dlaczego?

- Nie będę mógł zobaczyć przez tydzień dziewczyny, na której bardzo mi zależy.

- Jesteś pewny - akurat w tym momencie mój głos wrócił do normalności, a mężczyzna zaskoczony spojrzał na mnie.

- Rose - momentalnie ujął mnie pod brodę i wpił się namiętnie w me usta.

Całowaliśmy się namiętnie, czując jak czas który nam pozostał powoli ucieka.

- Co ty tutaj robisz? - wychrypiał opierając czoło o moje.

- Nie mogłam ci tak pozwolić odlecieć - wyznałam. - Bez pożegnania.

- Dziękuję ci za to.

Pozostałe dwadzieścia minut, które nam zostały spędziliśmy na przytulaniu się i szczerej rozmowie.

- Będę tęsknił - wyszeptał całując mnie tuż przed wyjściem.

- Ja również - wyszeptałam, gdy oderwaliśmy się od siebie.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz