Gdy otworzyłam oczy i zobaczyłam zegarek, przeraziłam się.
Mary Ann budziła się regularnie co trzy godziny, a wskazówki właśnie wskazywały dziewiątą, co oznacza, że ostatni raz byłam u niej cztery godziny temu. Szybko wstałam i ruszyłam w stronę pokoju małej.
Tymczasem w fotelu obok łóżeczka siedział Robert, trzymał ją na rękach i karmił butelką, zapatrzony jak w obrazek.
"Piękny widok."
"Prawdziwy ojciec dbający o córkę."
W oczach pojawiły mi się łzy.
Gdy mąż w końcu mnie zauważył, opierającą się o futrynę i z zaczerwionymi oczami, posłał mi blady uśmiech, położył małą i ruszył w moją stronę.
- Coś się stało? - spytał delikatnie całując mnie.
- Nic, ale pięknie razem wyglądacie.
- Jak cała nasza rodzina.
- Co ty tu robisz? - byłam zdziwiona, bo w końcu był poniedziałek i do tego późny ranek. - Nie powinieneś być w pracy?
- Wziąłem dwa tygodnie urlopu - oznajmił.
- Dwa tygodnie ferii to za mało? - spytałam żartobliwie.
- Rose, nie musisz udawać - przytulił mnie. - Widzę jak bardzo jesteś wykończona, a mimo to wszystko chcesz robić sama. Nie bój się prosić o pomoc, jestem tu...
- To dlatego wstałeś do małej?
- Wstawałbym i w nocy, ale zawsze mnie ubiegasz - stwierdził. - Poza tym mimo wszystko miałaś operację, a to zawsze wpływa na zdrowie. Dlatego proszę teraz zawrócić i iść się położyć.
- Tak jest!
Musnęłam jego usta i zrobiłam co kazał.
- I jest moja wnuczka - powiedziała Marie, wchodząc do salonu, gdzie brakowało tylko jej, Williama i Meg.
Dziadkowie i pradziadkowie kolejno przyglądali się małej Mary Ann, a rozmowy wrzały.
- Jak uważasz Samanto, mała zmieniła się bardzo przez te cztery tygodnie?
- Bardzo to chyba mało powiedziane - stwierdziła równocześnie z Pitem.
- A ty, Anno, jak się czujesz?
- Dobrze, jeszcze trzy tygodnie i mały Scott będzie z nami.
- To teraz wasza kolej - zaśmiała się Meg, kierując te słowa do moich przyjaciół.
- O nie! - stwierdziła stanowczo Sami.
- Przynajmniej nie do końca studiów, w tym jesteśmy zgodni - dodał Pit.
- Teraz nie widzę się w roli matki, jestem stanowczo za młoda - wyznała. - Ale jak widać na załączonym obrazku Rose to co innego - wskazała na mnie, podczas gdy ja trzymałam córkę na rękach.
- Jeśli mam być szczera to nie zamieniłabym tego życia na żadne inne - uśmiechnęłam się - i nie żałuję żadnej podjętej decyzji na przestrzeni ostatnich osiemnastu miesięcy.
- Ja również - Robert nachylił się i cmoknął mnie w policzek.
Urządziliśmy to rodzinne spotkanie korzystając z ostatniego wolnego weekendu ukochanego. Od poniedziałku zostanę sama z maleńką Mary Ann, ale zapowiedziałam już mężowi, że będziemy codziennie po niego przyjeżdżać.
I tak też robiłyśmy.
CZYTASZ
Droga ku przeznaczeniu
RomanceCzy historia romansu uczennicy i nauczyciela może mieć swój happy end? Jest to opowieść o młodej kobiecie, która postanowiła zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Rosemary Black, przyszła absolwentka liceum, niegdyś królowa i najpopularniejsza dzi...