Rozdział 57

478 18 0
                                    

Stałam przy kuchence i mieszałam masę czekoladową na babeczki. Wzięłam niedawno prysznic, a że nie miałam żadnych innych ubrań prócz sukni babci, włożyłam jedną z czarnych koszul Roberta i nie miałam na sobie nic poza tym, więc cieszyłam się, że jest ona zbyt duża i wygląda jak sukienka.

Usłyszałam, że woda w łazience przestała lecieć, a zaraz potem otworzyły się drzwi, ukochany wyszedł z ręcznikiem owiniętym w pasie.

- Co to?

- Robię ciastka czekoladowe.

- A niby jak mam zmieścić jeszcze ciastka, przecież przed chwilą zjedliśmy makaron.

- Trochę jeszcze minie nim się upieką. Dasz radę i myślę, że będą ci smakować.

Nic nie odpowiedział, podszedł do odtwarzacza płyt i podgłośnił piosenkę, którą słuchałam. Odwróciłam się od urządzenia, gdy tylko przestał mieszać czekoladową masę.

W tle usłyszałam nową piosenkę Audiomachine - "Above and Beyond".

Zgarnęłam odrobinę masy z misy palcem, by ją spróbować. Wydawała mi się za mało słodka. Nagle poczułam uścisk Roberta na moim brzuchu, zaczął się lekko kołysać, odgarnął moje nadal wilgotne włosy na jedno ramię, zbliżył usta do mojego ucha i nucił w rytm muzyki.

- Mogę wiedzieć co robisz? - spytałam wyzywająco.

- Pomagam ci robić ciastka. Nie widać? - spytał mocniej się kołysząc.

- Właściwie to babeczki, a skoro tak - nabrałam jeszcze trochę masy na palec - powinieneś skosztować, bo wydaje mi się, że jest trochę za mało czekolady.

Chciałam zlizać masę z palca, ale ukochany odwrócił mnie tak, że teraz staliśmy twarzami do siebie i wyręczył mnie w tym.

- I jak?

- Idealnie.

- Na pewno? - odsunęłam się nieco. - To może jeszcze trochę chili?

- Wydaje mi się, że sytuacja jest już wystarczająco pikantna - uśmiechnął się. - Choć gdybyś podeszła trochę bliżej moglibyśmy ją nieco zaognić.

Nie czekał, aż zrobię krok do przodu, sam się przysunął, zarzucił moje ręce na swoją szyję, objął mnie w pasie i znów tańczyliśmy kołysząc się z boku na bok.

- Pasuje ci w tej koszuli - wyznał gdy jego dłonie powędrowały z mojej talii do biustu i najwyżej zapiętego guzika. - Ale jeszcze lepiej bez - dodał odpinając kolejny.

- Naprawdę? Co pan powie, panie Blackwell? - uśmiechnęłam się kokieteryjnie. - Właśnie mi się coś przypomniało. Te świeczki wczoraj, skąd wiedziałeś, że tu się zjawię?

- Miałem przeczucie, że jednak się zjawisz na balu.

Gdy odpiął już ostatni guzik, pocałował mnie po raz pierwszy, drugi, trzeci i tak dalej...

Uniósł mnie i posadził na blacie kuchennym, przesuwając jedną ręką niepotrzebne rzeczy, z których część spadła na ziemię.

- Robimy się ostatnimi czasy niewyżyci, panie Blackwell.

- Przy pani, panno Black, nie da się inaczej - wychrypiał i zaczął schodzić pocałunkami niżej.

A babeczek jednak nie zdążyłam włożyć do piekarnika i musieliśmy poczekać na nie nieco dłużej, równie słodko organizując sobie czas.

Droga ku przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz